Rynek ubezpieczeń na życie skurczył się o 26 proc., bo jest mniej polisolokat. Mimo kryzysu nie słabnie natomiast popyt na polisy ze składkami regularnymi.
Około 13,9 mld zł składek zebrały towarzystwa na życie, wynika z szacunków GP na podstawie wyników większych towarzystw na życie. Oznacza to spadek o 26 proc. w stosunku do rekordowego 2008 roku, kiedy to zebrano 18,7 mld zł składek. Rynek skurczył się bardziej niż szacowaliśmy, zanim podano wyniki dwóch potentatów: PZU Życie i Aviva oraz kilku mniejszych graczy. W PZU Życie składki spadły o 3,4 mld zł (do 3,9 mld zł), a w Aviva o prawie 1,6 mld zł (do 0,82 mld zł). Cały sektor skurczył się o 4,8 mld zł.
– To efekt decyzji o wycofaniu się ze sprzedaży tzw. poliso- lokat, ze względu na ryzyko kredytowe i znikomą rentowność dla ubezpieczyciela – mówi Maciej Jankowski, prezes grupy Aviva w Polsce.
Zwraca jednak uwagę, że spadek to też w części efekt transferu ubezpieczeń związanych z produktami banku BZ WBK Aviva. Ta ostatnia spółka to joint venture, Avivy i BZ WBK, która swoją pierwszą polisę sprzedała w październiku ubiegłego roku, a w pierwszym półroczu zebrała na swoje konto już 153,4 mln zł.
– Nasza składka z ubezpieczeń na życie, ze składką regularną, indywidualnych i grupowych jest na tym samym poziomie co w ubiegłym roku – mówi Maciej Jankowski.
Raczej nie należy się spodziewać, że w tym roku jego firma przeprowadzi jakąś emisję polisolokat.
– To możliwe, tylko jeśli za tym będzie szła dalsza współpraca przy sprzedaży innych ubezpieczeń – mówi Maciej Jankowski.
Na to samo liczy też PZU Życie, które również w I półroczu nie oferowało polisolokat z żadnym bankiem. Ostatnio jednak pojawiła się taka oferta we współpracy z PKO BP, która ma przynieść przynajmniej 1 mld zł składek.
Nie jest to jednak sygnał, że banki i towarzystwa znowu masowo zaczną sprzedawać takie polisy. Przy niskich stopach i większych wymogach kapitałowych wprowadzonych przez nadzór, tylko towarzystwa mające duże nadwyżki kapitałów, będą mogły ofertować takie polisy, a reszta wycofa się z nich z powodu niskiej rentowności i braku kapitałów. Warto zwrócić uwagę, że tylko firmy, które mają w grupie bank (Allianz, ING czy Warta) wciąż oferują takie polisolokaty i dzięki temu dynamicznie rosną.
Małe jest zainteresowanie klientów polisami z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (unit-linked), w których środki trafiają do funduszy inwestycyjnych. To efekt bessy: klienci tracili na takich polisach i albo je zrywali, albo nie kupowali nowych. Teraz gdy koniunktura jest nieco lepsza, widać już pewne oznaki większego zainteresowania.
– Zawsze następuje ono z pewnym opóźnieniem – mówi Marek Fereniec, wiceprezes Aegon, firmy która w czasach koniunktury na takie unit linki, zajmowała nawet trzecią pozycję na rynku.
Dodaje, że możliwe jest osiągnięcie w całym 2009 r. przychodów ze składek na podobnym poziomie. Byłby to dobry wynik, wobec 50 proc. spadku po I półroczu.
– Będzie to zależało od ogólnej koniunktury oraz przyjęcia przez rynek nowych produktów, które zamierzamy zaoferować w najbliższym czasie – mówi Marek Fereniec.
Ostatnio firma wprowadziła ubezpieczenie oszczędnościowe z gwarantowanym dożywotnim świadczeniem, a planuje też nowe ubezpieczenie ochronne.
– Poszerzy to znacznie naszą ofertę, ale ubezpieczenia z UFK stanowić będą jednak nadal ważną cześć – mówi Marek Fereniec.
Chęć towarzystw do oferowania polis ochronnych i inwestycyjnych ze składką regularną to efekt tego, że są one bardziej rentowne niż inwestycyjne ze składką jednorazową. Większe jest też zainteresowanie nimi klientów.
– Klienci coraz częściej pytają naszych przedstawicieli o produkty związane z ochroną zdrowia i życia – mówi Tomasz Bławat, prezes ING.
Również Generali tłumaczy swoje lepsze wyniki sukcesami w sprzedaży polis ze składką regularną.
– W tym segmencie nasz przypis składki wzrósł o 21 proc. – mówi Andrzej Jarczyk, prezes Generali.