Warszawska giełda, z której zakupu zrezygnowała giełda londyńska , nie potrzebuje inwestora strategicznego – uważają przedstawiciele rynku kapitałowego. I twierdzą, że należy zmienić koncepcję prywatyzacji polskiego parkietu
Minister skarbu nie zaliczy poprzedniego tygodnia do najlepszych. Po fiasku sprzedaży większościowego pakietu spółki energetycznej Enea, która miała przynieść budżetowi kilka miliardów złotych, zaczęli wykruszać się chętni do zakupu warszawskiej giełdy.

Londyn rezygnuje

Według nieoficjalnych informacji z ubiegania się o większościowy pakiet GPW zrezygnowała giełda londyńska. Kupno warszawskiego parkietu nie wpisuje się w nową strategię London Stock Exchange (LSE). Na placu boju pozostali trzej światowi operatorzy giełdowi: NYSE Euronext, Nasdaq OMX i Deutsche Boerse. Spośród nich jedynie niemiecka giełda oficjalnie komentuje sprawę przetargu i deklaruje zainteresowanie GPW.
– Wierzymy, że Deutsche Boerse będzie najlepszym partnerem w przyszłym rozwoju Giełdy Papierów Wartościowych. Europejski rynek giełdowy stoi obecnie w obliczu zaostrzonej konkurencji, dlatego GPW potrzebuje silnego partnera – mówi Frank Herkenhoff, rzecznik Deutsche Boerse.
Jednak teraz okazuje się, że pomysł sprzedaży pakietu kontrolnego GPW ma przeciwników m.in. wśród przedstawicieli polskiego rynku kapitałowego. Obawiają się, że warszawskiemu parkietowi będzie grozić marginalizacja, a największe i najbardziej płynne spółki zostaną przeniesione na główny parkiet inwestora. Tych obaw nie jest w stanie uspokoić Ministerstwo Skarbu, które zapowiada, że w umowie prywatyzacyjnej zagwarantuje Warszawie niezależność i możliwość stworzenia centrum finansowego Europy Środkowej i Wschodniej.

Warszawa poradzi sobie sama

– Nasz rynek doskonale się rozwija, ma dobre perspektywy. Po PGE czekają nas prywatyzacje innych dużych firm, które zwiększą kapitalizację i wartość obrotów na GPW. To raczej w interesie potencjalnych zagranicznych partnerów jest wmawianie nam, że potrzebujemy inwestora strategicznego – mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Wzrost wartości GPW pozwoliłby na ewentualne uzyskanie z jej sprzedaży w przyszłości znacznie wyższych wpływów niż obecnie. Tymczasem wyceny instytucji finansowych, w tym giełd, spadły po wybuchu kryzysu finansowego.
To nie oznacza, że GPW nie może w ogóle zostać sprywatyzowana. Według TFI i domów maklerskich obecnie najlepszym sposobem byłaby oferta publiczna spółki. Akcje firmy mogłyby trafić do m.in. krajowych inwestorów instytucjonalnych i indywidualnych. Skarb Państwa mógłby sobie zatrzymać pakiet kontrolny lub nawet zejść poniżej 50 proc. w akcjonariacie, jeżeli ograniczone zostałoby ryzyko wrogiego przejęcia GPW, np. dzięki odpowiednim zapisom w jej statucie.
– Nie widzę żadnych korzyści ze sprzedaży GPW inwestorowi branżowemu. To nie jest dobra decyzja. Oferta publiczna byłaby znacznie lepszym wyjściem. Prywatyzacja GPW jest ważna głównie dlatego, że przedsiębiorstwa prywatne są zarządzane bardziej efektywnie i łatwiej podejmować w nich decyzje – mówi członek zarządu jednego z krajowych domów maklerskich.
MSP często wskazuje, że inwestor branżowy i zejście państwa poniżej 50 proc. w akcjonariacie to dla GPW szansa na wdrożenie nowych rozwiązań technicznych i przejęcia innych giełd. Do tej pory GPW kupiła 25 proc. ukraińskiej giełdy Innex i mały pakiet giełdy walutowej w Rumunii. Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, wskazuje jednak, że naszym regionie nie ma już zbyt wielu interesujących celów do przejęć. Technologia też nie jest problemem.
– System transakcyjny można kupić. GPW nie ma problemów z pieniędzmi – mówi szef Stowarzyszenia.
Tylko w ubiegłym roku GPW zarobiła ponad 81 mln zł netto. Razem z zyskami z kilku poprzednich lat, w tym roku ma wypłacić Skarbowi Państwa ponad 500 mln zł dywidendy.
Pytanie jak długo spółka będzie mogła rzeczywiście radzić sobie sama?
– To zależy od tego, jak będzie wyglądać i w jakim tempie będzie przebiegać ewolucja rynku kapitałowego, który zmierza w kierunku konsolidacji – mówi Wiesław Rozłucki, były wieloletni prezes GPW.

Walka z Wiedniem

Na razie warszawski parkiet skupia się głównie na rywalizacji z giełdą wiedeńską, jedynym konkurentem GPW w regionie. Wiedeń, właściciel giełd w Pradze, Budapeszcie i Lublanie, wielokrotnie mówił, że jest zainteresowany przejęciem GPW. Czy jest szansa, aby w przyszłości polski i austriacki rynek zaczęły współpracować?
– To byłby wariant najtrudniejszy. W tym samym regionie tylko jedno miasto może być centrum finansowym. Takiego potencjału jak GPW nie ma tu żadna inna giełda. Jej pozycja będzie się umacniać i to ona powinna odgrywać w takim rozwiązaniu dominującą rolę. Trudno sobie wyobrazić, aby Wiedeń to zaakceptował – dodaje Wiesław Rozłucki.