Rafał Agnieszczak, internetowy przedsiębiorca działający w branży od lat, w każdy poniedziałek i środę za jednym zamachem wysyła 100 tys. e-maili.
To wiadomości dla klientów prowadzonego przez niego sklepu Bao.pl z najnowszymi ofertami markowej odzieży, obuwia, kosmetyków, elektroniki. Towar dostępny jest tylko dla zamkniętego grona klientów znajdujących się na liście kontaktowej. Osoby, które wejdą przypadkowo na stronę Bao.pl, wita informacja: „Żeby się zarejestrować, musisz dostać zaproszenie od osoby z wewnątrz”.

Grono znajomych

Po latach walki o masowego klienta, polski e-handel sięgnął po lepiej zarabiających. Powstają dla nich zamknięte sklepy z markowymi towarami.
– Idea sklepu polega na tym, żeby zbudować wśród klientów poczucie wyjątkowości. To miejsce nie jest dostępne dla wszystkich – mówi Rafał Agnieszczak.
Wyjątkowość oznacza w tym przypadku niskie – jak na markowe artykuły – ceny. Produkty renomowanych firm można kupić w Bao.pl taniej nawet o 70 proc. Na przykład torebkę Davida Jonesa, która normalnie kosztowała 3 tys. zł, w Bao.pl można było dostać za 1,5 tys. zł; za perfumy Ives Saint Laurent zapłacić trzeba było 119 zł, choć w tradycyjnej sprzedaży kosztowały 363 zł; bokserki Calvina Kleina przecenione były z 98 zł na 49 zł.
Skąd tak niskie ceny?
– To zasługa bezpośredniej współpracy z producentami – mówi krótko Rafał Agnieszczak.
Prywatne kluby zakupowe, wykorzystujące internet do kontaktu z klientami, to na rynkach europejskich nic nowego. Jeden z największych – Vente-privee.com – działa od 2001 roku. Założył go znany francuski przedsiębiorca Jacques-Antoine Granjon. Jego członkowie dostają e-mailem informację o nowych ofertach na dwa dni przed rozpoczęciem oficjalnej sprzedaży. Firma zatrudnia 1 tys. pracowników, a jej roczne przychody w 2008 roku przekraczały 491 mln funtów, czyli przeszło 2,1 mld zł. Dla porównania, wartość obrotów w całym polskim e-handlu przekroczyła w ubiegłym roku 13 mld zł. Według Piotra Jarosza, wydawcy serwisu Sklepy24.pl, 9,5 mld zł wyniosły obroty samych e-sklepów. Jak przyznaje Rafał Agnieszczak, ubiegłoroczny obrót Bao.pl to około 1 mln zł.
– W tym roku może skoczyć do 2–3 milionów złotych – mówi.



Dobre perspektywy

Przedsiębiorcy twierdzą, że potencjał polskiego rynku jest spory. Według właściciela Bao.pl, przyszli klienci takich sklepów jak jego to osoby, których zarobki wynoszą więcej niż średnia krajowa. Według raportu Sklepy24.pl, w ubiegłym roku odzież, kosmetyki i prezenty stanowiły przeszło 16 proc. sprzedaży wszystkich e-sklepów.
– W grupie klientów kupujących takie towary są potencjalni klienci prywatnych klubów zakupowych – dodaje Rafał Agnieszczak.

Współpraca gigantów

W październiku ubiegłego roku do walki o nich ruszył europejski gracz – BuyVIP. Swój klub w Polsce BuyVIP.pl otworzył razem z gigantem polskiego e-handlu – serwisem Allegro.pl. Można w nim kupić modną odzież, artykuły elektroniczne, a nawet wyposażenie wnętrz (by zostać członkiem, trzeba mieć zaproszenie lub wypełnić formularz zgłoszeniowy). Według Piotra Jarosza, jest to próba przejęcia przez Allegro intratnej niszy rynkowej.
– To szansa dla obu firm. Allegro rozszerza swoją obecność w kategorii „moda i styl życia”, w zamian wspierając nas w dostępie do kolejnego, rosnącego europejskiego rynku – tłumaczy współpracę z Allegro Łukasz Zych, dyrektor zarządzający BuyVIP.
– Sam kupiłem tam zegarek i kosmetyki. Było taniej niż w tradycyjnym sklepie – mówi Krzysztof Łada, szef reklamy w GG Network, spółce należącej do tego samego właściciela co Allegro.pl, czyli południowoafrykańskiego funduszu Naspers.
Według niego serwisy tego typu, posiadające wąską, ale dobrze określoną grupę docelową, mogą być też atrakcyjne dla reklamodawców. Jednak nie spodziewa się wysypu e-sklepów dla VIP-ów.
– Idea opiera się na ekskluzywności. To nie może być masowe – dodaje Krzysztof Łada.