Jest już niemal pewne, że firma Toruńska Energetyka Cergia (francuska grupa EdF) zakontraktuje tysiące hektarów upraw roślin energetycznych. Podobne plany ma w Polsce kilka innych dużych firm energetycznych.
Cergia, produkującą prąd i zaopatrująca w ciepłą wodę dużą część Torunia, chce zainwestować niemal miliard złotych w budowę dwóch nowych bloków do produkcji prądu i ciepła. Mniejszy z nich, o mocy elektrycznej 20 MW i cieplnej 40 MW, ma być opalany wyłącznie biomasą z roślin energetycznych. W większym (120 MW prądu i 150 MW ciepła) udział tego paliwa będzie sięgał 20–30 proc.

Szansa dla rolników

Takie plany oznaczają, że Cergia będzie potrzebować co roku 200–300 tys. ton biomasy z roślin energetycznych. Trudno to na razie przeliczyć na dokładny areał uprawny, bo firma chce kontraktować kilka gatunków takich roślin, z których każda ma inną wydajność z hektara. Ale już wiadomo, że aby zapewnić tyle surowca, potrzeba będzie tysięcy hektarów.
Cergia rozmawia z rolnikami o przyszłych kontraktach.

Czas na przetarg

Bardzo zaawansowane są też przygotowania do budowy nowych bloków. Firma załatwiła już pierwsze formalności konieczne do rozpoczęcia prac budowlanych. Szykuje się też do ogłoszenia przetargu na wykonawcę.
– By rozpocząć tę inwestycję, potrzebna jest nam jeszcze ostateczna zgoda właściciela firmy, czyli grupy EdF. Chcielibyśmy ją otrzymać najpóźniej do końca tego roku – mówi Krzysztof Szyc, dyrektor biura rozwoju Cergii.
Jednak ta zgoda jest już właściwie przesądzona. Toruńska Energetyka musi tak czy owak zainwestować w nowe bloki, bo w 2015 roku zaczną obowiązywać w naszym kraju nowe, ostrzejsze normy emisji dwutlenku siarki i tlenków azotu, zaś stare bloki Cergii nie będą ich spełniać. Od ich modernizacji bardziej opłacalna jest budowa nowych bloków. Głównie z powodu obowiązkowego w UE ograniczania emisji dwutlenku węgla sprawiającego, że elektrownie i ciepłownie węglowe, chcąc nie narażać się na bardzo wysokie koszty zakupu praw do emitowania CO2, muszą rozglądać się za bardziej ekologicznym surowcem. Biomasa, jako odnawialne źródło energii, w dodatku zaliczana do tzw. surowców zeroemisyjnych (rośliny energetyczne rosnąc wchłaniają taką samą ilość CO2, jaka później wydziela się przy ich spalaniu) idealnie się do tego nadaje. A wykorzystując biomasę można zarobić grube pieniądze na sprzedaży zielonych certyfikatów, przyznawanych firmom produkującym prąd ze źródeł odnawialnych.



I ciepło, i prąd

Cergia chce, żeby jej nowe bloki były kogeneracyjne, to znaczy, by produkowały jednocześnie ciepło i prąd. Takie bloki są bardziej wydajne energetycznie od konwencjonalnych i dzięki temu ich właściciele dostają w Polsce tzw. czerwone certyfikaty, za które dostaje się spore pieniądze. Innymi słowy, w Toruńskiej Energetyce niemal wszystko przemawia za planowaną inwestycją, bo jest najlepszym z możliwych rozwiązań. Dlatego zgoda właściciela powinna być jedynie formalnością.

Inni też wybierają ten sposób

Podobne plany z podobnych powodów mają inne duże firmy energetyczne w Polsce, m.in. Energa i Enea. W przypadku dużych elektrowni węglowych dochodzi jeszcze jedna przyczyna. Dotąd wiele z nich, by dostać zielone certyfikaty i nie kupować praw do emisji C02, spalało razem z węglem zaliczane do biomasy odpady z tartaków i drewno leśne. W branży nazywano to współspalaniem.

O drewno było łatwiej

W 2008 roku weszły w życie przepisy, które z roku na rok, stopniowo, ograniczają możliwość przyznawania zielonych certyfikatów za produkcję prądu z drewna leśnego i odpadów z niego. Takie prawo wprowadzono po to, żeby w Polsce mogły rozwinąć się na szerszą skalę uprawy roślin energetycznych. Nie rozwijały się one bowiem u nas głównie dlatego, że elektrowniom łatwiej było kupować drewno leśne niż kontraktować uprawy roślin energetycznych. Głównie dlatego, że w przypadku drewna producenci prądu mogli mieć nawet tylko jednego dostawcę (Lasy Państwowe), a chcąc mieć rośliny energetyczne, biorąc pod uwagę rozdrobnienie polskiego rolnictwa, trzeba podpisywać umowy z dziesiątkami, a nawet setkami rolników i z każdym z nich rozliczać się z osobna. Mogłoby uprościć to tworzenie grup producenckich przez rolników uprawiających rośliny energetyczne, ale takie grupy na razie są jedynie w planach.