Przewoźnicy i touroperatorzy grożą procesem firmie PPL, która zarządza Okęciem, jeśli nie zmieni terminu zamknięcia lotniska do remontu. Skala roszczeń wyniesie minimum 35 mln zł.
Konflikt o remont skrzyżowania pasów startowych na warszawskim Okęciu trafi do sądu. Jeżeli dyrekcja PPL podtrzyma decyzję o zamknięciu we wrześniu warszawskiego portu w związku z planowanym remontem skrzyżowania dróg startowych – ma to ogłosić w tym tygodniu – może spodziewać się pozwów od przewoźników lotniczych i touroperatorów. Sprawy trafią do sądu nie wcześniej jednak niż w październiku.
– Nie można pozwać do sądu przed faktem. Pozew trzeba uzasadnić wymiernymi stratami poniesionymi w związku z zaistniałą sytuacją – mówi Mariusz Szpikowski, prezes linii Air Italy Polska.
W przypadku Air Italy chodzi przynajmniej o 0,5 mln zł, touroperatorzy mówią o stracie od 5 do 10 mln zł, a w przypadku linii lotniczych LOT chodzi aż o 20 mln zł. Te wyliczenia obejmują wyłącznie dodatkowe koszty związane np. z koniecznością przelotu samolotów i przewiezienia pasażerów autokarami do innego portu, np. Łodzi. Wymierne straty będą jeszcze wyższe, bo organizatorzy wyjazdów obawiają się, że potencjalni turyści w ogóle zrezygnują z wyjazdów w newralgicznych terminach.
– Nie tracimy nadziei, że uda się przesunąć remont na inny miesiąc. Na razie czekamy i nie podejmujemy żadnych działań. Ale jeśli nic się nie zmieni, to pewnie sprawa skończy się w sądzie – mówi Piotr Henicz, wiceprezes biura podróży Itaka.
Dodaje, że w pierwszej kolejności trzeba zadbać o pasażerów, którzy już zarezerwowali wyjazdy na wrzesień.
Linie lotnicze i touroperatorzy szukają alternatywnych i jak najmniej kosztownych rozwiązań. Jednym z nich jest przewóz pasażerów na lotnisko w Łodzi. Jednak już teraz wiadomo, że ten port jest w stanie przejąć góra 20 proc. ruchu z Okęcia.

Więcej informacji: Linie lotnicze i biura podróży grożą pozwaniem zarządcy Okęcia do sądu.

Skutki remontu Okęcia / DGP