Od 2010 roku każdy będzie mógł wykupić polisę zdrowotną, korzystając z ulgi podatkowej. Takie są plany Ministerstwa Zdrowia. Część ekspertów ma jednak wątpliwości, czy uda się wprowadzić dodatkowe ubezpieczenia ze względu na kryzys gospodarczy, brak lekarzy i słabą bazę lokalową szpitali.

Jaki system dodatkowych ubezpieczeń

Jakub Szulc
wiceminister zdrowia
Resort zdrowia przygotował założenia do wprowadzenia systemu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych już od 2010 roku. Nie proponujemy jednak systemu, który likwiduje dotychczas obowiązujący. Możliwość ubezpieczania się na podstawie obecnego systemu prawnego już istnieje. Kłopotem natomiast jest to, że suma składek pobieranych z tytułu ubezpieczeń dodatkowych jest wciąż niewielka. Nam zależy na tym, żeby to zmienić. Aby tak się jednak stało, trzeba mieć, po pierwsze, możliwość stosowania specjalnych zachęt, żeby pacjenci się ubezpieczali. Dlatego powstała idea wprowadzenia ulgi podatkowej. Po drugie, trzeba to obudować odpowiednimi przepisami prawnymi, czyli określić, na jakich zasadach świadczenia komercyjne mają być wykonywane. Jedną z propozycji jest wprowadzenie możliwości, ale nie obowiązku, żeby minister zdrowia mógł określać maksymalny poziom cen oferowanych przez prywatnych ubezpieczycieli. To jest taki bezpiecznik, który moim zdaniem, może być istotny w perspektywie 20–30 lat. Na pewno nie będzie miał znaczenia obecnie.
Paweł Kalbarczyk
przewodniczący Komisji ds. Ubezpieczeń Zdrowotnych Polskiej Izby Ubezpieczeń
Jak powiedział pan minister, dzisiejsze warunki prawne pozwalają na oferowanie i sprzedawanie ubezpieczeń zdrowotnych przez firmy ubezpieczeniowe działające na podstawie obowiązującej ustawy o działalności ubezpieczeniowej. Są one jednak niedostatecznie sprecyzowane. I to nie tylko w tej ustawie, ale również w kodeksie cywilnym. Polisy, które są już oferowane, to w zasadzie ubezpieczenia od złego funkcjonowania systemu publicznego. Ludzie są gotowi płacić dodatkowo za szybszy dostęp do tych specjalistów, do których są najdłuższe kolejki. Niedawno na rynku pojawiły się nowe produkty oferujące dostęp do zabiegów operacyjnych. Są to jednak ograniczone listy procedur. Pojawia się jednak pytanie, jak dużo osób jest gotowych w obecnej sytuacji publicznej służby zdrowia płacić dwa razy za to samo, czyli do niewydolnego NFZ i do prywatnego ubezpieczyciela. Wydaje się, że niewiele. Obecnie z takiej możliwości korzysta, wliczając w to klientów tzw. firm abonamentowych prowadzących działalność ubezpieczeniową bez licencji, około 2 mln osób. Dlatego pewnym sposobem na zwiększenie tego zainteresowania jest wprowadzenie ulgi podatkowej dla osób, które dodatkowo doubezpieczą się. Pytanie tylko, na ile w obecnej sytuacji gospodarczej możliwe jest jej wprowadzenie?
Adam Kozierkiewicz
ekspert ds. ochrony zdrowia
Przede wszystkim należy zastanowić się, co chcemy osiągnąć dzięki wprowadzeniu systemu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Czy chcemy zwiększyć ogólną pulę pieniędzy w systemie, czy też mamy inny cel, np. wykreowanie nowych płatników. I tutaj pojawia się problem. Towarzystwa ubezpieczeniowe przeznaczają na tzw. likwidację szkód w przypadku polis około 38–39 proc. wysokości składki. Pozostałe pieniądze zużywają np. na działalność lokacyjną (lokaty bankowe, kupno obligacji czy innych aktywów). Jest to około 27 proc., które zasilają aktywa firmy.
Prywatne wydatki na ochronę zdrowia wynoszą około 25 mld zł. Z tego na usługi zdrowotne wydawane jest 17–18 mld zł. Mówiąc potocznie, gdyby te pieniądze zostały przepuszczone przez sito towarzystw ubezpieczeniowych, to ile trafi do systemu dostawców.



Jakie zmiany są niezbędne

Renata Jażdż-Zaleska
prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych
Zanim system dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych zacznie na dobre funkcjonować w Polsce, to najpierw należy rozwiązać problem równości podmiotów działających na rynku usług medycznych. Przecież one najczęściej są finansowane z tego samego źródła, czyli przez NFZ. I to niezależnie do tego, czy są to jednoprofilowe szpitale publiczne, czy wielospecjalistyczne szpitale niepubliczne. W 90 proc. ich działalność i tak jest finansowana ze środków publicznych. Ale aby taka równość została wprowadzona, musi nastąpić zmiana, a przynajmniej uściślenie przepisów prawa.
Jakub Szulc
Pamiętajmy, o czym mówiła pani prezes, żeby dokonywać zmian, które będą doprowadzać do równouprawnienia podmiotów. Kłopot nie polega nawet na tym, że nie można przygotować projektu ustawy, który będzie dawał prawo SP ZOZ do bezpośredniego kontratakowania świadczeń zdrowotnych z pacjentem, z firmą ubezpieczeniową czy abonamentową. Problem polega jednak na tym, czy taka ustawa ma szansę na uchwalenie. Taka sytuacja sankcjonuje, niestety, nieprawidłowości na rynku usług medycznych. Wszyscy wiemy, że dochodzi do nich, ale w momencie podjęcia próby jakichkolwiek zmian słychać głośne protesty, że rząd chce łamać konstytucję.
Rudolf Borusiewicz
sekretarz generalny Związku Powiatów Polskich
Moim zdaniem wprowadzenie systemu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych ma przede wszystkim na celu wprowadzenie konkurencji, zarówno między świadczeniodawcami, jak i ubezpieczycielami. Nie możemy wiecznie zasłaniać się konstytucją, która mówi o równości w dostępie do usług medycznych. Nie, trzeba iść w kierunku dobrowolności świadczenia usług medycznych, zarówno przez szpitale publiczne, jak i ich prywatne odpowiedniki. To oczywiście nie zwalnia państwa z finansowania części świadczeń, np. z zakresu ratownictwa medycznego.



Czy szpitale są gotowe

Jakub Szulc
Nie chcemy kierować dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych tylko do niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej (NZOZ) i pozbawić publiczne placówki szansy korzystania z nich. Wydaje się jednak, że naturalnym ich adresatem będą raczej NZOZ, i to z prostego powodu. Są lepiej zarządzane i prężniej działają niż ich publiczne odpowiedniki. Nie ma jednak żadnych intencji, żeby dyskryminować jakiekolwiek podmioty. Przypomnę, że to za rządów Prawa i Sprawiedliwości do ustawy o ZOZ wprowadzono zapis, że SP ZOZ mogą kontraktować świadczenia z prywatnymi ubezpieczycielami w takim samym zakresie, jak może to robić placówka prywatna. Warunkiem jest, aby była to działalność konkurencyjna.
Jerzy Gryglewicz
ekspert ds. ochrony zdrowia
Czy szpitale są gotowe na przyjmowanie prywatnych pacjentów, o tym można dyskutować. Zapewne wiele z nich może to robić, ale są pewne bariery dla rozwoju tego obszaru. Takimi, moim zdaniem, jest przede wszystkim niedobór kadry medycznej. Mamy najniższy wskaźnik lekarzy w UE – około 200 na 100 tys. mieszkańców. Mamy też najstarsze budynki szpitalne. Ich średni wiek to prawie 50 lat, dlatego należy się liczyć z tym, że szpitale nie są gotowe na komercyjnych pacjentów, chociażby ze względu na bardzo słabą bazę lokalową.
Renata Jażdż-Zaleska
Wydaje mi się, że dzięki naszemu doświadczeniu z pacjentami, również komercyjnymi, szpitale niepubliczne są przygotowane do wprowadzenia systemu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych w 2010 roku. Trzeba jednak pamiętać, że pacjent posiadający dodatkową polisę będzie miał odpowiednie wymagania. Musimy się przygotowywać do zapewnienia odpowiedniego standardu pokoi dla takich pacjentów, ale także świadczeń medycznych i około-medycznych. Nie może być bowiem tak, że pielęgniarka po 12- czy 24-godzinnym dyżurze będzie opiekować się pacjentem komercyjnym. Poza tym musimy kalkulować koszty procedur medycznych. Firmy ubezpieczeniowe muszą wiedzieć, jaki jest stopień ryzyka leczenia danego pacjenta, a także, jakie są koszty.



Jak przekonać pacjentów

Jerzy Gryglewicz
W zasadzie trudno obecnie przewidzieć, jak zachowają się pacjenci. W kontekście doniesień prasowych, że oczekiwanie na świadczenia medyczne w sektorze prywatnych świadczeniodawców jest czasami dłuższe niż w przypadku placówek publicznych, zakup dodatkowej polisy wydaje się niepotrzebnym wydatkiem.
Jakub Szulc
Jeżeli porównamy skłonność do płacenia za świadczenia medyczne obecnie i dziesięć lat temu, to widać zdecydowaną różnicę. Polacy coraz bardziej świadomie podchodzą do kwestii zdrowotnych. Zdajemy sobie sprawę, że najtrudniej do systemu będzie pozyskać osoby młode, zdrowe i rzadko korzystające ze świadczeń zdrowotnych. Dlatego może to będzie brutalne, co powiem, ale to jest miejsce na aktywną działalność firm ubezpieczeniowych. Taką, żeby zachęcić klientów do wykupienia dodatkowych polis. Z drugiej strony jest to również pole do działania państwa. Zdajemy sobie sprawę, że system ten będzie właściwie funkcjonował tylko wtedy, jeżeli będzie on powszechny. Tworzenie produktu ekskluzywnego skierowane do garstki osób nie ma najmniejszego sensu.
Paweł Kalbarczyk
Przy obecnej świadomości społecznej o ubezpieczeniach zdrowotnych nie sądzę, żeby zainteresowanie dodatkowymi polisami zdrowotnymi było od razu bardzo duże. Pan minister powiedział o dwóch ważnych mechanizmach, które mogą wpłynąć na jego wzrost. Kolejny to edukacja. Firmy ubezpieczeniowe wchodzące na rynek z ubezpieczeniami na życie borykały się z tym problemem kilkanaście lat temu. Nikt nie wiedział, co to jest ochrona życia czy wypłata świadczenia na wypadek poważnego zachorowania. Dzisiaj to się zmieniło i wiele wskazuje na to, że Polacy wiedzą już, może nie w całej populacji tak samo, ale w dużej większości, przynajmniej w umiarkowanym stopniu, czym jest ubezpieczenie na życie czy ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków. Dlatego przy odpowiednim przekazie i edukacji, głównie poprzez media, przy zderzeniu z niewydolnością publicznej służby zdrowia szybko zrozumieją potrzebę dodatkowego zabezpieczenia środków na ochronę zdrowia dla siebie i swoich bliskich. A ubezpieczenia zdrowotne w bardzo ekonomiczny sposób dają właśnie takie zabezpieczenie.



Czy pacjenci mają uratować system

Paweł Kalbarczyk
Nie zgadzam się z tak postawionym pytaniem. To my wszyscy finansujemy ze swoich pieniędzy ochronę zdrowia, czy to przez opłacanie powszechnej składki ubezpieczenia zdrowotnego, czy to przez prywatne wydatki na świadczenia zdrowotne. To są wszystko nasze pieniądze. Natomiast należy postawić pytanie, w jaki sposób wykorzystywać nasze wspólne pieniądze na tyle efektywnie, żeby wystarczyło ich dla jak największej liczby osób potrzebujących leczenia. Chodzi o to, żeby w systemie finansowania ochrony zdrowia stworzyć takie mechanizmy, aby istniała przejrzystość w wykorzystywaniu całości tych środków i jednocześnie utrzymać element solidaryzmu pomiędzy osobami zdrowymi i chorymi, bogatymi i biedniejszymi. Trzeba likwidować bariery, których wiele dzisiaj wymieniliśmy, a nie dyskutować, jaki system ochrony zdrowia jest lepszy – publiczny czy niepubliczny. Dajmy ludziom prawo wyboru, któremu systemowi wolą powierzyć swoje pieniądze przeznaczone na ochronę zdrowia, a oni sami zdecydują, który jest dla nich lepszy i gdzie dostaną to, czego potrzebują. Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne wsparte ulgą podatkową mogą posłużyć jako powszechnie dostępne narzędzie służące takiemu właśnie wyborowi.
Renata Jażdż-Zaleska
Wprowadzenie systemu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych jest bardzo potrzebne. Funkcjonowanie chociażby firm abonamentowych dobrze obrazuje, jak wpłynęły na poprawę dostępu do świadczeń. Zastanawiam się jednak, czy projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych ma w ogóle szansę wejść w życie w przyszłym roku. Jeżeli tak się nie stanie, to nadal nie rozwiążemy problemu wykorzystania środków na leczenie. Cieszę się, że Gazeta Prawna rozpoczęła dyskusję o systemie ubezpieczeń zdrowotnych. To są ważne sprawy dla pacjentów, dla świadczeniodawców i dla towarzystw ubezpieczeniowych.
Adam Kozierkiewicz
Klient powinien mieć wybór. Niezależnie od tego, czy zdefiniujemy jako pracodawcę, czy obywatela. Druga sprawa dotyczy regulacji prawnych. One nie powinny nikogo uprzywilejowywać ani dyskryminować. Innymi słowy, należy wyrównywać warunki konkurencji. Uważam, że nie ma sensu mówić o wprowadzaniu ubezpieczeń prywatnych, bo one są wprowadzane wbrew wszystkiemu. To jest normalna ekspansja rynkowa. Ona była bardzo duża w latach 2007–2008, kiedy sytuacja materialna Polaków się poprawiła. W tym roku pewnie trochę wyhamuje. Ale sztuczne zabiegi wprowadzania ubezpieczeń prywatnych są moim zdaniem niepotrzebne. Można się zastanawiać, co należałoby zmienić w ustawie o działalności ubezpieczeniowej. Ale absolutnie nie proponowałbym wprowadzania jakiejś dodatkowej ustawy na ten temat. Trzeba zajrzeć do ustawy ubezpieczeniowej i przyjrzeć się, czy jest jakaś wyjątkowa cecha ubezpieczenia od zachorowania, którą warto w tym momencie uregulować.
Jerzy Gryglewicz
Wszystkie projekty ustaw dotyczące dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych były tworzone w resorcie zdrowia, raczej nakładały kaganiec na towarzystwa ubezpieczeniowe, niż stymulowały rozwój. W tym przypadku chodzi o proponowane rozwiązanie dotyczące możliwości ograniczania ceny, jaką prywatni ubezpieczyciele będą mogli płacić świadczeniodawcom. To jest rozwiązanie zupełnie nierynkowe i nierealne. Dziwię się również politykom, że boją się wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Są to przecież rekomendacje okrągłego stołu i tzw. białego szczytu. Na takie rozwiązanie zgadzają się praktycznie wszystkie środowiska medyczne oraz pracodawców.
Rudolf Borusiewicz, sekretarz generalny Związku Powiatów Polskich / DGP
Renata Jażdż-Zaleska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych / DGP
Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia / DGP
Paweł Kalbarczyk, przewodniczący Komisji ds. Ubezpieczeń Zdrowotnych Polskiej Izby Ubezpieczeń / DGP
Jakub Szulc, wiceminister zdrowia / DGP