Na rynek produkcji prądu może wkrótce trafić od 3 do 4 mln ton zboża. Nowe regulacje grożą zahamowaniem inwestycji w plantacje roślin energetycznych.
Ministerstwo Gospodarki zakończyło konsultacje społeczne i międzyresortowe w sprawie rozporządzenia, którego projekt przewiduje, że ziarna zbóż złej jakości i nieobjętych skupem interwencyjnym będą uznawane za odnawialne źródła energii.
Oznacza to, że elektrownie i elektrociepłownie, spalając węgiel wymieszany ze zbożem, wraz z wejściem rozporządzenia zyskałyby prawo do uzyskiwania wpływów ze sprzedaży tzw. zielonych certyfikatów poświadczających produkcję energii ze źródeł odnawialnych.
Kiedy rozporządzenie może wejść w życie?
– Optymistyczny, ale realny termin to listopad – mówi Magdalena Gawlas z biura prasowego Ministerstwa Gospodarki.
Resort, uzasadniając dopuszczenie zbóż do spalania, podkreśla, że dzięki temu łatwiej będzie Polsce osiągnąć 15-proc. udział energii ze źródeł odnawialnych w zużyciu energii ogółem w 2020 roku. Obowiązek ten nakłada na Polskę prawo Unii Europejskiej. Wprowadzenie nowego uregulowania wydaje się tym bardziej konieczne, że już w 2015 roku firmy już w ogóle nie będą mogły spalać biomasy leśnej, mieszając ją z węglem.
Istnieje jednak ryzyko, że dopuszczenie spalania zbóż będzie oznaczało zdominowanie przez ziarno całego rynku biomasy.
– Wejście w życie proponowanej regulacji w sztuczny sposób dokona dodatkowych przesunięć strumienia biomasy z rynków zielonego ciepła i biopaliw transportowych na jeszcze silniej wspierany rynek zielonej energii elektrycznej, wypychając z niego bardziej perspektywiczne technologie – uważa Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Na inny problem zwraca uwagę Henryk Pyrka, członek zarządu Polskiej Izby Biomasy.
– To dobrze, że ziarno, które nie nadaje się do konsumpcji, zamiast gnić, będzie mogło być spalane, ale z drugiej strony danie elektrowniom możliwości spalania ziarna na dużą skalę może mieć bardzo negatywny wpływ na rozwój plantacji wieloletnich roślin energetycznych – mówi Henryk Pyrka.
Chodzi m.in. o uprawy wierzby energetycznej czy miskantusa – roślin, o których rozwój zabiegały inne firmy z powodu generalnych braków biomasy na rynku, a które mogą w ogóle nie powstać.
Jednak producenci zbóż, którzy naciskają na wprowadzenie nowego rozporządzenia, są innego zdania. Dążą do tego, aby o cenach zbóż nie decydowała wyłącznie sytuacja na rynku rolnym, ale także ich wartość energetyczna.
– Naszym celem nie jest doprowadzenie do produkcji zbóż wyłącznie w celach energetycznych. Chcemy, by cena zbóż na cele energetyczne była dla nas wyznacznikiem minimalnej ceny zboża na rynku – mówi Rafał Mładanowicz, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż.
Ilość zbóż niskiej jakości, które można byłoby wykorzystać na cele energetyczne, prezes Rafał Mładanowicz szacuje na 3–4 mln ton. Ceny takiego zboża wahają się w granicach 200–230 zł za jedną tonę i zdaniem producentów są nieopłacalne. Gdy będzie je można sprzedawać energetyce do spalenia, to cena jednej tony może wzrosnąć do 300–350 zł, co zapewniałoby rolnikom opłacalność sprzedaży.