Raport Fitch Ratings, który przewiduje, że stan finansów publicznych w Polsce będzie się pogarszał, jest nieadekwatny do rzeczywistości europejskiej - ocenił we wtorek premier Donald Tusk.

W poniedziałkowym komunikacie agencja Fitch Ratings podała, że stan finansów publicznych w Czechach, na Węgrzech i w Polsce będzie się dalej pogarszał ze względu na spowolnienie gospodarcze; w Polsce w 2010 r. dług publiczny osiągnie poziom 56,3 proc. PKB, istnieje też ryzyko, że Polska przyjmie euro po 2013.

"Zapoznałem się z raportem Fitch Ratings i muszę powiedzieć, że on jest o tyle nieadekwatny do rzeczywistości europejskiej, że gdybyśmy porównali relację długu publicznego do PKB w wielu innych krajach, szczególnie tych najbardziej rozwiniętych, to Polska nie jest w dramatycznej sytuacji" - powiedział premier w TVN24.

Dodał, że relacja długu publicznego do PKB w wielu państwach Europy, w tym Europy zachodniej, jest dużo bardziej niepokojąca niż w Polsce i "jakoś nie ma alarmujących raportów".

Odnosząc się do diagnozy Fitch Ratings, że w Czechach, na Węgrzech i w Polsce "sytuacja polityczna i cykl wyborczy zwiększają ryzyko poluzowania dyscypliny budżetowej", premier podkreślił, że właśnie z powodu takich sformułowań podchodzi do raportu ze spokojem.

"Te sformułowania pokazują, że ten raport nie jest do końca rzetelną analizą ekonomiczną, tylko bardziej prognozą polityczną" - dodał szef polskiego rządu.

Przypomniał, że na początku roku pojawiła się fala krytycznych raportów dotyczących naszego regionu, a Polska - jak to określił - była "wkładana do jednego worka" z Litwą, Ukrainą, Węgrami, czy Czechami. Zaznaczył, że później ta ocena się zmieniła i teraz Polska postrzegana jest jak "prymus w Europie". "Uważam, że dane pod koniec roku potwierdzą tę relatywnie dobrą pozycję Polski" - powiedział premier.

Tusk podkreślił, że przygotowany przez rząd projekt budżetu państwa na rok 2010 "nie fałszuje rzeczywistości". "Mówimy o wysokim deficycie, a jednocześnie, aby ten deficyt nie był jeszcze większy, proponujemy oszczędności tam, gdzie jest to możliwe decyzją rządu" - powiedział.

Zdaniem premiera przeprowadzenie oszczędności "na drodze ustawowej jest praktycznie niemożliwe, bo nie ma tu wsparcia ze strony opozycji, czy prezydenta".