Firmy ubezpieczeniowe przez lata poszerzały zakres ubezpieczeń od żywiołów, nie podnosząc stawek. Możliwe jednak, że wkrótce będą zmuszone podnieść ceny.
Po pierwszych sześciu miesiącach tego roku rentowność sprzedaży polis ubezpieczeń od żywiołów spadła do nienotowanego od dawna poziomu 2 proc. W poprzednich latach wynosiła ona nawet 20–30 proc. Eksperci sygnalizują, że tak gwałtowny spadek może być efektem wysokich wypłat za szkody spowodowane klęskami żywiołowymi z przełomu czerwca i lipca, które kosztowały branżę już ponad 171 mln zł, a towarzystwa są przygotowane na wypłatę kolejnych 103 mln zł. Ale spadek rentowności, choć ostatnio przyspieszył, jest obserwowany od kilku już lat.
– Od kilku lat zakres pakietów dla małych i średnich firm jest bardzo silnie rozbudowywany o nowe klauzule, co przekłada się na większą liczbę i wartość wypłat. Problem w tym, że to rozszerzenie odbywa się bez żadnej zwyżki składki – mówi Marcin Z. Broda.

Lepsze polisy bez zmiany ceny

Z jego szacunków wynika, że w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat tzw. techniczny (czyli uwzględniający zakres polis) spadek stawek sięgnął 50–60 proc. Sygnalizuje też, że towarzystwa, walcząc o klienta, wprowadzają procedury przyspieszające wypłatę odszkodowań.
– Niestety, niektórzy z tą doskonałą likwidacją przesadzają, wypłacając wszystko, czego tylko klient sobie zażyczy – mówi Marcin Z. Broda.
A to kończy się wzrostem wypłat.
Jeszcze dłużej, bo od około 2002 roku, mamy do czynienia z wojną cenową w ubezpieczeniach dużych firm.
Na szczęście nie powoduje to jeszcze dramatu.
– Sytuacja w sektorze jest stabilna – mówi Dagmara Wieczorek-Bartczak nadzorująca ubezpieczenia w KNF.
Wyjaśnia, że pogorszenie wskaźników rentowności jest efektem zbiegu wyższych wypłat m.in. z tytułu szkód żywiołowych z przełomu czerwca i lipca oraz kosztów działalności ubezpieczeniowej przy równoczesnym obniżeniu przychodów ze składek.
– W związku z sytuacją gospodarczą oszczędzają i firmy, i osoby indywidualne, a konkurencja jest ostra – mówi Dagmara Wieczorek-Bartczak.
Spodziewa się jednak, że ubezpieczyciele będą analizowali wysokość składek na przyszły rok i niektórzy zdecydują się na podwyżki.
To prawdopodobne tym bardziej, że sprzedaż polis ubezpieczeń mienia była tradycyjnie ratunkiem dla towarzystw tracących na ubezpieczeniach komunikacyjnych. A rentowność tych ostatnich również spadła w ostatnim czasie i to znacznie bardziej niż ubezpieczeń mienia.
– Zjawiska te powinny znaleźć swoje odzwierciedlenie w wysokości stawek, natomiast silna konkurencja w tym segmencie hamuje trend wzrostowy – mówi Marek Gołębiewski, rzecznik Compensy.
I dlatego podwyżek na razie nie ma.
– W ubezpieczeniach mieszkań i w małym biznesie ruchy są symboliczne i bez żadnej tendencji – mówi Michał Jasiński z porównywarki polisowo.pl.
– Żadnych zmian in plus nie zaobserwowaliśmy i na razie na nie się nie zanosi – mówi Arkadiusz Świercz, prezes multiagencji Consultia.

Drożej po szkodzie

W tej ostatniej kwestii jednak zdania są już podzielone.
– Dla bezpieczeństwa klientów ceny rynkowe powinny zostać zweryfikowane, przy czym w pierwszej kolejności ewentualne skutki tego procesu mogą dotyczyć klientów charakteryzujących się tzw. gorszym przebiegiem szkodowości – mówi Agnieszka Włodarska-Poloczek z Generali.
– Przynajmniej jeszcze przez 12–18 miesięcy trudno mi sobie wyobrazić jakiekolwiek istotne zmiany – mówi Marcin Z. Broda.