Polska zaczęła wysyłać bardzo interesujące sygnały dla światowych rynków finansowych.
Stosunkowo najmniej wart uwagi jest ten o ewentualnych perturbacjach dotyczących przepływu naszych pieniędzy do MFW. To oczywiście skandal, że spór w tej sprawie między NBP a Ministerstwem Finansów wybuchł w dniu wizyty w Polsce szefa funduszu. Jednak dla rynków nie ma to większego znaczenia, zwłaszcza że znacznie ciekawsze są dwa inne sygnały. Po pierwsze za chwilę apogeum osiągnie spór o zysk NBP. Z punktu widzenia instytucji finansowych na świecie nie jest istotne jego meritum. Ważniejsze, że dotyczy on zasobów banku centralnego. Co łatwo połączyć z faktem numer dwa, czyli sporem o odnowienie polskiej elastycznej linii kredytowej w MFW, która od roku pełni rolę jednego ze stabilizatorów złotego.
Wnioski? Warto przyglądać się Polsce i jej walucie. Niezależnie od finału sporu o zysk, konflikt NBP – RPP nie umocni banku centralnego. A złoty nie zyska na odporności po wygaśnięciu linii kredytowej w MFW. I wówczas właśnie, gdzieś za półtora miesiąca, w którejś z potężnych instytucji finansowych może się zrodzić pomysł: sprawdźmy siłę tego złotego. I oby skończyło się na huśtawce, którą już przeżywaliśmy prawie rok temu.