Jeśli bank żąda spełnienia warunków, z którymi się nie zgadzamy, warto zapłacić, ale potem odwołać się od decyzji. Najczęściej, jeśli klient złoży reklamację, odzyskuje niesłusznie pobrane pieniądze.
Banki chcą poprawić swoją sytuację finansową, stosując niezbyt uczciwe metody polegające na narzuceniu klientowi dodatkowych opłat. Próbują w ten sposób ratować zyski. W I półroczu zysk netto całego sektora bankowego wyniósł 4,3 mld zł, czyli o ponad 50 proc. mniej niż przed rokiem.
– Chciałem zwiększyć wartość kredytu i wydłużyć termin spłaty. Nie ma problemu z moją zdolnością kredytową i wartością zabezpieczenia. Bank zażądał podpisania dwóch aneksów. Nie pamiętam, czy składałem dwa wnioski o aneks, czy jeden, ale było to podczas jednej wizyty w banku – mówi pan Tomasz, klient GE Money Banku.
Zaproponowano mu, by podpisał jeden aneks dotyczący wydłużenia terminu spłaty, a drugi skutkujący zwiększeniem wartości kredytu. Za pierwszy trzeba zapłacić około 175 zł, za zwiększenie kwoty kredytu ponad 330 zł.
Z takimi sytuacjami możemy się spotkać w innych bankach.
– Bywa to efekt procedur i tego, że aneksy do umów są przygotowywane w różnych departamentach banku. Jeśli nas spotka coś takiego, to nie można się poddawać – radzi Paweł Majtkowski z Finamo.
Jeśli zależy nam na kredycie, to warto podpisać aneksy, zapłacić i później złożyć reklamację.
– Jeśli rzeczywiście zostały niezasadnie naliczone dwie opłaty, jedna z nich powinna zostać anulowana – mówi Katarzyna Ewert z GE Money Banku.
– Nie należy machać ręką na 100 czy 200 zł. Jeśli banki zobaczą, że klienci nie upominają się o swoje pieniądze, to chętniej będą tworzyć takie procedury – mówi Paweł Majtkowski.
Nie ma przepisu, który w takiej sytuacji nakazywałby podpisanie tylko jednego aneksu.
– Aneks czy aneksy do umowy kredytowej to dobrowolna umowa między bankiem i kredytobiorcą – mówi Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Eksperci wskazują też inne sposoby sięgania do kieszeni klientów banków. Gdy kredytobiorca czeka na wpis do księgi hipotecznej, płaci wyższą marżę lub ubezpieczenie kredytu.
– Na wydanie dokumentów potrzebnych do złożenia wniosku o wpis w księdze hipotecznej przy inwestycji deweloperskiej mBank daje sobie 30 dni (w innych bankach wystarcza tydzień). Jeśli wpis pojawił się w księdze, to musi minąć pełen miesiąc rozliczeniowy, by zwiększona marża nie została pobrana. Nawet przez dwa miesiące koszt obsługi kredytu może być wyższy – mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.
W DomBanku wyższa składka płacona jest z góry na określony czas. Jeśli w tym okresie kredytobiorca nie dostarczy zaświadczenia z sądu, kredyt jest automatycznie ubezpieczany na kolejne dziewięć miesięcy.
– Jeśli kredytobiorca planuje, że w ciągu pół roku uzyska wpis do hipoteki, a pojawi się on po siedmiu miesiącach, to musi płacić wyższą prowizję z ubezpieczeniem przez 15 miesięcy – dodaje Mateusz Ostrowski.
Nieprawidłowości dotyczą także spłaty kart kredytowych.
– Część banków niezgodnie z prawem nalicza nie tylko wyższe odsetki, ale także dodatkowe opłaty za spóźnienie ze spłatą, m.in. MultiBank i GE Money. Pieniądze można odzyskać, składając reklamację – mówi Jarosław Sadowski z Expandera.
PRAKTYKI STOSOWANE PRZEZ BANKI PRZY KREDYTACH
● Bank wymusza podpisanie dwóch aneksów do umowy, np. jeden zwiększa wartość kredytu, a drugi wydłuża termin spłaty.
● Poprzez procedury biurokratyczne bank maksymalnie wydłuża okres, w którym musimy płacić dodatkowe ubezpieczenie kredytu, czekając na wpis w księdze hipotecznej.
● Bank zniechęca do zmiany waluty, w jakiej spłacamy kredyt poprzez procentowe określenie, w stosunku do wartości kredytu, opłaty za aneks do umowy kredytowej.
● Przy opóźnieniu w spłacie karty kredytowej część banków pobiera nie tylko karne odsetki, ale też prowizje.
● Banki komplikują procedury likwidacji konta – np. można to zrobić tylko w tym oddziale, w którym zostało ono założone.