Kryzys nie spowodował spadku stawek najmu w nadmorskich apartamentach za granicą, dlatego kupno takich nieruchomości, nawet bez wzrostu ich wartości, może się szybko zwrócić.
Nie brakuje rodaków z zasobnym portfelem, którzy decydują się na kupno nieruchomości za granicą w tamtejszych kurortach.
– Obecnie obsługujemy ok. 20 nowych inwestorów miesięcznie. Oferujemy im zarówno małe mieszkania, jak i luksusowe wille – mówi Jacek Szyc z firmy Carisma.
Polacy tradycyjnie najchętniej kupują apartamenty w Hiszpanii, Chorwacji i Bułgarii. Obecny kryzys odstrasza potencjalnych inwestorów od rynku greckiego. Zasadniczo kupno mieszkania w kurorcie nad ciepłym morzem okazuje się porównywalną, a nawet tańszą inwestycją niż kupno lokalu tej samej wielkości w dużym mieście w Polsce czy w atrakcyjnych miejscowościach na polskim Wybrzeżu (ok. 2–3 tys. euro za metr). Ceny nieruchomości w Bułgarii zaczynają się od 500 euro za metr, choć w tych najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach są nawet dwa razy wyższe. Niewielki 2-pokojowy lokal w Słonecznym Brzegu może jednak kosztować ok. 40–50 tys. euro (200 tys. zł). Warto jednak zwrócić uwagę, że powierzchnia mieszkań jest tam liczona nieco inaczej niż u nas.
– W Bułgarii są bardzo duże części wspólne wliczone w metraż mieszkania, czyli np. klatka schodowa i balkon. Realnie 50-metrowe mieszkanie to jakieś 35 mkw. powierzchni użytkowej – mówi Jacek Szyc.
Generalnie mieszkania w Bułgarii powróciły do cen sprzed ponad czterech lat, czyli przed wejściem tego kraju do UE. W Hiszpanii jest znacznie drożej.
– Apartament o powierzchni 50 mkw. na Costa Blanca kupimy za niecałe 80 tys. euro. Podobny lokal położony na Majorce kosztuje 165 tys. euro – mówi Szymon Kozioł z Money Export.



Nie wszystkie nieruchomości na hiszpańskim wybrzeżu w czasie kryzysu przeceniono w takim samym stopniu. Najtaniej można kupić lokale sprzedawane przez banki – tutaj ceny zaczynają się od 1,2 tys. euro za metr.
– To są nieruchomości przejęte za długi i można je kupić nawet za 40–60 proc. ich pierwotnej wartości. Taka sytuacja najpewniej nie potrwa zbyt długo – dodaje Grzegorz Gurbała z firmy Greg-Consulting.
Przed kryzysem na hiszpańskim wybrzeżu obowiązywała wyjściowa stawka minimum 2,5 tys. euro za metr. Dla wielu osób sporym zaskoczeniem jest fakt, że droższa od Hiszpanii jest w tej chwili Chorwacja. Za metr mieszkania trzeba zapłacić w tej chwili co najmniej 1,5 tys. euro, a najczęściej znacznie drożej.
– 60 tys. euro kosztuje 30-metrowy apartament w Splicie. W przypadku lepiej wyposażonych mieszkań ceny mogą osiągnąć pułap 2,9 tys. euro za metr – mówi Szymon Kozioł.
Opłacalny wynajem
W Bułgarii sezon trwa maksymalnie od maja do września i wtedy można zarabiać na najmie.
– Dwupokojowy apartament w maju i we wrześniu da nam tygodniowo ok. 250 euro dochodu, w lipcu i sierpniu nawet 400 euro. Średnie obłożenie w sezonie to 70 proc. – mówi Krzysztof Florek z portalu WakacyjnyWynajem.pl.
To oznacza, że w roku możemy liczyć na 5 tys. euro przychodu z najmu. Od tego trzeba odjąć koszty administrowania – ok. 1 tys. euro.
Więcej za wynajęcie nieruchomości można otrzymać w Chorwacji.
– W sezonie letnim średnia cena wynajmu czteroosobowego apartamentu wynosi ok. 400 – 500 euro tygodniowo – mówi Grzegorz Gurbała z firmy Greg-Consulting.
W Hiszpanii stawki za najem są jeszcze wyższe, a sezon zdecydowanie dłuższy. Tygodniowy wynajem dwupokojowego apartamentu w rozsądnej odległości od plaży przynosi średnio ok. 500–600 euro za tydzień.