Wysoki wzrost gospodarczy w krajach Europy Środkowej i Wschodniej może nieco złagodzić skutki kryzysu finansowego w tej części kontynentu - ocenił we wtorek profesor bankowości Hans-Peter Burghof z Uniwersytetu Hohenheim.

"Jednak żaden kraj nie wyjdzie z obecnej sytuacji bez szwanku" - dodał niemiecki ekspert w rozmowie z PAP.

Jego zdaniem, kryzys finansowy w USA już dotarł do Europy i wydaje się narastać w coraz szybszym tempie.

"We wschodniej Europie mamy do czynienia z fenomenem szybkiego wzrostu gospodarczego. Być może trend ten pozwoli zamortyzować skutki kryzysu. Ale tamtejsze instytucje kredytowe również mają udział w międzynarodowym rynku kapitałowym. Nie oczekujmy więc, że kryzys ominie kogokolwiek" - powiedział Burghof.

Jak przypomniał, pierwszym niemieckim bankiem, który popadł w poważne tarapaty w związku z kryzysem, jest Hypo Real Estate, specjalizujący się w kredytach hipotecznych oraz finansowaniu publicznym. Przed bankructwem mają uratować go gwarancje państwa i prywatnych banków opiewające na 35 miliardów euro.

"Problem polega na tym, że obywatele i tak zapłacą za ratowanie zagrożonych banków"

"Kolejne niemieckie banki mogą mieć problemy z refinansowaniem i również będą potrzebować zastrzyku finansowego. Problemy Hypo Real Estate to niestety nie koniec kryzysu w Niemczech" - ocenił Burghof.

Jego zdaniem teoretycznie "każdy bank na kuli ziemskiej można uratować". "Żaden europejski kraj nie pozwoli na upadek zwykłego banku, w którym obywatele lokują swoje oszczędności. Najnowszy przykład to Irlandia. Tamtejszy rząd udzielił generalnej gwarancji dla wszystkich wkładów bankowych, niezależnie od ich wysokości" - powiedział Burghof.

"Problem polega na tym, że obywatele i tak zapłacą za ratowanie zagrożonych banków. Podejmując interwencje trzeba się liczyć z kosztami w innych obszarach, na przykład ze wzrostem inflacji i spadkiem wartości pieniądza" - ocenił.

"Kryzys finansowy został w pewnym sensie uspołeczniony" - dodał ekspert Burghof.