Centra handlowe przestają niepodzielnie panować na rynku. To dobra wiadomość dla małego biznesu, bo przy głównych traktach komunikacyjnych można znaleźć tańsze lokale i nie brakuje klientów
Główne ulice przez ostatnie lata traciły na znaczeniu jako miejsca skupiające handel, gastronomię i usługi. Punkt ciężkości przeniósł się do galerii, gdzie o powierzchnię użytkową walczyli wszyscy. Atrakcyjność najważniejszych miejskich traktów komunikacyjnych zmniejszały szczególnie banki, które zaczęły na nich dominować, jednocześnie niebotycznie windując czynsze. Teraz specjaliści coraz głośniej mówią, że na ulice wraca życie. Spadają czynsze i coraz więcej firm właśnie tam próbuje ulokować swoją działalność.

Coraz taniej

Jeszcze w zeszłym roku za 1 mkw. powierzchni handlowej w centrum Warszawy trzeba było zapłacić 90–100 euro. Dziś jest to 83 euro. A prognozowane są dalsze spadki czynszów. Głównie z powodu ograniczenia ekspansji przez banki.
– Należy oczekiwać, że czynsze przy głównych ulicach będą powoli wracały do poziomów sprzed lat. A to oznacza, że docelowo powinny być niższe niż w galeriach handlowych. To zresztą oczywiste, bo tam sklepy generują największe obroty ze względu na dużą liczbę gości oraz długie godziny otwarcia przez siedem dni w tygodniu – zauważa Magdalena Frątczak, analityk z agencji nieruchomości CB Richard Ellis.
Trzeba też pamiętać, że wynajmując lokal poza centrum handlowym, nie ponosi się kosztów za serwis, czyli za utrzymywanie części wspólnych, oraz opłaty marketingowej. Miesięcznie płaci się więc mniej, co pozwala szybciej osiągnąć zysk.



Miejsce dla wielkich i małych

W czasach gdy realizacja wielu projektów handlowych została wstrzymana na skutek ograniczenia dostępu do zewnętrznych źródeł finansowania, ulice handlowe to poważna alternatywa, jeśli chodzi o możliwości dotarcia do klientów.
– Marki ekskluzywne z zasady lokują się na głównych ulicach handlowych, unikając galerii. Mowa o Burberry, Ermenegildo Zegna czy Armanim – wymienia Tomasz Górski, negocjator z działu powierzchni handlowych firmy Cushman & Wakefield.
Ale ich śladem podążają inne firmy, otwierają swoje punkty handlowe przy atrakcyjnych ulicach.
Przykładem może być portugalska firma Parfors oferująca akcesoria dla kobiet. Na początku maja jej ósmy w Polsce sklep ruszy przy ul. Chmielnej w Warszawie. Pierwszy został otwarty w Poznaniu w marcu zeszłego roku.
Zdaniem Magdaleny Frątczak sklepy z modą, akcesoriami, punkty usługowe oraz gastronomia mają największą szanse odnieść sukces przy głównej ulicy handlowej.
– Naturalny przepływ przechodniów powoduje, że w odróżnieniu do centrów handlowych docelowa klientela jest codziennie na miejscu i nie trzeba dodatkowo zachęcać jej do specjalnie zaplanowanej weekendowej wyprawy – twierdzi Paweł Proński, dyrektor w dziale powierzchni handlowych w firmie doradczej Colliers International.

Szansa dla drobnego biznesu

Przy ulicy handlowej łatwiej też znaleźć nieduży lokal. Ponad 90 proc. z nich nie przekracza bowiem 250 mkw. To zatem dobre miejsce dla osób planujących własną działalność, bo pozwala wystartować nawet tym, którzy nie mają dużych oszczędności.
Potwierdzeniem tego mogą być sklepy z używaną odzieżą, które coraz częściej wyrastają w centach miast. Na ich otwarcie wystarczy już 20 tys. zł. Jak przyznają ich właściciele, to bezpieczny biznes, który przynosił wzrost przychodów nawet w czasie kryzysu. W najtrudniejszym 2009 r. sprzedaż w tego typu punktach stale rosła.
W każdym biznesie ważne jest jednak trafne sprecyzowanie grupy docelowej.
– Ulice takie jak Chmielna charakteryzują się dużym przepływem pieszych, spośród których dominującą grupę stanowią osoby młode. Odpowiednio dobrana oferta, przemyślany koncept i dostosowany wystrój pozwalają realnie myśleć o sukcesie komercyjnym – twierdzi Paweł Proński.