Fabryka General Motors Manufacturing Poland w Gliwicach stanie we wrześniu na dziesięć dni. Przedstawiciele Opla uspokajają: nie ma powodów do niepokoju.
– Przerwa jest związana z zakończeniem w sierpniu produkcji modelu Astra II oraz dostosowaniem produkcji do popytu – mówi Wojciech Osoś z General Motors (GM).
Nadal nie wiadomo, w jakim stopniu polską fabrykę dotkną planowane w koncernie zwolnienia. Magna, która wraz z rosyjskim Sbierbankiem ma kupić Opla od GM i stworzyć z niego nowy koncern motoryzacyjny, zapowiedziała likwidację 10,5 tys. miejsc pracy w Europie. W Gliwicach jest zatrudnionych 2,5 tys. osób. Według przedstawicieli polskiego zakładu jest za wcześnie na spekulacje, gdyż szczegóły umowy zostaną doprecyzowane w ciągu najbliższych tygodni.
John Smith, główny negocjator ze strony GM, uważa, że umowa może być sfinalizowana do 30 listopada. Do dopięcia transakcji niezbędna jest zgoda Komisji Europejskiej. Tymczasem sprawa już teraz wywołuje polityczną burzę. Zdaniem Petera Mandelsona, brytyjskiego sekretarza ds. biznesu, Komisja zadba o to, by przejęcie Opla nie faworyzowało pracowników w niemieckich zakładach.
W podobnym tonie wypowiada się polski resort gospodarki. Ministerstwo opublikowało komunikat, w którym „wyraża nadzieję, że dalsze działania wobec przedsiębiorstw firmy Opel w Europie będą oparte na ekonomicznym kryterium”.
Już w weekend Guy Verhofstadt, były premier Belgii, zwrócił się do Jose Manuela Barroso, przewodniczącego Komisji Europejskiej, aby sprzedaż Opla była sprawiedliwa dla takich krajów jak Belgia i Wlk. Brytania. Wczoraj na temat Opla w późnych godzinach wieczornych debatował Parlament Europejski.