Na atrakcyjność nieruchomości wpływa mnóstwo czynników. Wielu z nich kupujący nie biorą pod uwagę. Potem często tego żałują.
Najczęściej dotąd nagłaśniane były przypadki ludzi, którzy kupili mieszkanie, dom lub działkę, nie wiedząc, że w przyszłości w bezpośrednim sąsiedztwie powstanie ruchliwa ulica. Co nam może grozić, łatwo sprawdzić w urzędzie dzielnicy albo na stronie internetowej www.siskom.waw.pl. Można tam znaleźć zarys wszystkich planowanych większych dróg w Warszawie i okolicach.

Drogi, przedszkola, kościoły

Wiele osób kupujących apartamenty na zachwalanym przez dewelopera jako spokojne i luksusowe osiedlu Marina Mokotów nie wiedziało, że tuż koło niego planowana jest trasa szybkiego ruchu N-S. Takie sytuacje zdarzają się do dzisiaj, co oznacza, że klienci deweloperów i agencji nieruchomości wciąż nie zawsze sprawdzają plany budowy dróg w bezpośrednim otoczeniu interesującej ich nieruchomości.
Nie wszyscy pośrednicy informują zainteresowanych kupnem, że tuż obok ich nowego lokum ma powstać np. przedszkole, szkoła czy kościół, co ze względu na większy hałas zmniejszy wartość i atrakcyjność nieruchomości. I to łatwo sprawdzić w urzędzie dzielnicy czy gminy, pytając o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Bywa jednak często, że interesująca nas nieruchomość leży na obszarze nieobjętym jeszcze takim planem. W tym przypadku obowiązuje tzw. zasada sąsiedztwa. Nowy budynek musi mieć tę samą albo zbliżoną wysokość oraz funkcję, co już istniejące w bezpośrednim sąsiedztwie gmachy. Warto też zajrzeć do tzw. gminnego studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które jest czymś w rodzaju ogólnego planu zagospodarowania – pokazuje z grubsza, gdzie i co można budować. Planowane budynki nie mogą być z nim sprzeczne.

I w dzień, i w nocy

– To, co może powstać w bezpośrednim sąsiedztwie, powinno być jedną z najważniejszych rzeczy, które sprawdzamy przy wyborze nieruchomości, Trzeba to robić naprawdę sumiennie – radzi Ewa Gadomska, właścicielka biura Gadomska Nieruchomości.
Może być bowiem tak: sprawdzamy otoczenie w dzień powszedni, a w weekendy obok naszego upatrzonego domu działa głośna dyskoteka albo klub nocny.



Do Ewy Gadomskiej zgłosił się kiedyś klient, który chciał sprzedać mieszkanie, ale robił wszystko, żeby kupujący nie mogli go zobaczyć w dzień. Pośredniczka odkryła dlaczego – na zewnętrznej ścianie bloku był grzyb, którego wieczorem nie było widać.
– Jeśli kupujemy mieszkanie, warto też sprawdzić plany inwestycyjne spółdzielni i jej budżet na przyszły rok – sugeruje Ewa Gadomska.
Są bowiem w sprzedaży mieszkania w spółdzielniach, które właśnie podjęły uchwałę o wymianie okien na koszt mieszkańców. Klient, który kupi takie lokum, będzie zaraz potem narażony na wydanie kilku tysięcy złotych. Wspólnota czy spółdzielnia może też podjąć uchwałę o wymianie rur w pionach budynku. Jeśli kupujący o tym nie wie, zaraz po nabyciu mieszkania i dokonaniu niedużego remontu odświeżającego ekipy wymieniające rury będą mu pruć odmalowane właśnie ściany.
– Dostaliśmy kiedyś ofertę sprzedaży domków jednorodzinnych na osiedlu pod Raszynem. Dowiedzieliśmy się, że jest tam bardzo wysoki poziom wód gruntowych, co obniży, choćby ze względu na gorszy mikroklimat, jakość życia. Z tego względu nie poleciliśmy naszym klientom tego osiedla – mówi Paweł Grząbka, członek zarządu firmy doradczej CEE Property.
Miejsc z wysokim poziomem wód gruntowych w Warszawie i okolicach jest całkiem sporo, należy do nich na przykład Halinów. Taki poziom wód nie tylko utrudnia budowę domu. Może też uniemożliwić wyposażenie go w piwnicę albo podziemny garaż.

Zaplecze socjalne

Warto też sprawdzić, czy w wybranej przez nas lokalizacji jest wystarczające zaplecze socjalne. Zdarzają się bowiem przypadki, że ktoś przenosi się na wieś pod Warszawę, a dopiero potem odkrywa, że dla jego dzieci nie ma miejsca w lokalnej szkole.
Na Bemowie, Białołęce i w Wesołej jest za mało państwowych przedszkoli. Rodzina z małymi dziećmi, kupująca tam mieszkanie, naraża się na to, że będzie musiała je posłać do drogiej, prywatnej placówki.