W zakładach H. Cegielski-Poznań może dojść do zwolnień grupowych. Hempel stracił zamówienia stoczni, ale buduje pod Poznaniem nową fabrykę farb. Meblomor prawie nie ma zamówień na przyszły rok.
W zakładach H. Cegielski-Poznań, które są jednoosobową spółką Skarbu Państwa, przygotowywane są zwolnienia grupowe. Mogą objąć nawet około 500 osób spośród załogi, która liczy obecnie około 1400 pracowników. Firma, której przychody zależą przede wszystkim od sprzedaży silników okrętowych, znalazła się w kłopotach wskutek kryzysu w przemyśle stoczniowym.
– Zanikły zamówienia od naszych głównych odbiorców, czyli stoczni polskich i niemieckich. Cegielski nie był przygotowany na taką sytuację – mówi Bogdan Klepas, pełnomocnik Cegielskiego do spraw komunikacji społecznej.

Zamrożone 200 mln zł

Sytuacja firmy stała się dramatyczna, bo stocznie zrezygnowały z zamówień, do których realizacji Cegielski był przygotowany. Spółka ma w produkcji rozpoczętej dla stoczni zamrożone około 200 mln zł. Bieżący rok zakończy prawdopodobnie stratami.
– Chyba że koniunktura się poprawi. Niemieckie stocznie ma kupić Gazprom, a więc może wznowią produkcję. Niemieckie stocznie wycofały się z zamówień, które zaspokajały nasze potrzeby na ten rok – wyjaśnia Bogdan Klepas.
Teraz H. Cegielski, poza tym, że przygotowuje się do zwolnień grupowych, pracuje także nad nową strategią. Chce się uniezależnić od przemysłu stoczniowego. Stawia między innymi na produkcję zasilanych biopaliwami silników do produkcji prądu. Najbardziej zagrożeni zwolnieniami są pracownicy biurowi i pracujący przy produkcji silników okrętowych.
Równie mocno wyspecjalizowaną firmą jak H. Cegielski jest Meblomor z Czarnkowa. Firma sprzedawała stoczniom ze Szczecina i Gdyni około 30 proc. produkcji. Teraz te zamówienia znikły, a problemy z zamówieniami pogłębia ogólny kryzys, który dotyka przemysł okrętowy.
– Problemy polskich stoczni negatywnie wpłynęły na naszą sytuację. Były jednym z powodów spadku zamówień. Jesteśmy w trakcie zwolnień grupowych, które objęły około 30 proc. załogi liczącej około 190 osób – mówi Andrzej Tykfer, członek zarządu Meblomoru.

Kiedy będzie koniunktura

Prezes Andrzej Tykfer sytuację w przemyśle okrętowym ocenia jako stan ogólnego wyczekiwania na poprawę koniunktury, który obejmuje całą branżę. Począwszy od armatorów, a skończywszy na producentach wyposażenia statków.
– Na razie zamówienia na przyszły rok są sporadyczne. Sytuacja jest dosyć dziwna, bo nikt nie zamawia, a jak zamawia, to na wczoraj. To są bardzo nietypowe zachowania. Tak jakby nikt niczego nie planował z wyprzedzeniem – mówi Andrzej Tykfer.
W przeciwieństwie do Cegielskiego Meblomor jest firmą prywatną, w 82 proc. kontrolowaną przez spółkę pracowniczą, której roczne obroty przed kryzysem wynosiły około 30 mln zł.



Nauczka z lat 90.

Nie wszystkie firmy pracujące dla przemysłu okrętowego znalazły się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Wiele z nich ewidentnie wyciągnęło wnioski z problemów polskich stoczni z połowy lat 90., kiedy to sam Cegielski stracił na zamówieniach dla nich ponad 100 mln zł. Toruński Towimor, znany producent międzyokrętowych dźwigów, od ubiegłego roku już prawie nie sprzedawał polskim stoczniom.
– W ostatnich latach przygotowywaliśmy się do zmiany rynków. Obecnie główne z nich to Korea i Norwegia. W zeszłym roku ok. 5 proc. przychodów dawały nam stocznie polskie. Sytuacja w nich nie wpływa na wyniki i sytuację spółki, ale jesteśmy zainteresowani odbudową ich działalności – mówi Piotr Stypa, prezes zarządu Towimoru.
Toruńska spółka w związku z rozliczeniami ze stoczniami sprzed kilku lat ma jeszcze obligacje stoczni. Szanse na ich wykupienie ocenia jako małe. Za korzystniejsze dla wierzycieli stoczni uważa ich sprzedanie w całości inwestorowi branżowemu niż oddanie w ręce syndyka.

Resort nadal czeka

Ministerstwo Skarbu Państwa nie dostało jeszcze odpowiedzi z Komisji Europejskiej, którą poprosiło o zgodę na przedłużenie terminu sprzedaży majątku stoczni do końca tego roku. Gdyby Komisja nie zgodziła się na przedłużenie terminu zbywania stoczni w drodze przetargów, to wówczas prezes Agencji Rozwoju Przemysłu powinien umorzyć tzw. postępowanie kompensacyjne. Zastąpiłoby ono wnioski do sądu o ogłoszenie upadłości stoczni. Zdaniem specjalistów prezes Agencji poczeka jednak ze swoją decyzją na postanowienie Komisji Europejskiej.
– Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu nie jest związany żadnym terminem na wydanie decyzji o umorzeniu postępowania kompensacyjnego. Niewątpliwie powinien to uczynić niezwłocznie wraz z końcem sierpnia, jednak należy się spodziewać, że poczeka na odpowiedź z Brukseli – uważa mecenas Monika Czekałowska, prawnik z kancelarii Salans.
Gdyby Wojciech Dąbrowski, prezes ARP, zdecydował się nie czekać i umorzyć postępowanie kompensacyjne, oznacza to bankructwo stoczni. Wtedy sprzedażą majątku zakładów zajęliby się syndycy. Wprawdzie stocznie posiadają sporo gruntów (łącznie 160 hektarów) w dobrych punktach Szczecina i Gdyni, na które mogłoby znaleźć się sporo chętnych. Cała procedura upadłościowa mogłaby trwać nawet latami. Nie wiadomo jednak, jaka część pieniędzy trafiłaby do wierzycieli stoczni. Zgodnie z szacunkami, przy sprzedaży majątku stoczni inwestorowi w ramach postępowania kompensacyjnego roszczenia wierzycieli zaspokojone zostałyby w zaledwie 20 proc. Jednak przy tych szacunkach nie były brane pod uwagę pieniądze z tzw. pomocy publicznej. W razie upadłości pomoc publiczna – nawet 1,3 mld euro – musiałaby wrócić do Skarbu Państwa.

Inni nie czekali

Ponieważ nie jest pewne, kiedy i czy w ogóle stocznie w Gdyni i Szczecinie wznowią produkcję, firmy realizują swoje plany niezależnie. Firma Hempel Poland sprzedawała polskim stoczniom w najlepszych latach 3–4 miliony litrów farb rocznie. To było około 40 proc. sprzedaży. Teraz farb okrętowych nie sprzedaje się w Polsce wcale, z powodu spadku zamówień musiała zwalniać ludzi, ale wcale nie zamyka interesów w Polsce.
– Budujemy pod Poznaniem dużą fabrykę farb, o zdolnościach produkcyjnych około 65 mln l rocznie. Jej uruchomienie planujemy w maju przyszłego roku. Inwestycja jest związana z planowanym zamknięciem starej fabryki w Danii – wyjaśnia Adam Wysokiński z Hempel Poland.