Dwadzieścia lat transformacji naszej gospodarki to sukces – uważają zapytani przez GP ekonomiści. Największą porażką 20-lecia jest duży obszar ubóstwa i wykluczenia społecznego. Jest szansa, że najbliższa dekada będzie złotym okresem dla polskiej gospodarki.
Dwadzieścia lat transformacji polskiej gospodarki to sukces, choć nie udało się uniknąć porażek. Największa z nich to duży obszar ubóstwa i wykluczenia społecznego – oceniają ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy.
Na pełne podsumowanie jest jeszcze za wcześnie: proces transformacji nadal trwa.
– On się skończy wtedy, gdy pod względem rozwoju będziemy bliżsi Europie Zachodniej – mówi Marcin Piątkowski, ekonomista Akademii Leona Koźmińskiego.
I dodaje, że transformacja jest sukcesem, ale mniejszym niż się wszyscy spodziewali.
– Przez ten okres średnie tempo wzrostu wynosiło u nas 4,5 proc. To dwukrotnie więcej niż wzrost gospodarczy w najbardziej rozwiniętych krajach. PKB per capita wzrósł z około 30 do 45 proc. poziomu w państwach rozwiniętych. To najbardziej ogólna miara polskiego sukcesu – mówi Stanisław Gomułka, ekspert Business Centre Club, były wiceminister finansów.
– Jest jednak faktem, że jeszcze nam daleko do eliminacji luki cywilizacyjnej, jaka powstała w ostatnich dwóch, trzech wiekach – dodaje.

Sukces: wolny rynek

Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego, partnera w Ernst & Young, byłego wiceprezesa NBP, przytłaczająca większość danych na temat dzisiejszego stanu majątkowego Polaków w porównaniu z tym sprzed 20 lat świadczy o tym, że odnieśliśmy sukces. I to nawet przy uwzględnieniu faktu, że cała gospodarka światowa przez ostatnie 20 lat rozwijała się w szybkim tempie.
– To, co jest dziś bardzo widoczne, to duży wzrost stopy zwrotu z edukacji w porównaniu z okresem komunizmu. Wtedy osoba z wyższym wykształceniem mogła być z siebie dumna, gdy sprzedawała marchewki i w ten sposób zarabiała niezłe pieniądze. Dziś osoby, które się kształcą w mądry sposób, pozyskują poszukiwane kompetencje, mogą wygrać znacznie więcej – mówi Krzysztof Rybiński.
– Dziś dobrze wykształcony absolwent wyższej uczelni może pracować wielkiej korporacji, może też tworzyć produkty na miarę gry Wiedźmin sprzedawanej na całym świecie. Taka jest skala tego skoku – od warzywniaka do Wiedźmina – dodaje.
Bezsprzecznym osiągnięciem było też uwolnienie – tłumione przez lata – przedsiębiorczości Polaków.
– To z pewnością wykorzystana szansa. Mimo że mamy nie najlepsze przepisy i przeregulowaną gospodarkę, to jednak na początku lat 90. byliśmy w stanie stworzyć takie prawo, że przedsiębiorczość Polaków wybuchła. Jest tu jeszcze duży potencjał, o czym może np. świadczyć fakt, że przeciętny młody Francuz marzy o tym, aby pracować w administracji publicznej. Przeciętny młody Polak – o tym, żeby mieć własną firmę – mówi ekonomista.
Marcin Piątkowski zwraca uwagę na tempo, w jakim Polska i inne kraje regionu Europy Środkowej i Wschodniej doganiają zachodnich sąsiadów.
– Na koniec ubiegłego roku kraje tzw. nowej Europy, czyli 10 państw przyjętych do UE w 2004 roku, osiągnęło średni dochód per capita na poziomie około 60 proc. dochodu mieszkania starej Unii. To najwyższy poziom od 1500 roku.
– Nowa Europa wkracza w nowy złoty wiek. W przyszłości będzie się rozwijała szybciej niż Europa Zachodnia. Już teraz tempo doganiania Zachodu jest bardzo duże, najwięsze w całej historii. W 1989 roku średni dochód w Polsce był mniejszy niż 40 proc. średniego dochodu europejskiego. Dziś jest to grubo ponad 50 proc. – dodaje.



Porażka: duża strefa biedy

Według ekonomistów, z którymi rozmawialiśmy, największa porażka systemu transformacji jest fakt, że nie udało się uniknąć powstania strefy ubóstwa i wykluczenia społecznego.
– Jest część obszarów, które zdecydowanie wymagają poprawy. Pewne grupy społeczne zostały daleko w tyle i nie partycypują w owocach tych zmian – mówi Krzysztof Rybiński.
– Trudno te grupy jednoznacznie zdefiniować. Nie da się tego zrobić ani sektorowo, ani geograficznie. Teoretycznie najmniej skorzystało rolnictwo. Ale przecież wielu rolników korzysta dziś z dopłat bezpośrednich i modernizuje swoje gospodarstwa. Teoretycznie najbiedniejsza jest ściana wschodnia. Ale i tu są obszary, które rozwijają się bardzo dynamicznie – dodaje.
Według Rybińskiego największym błędem minionego 20-lecia jest zbyt niski poziom inwestycji w kapitał intelektualny.
– Inwestujemy najmniej w Europie w edukację dzieci między trzecim a piątym rokiem życia. Jedna złotówka wydana na edukację dzieci w tym okresie daje większy zwrot niż 1 zł zainwestowany w studenta. Druga zmarnowana szansa to brak inwestycji w infrastrukturę. Inni potrafili zbudować autostrady i nowoczesną kolej bez pieniędzy UE, my zabieramy się za to dopiero teraz – mówi.
Zdaniem Marcina Piątkowskiego nasza transformacja była bardziej udana niż reszty krajów regionu. Polski PKB w stosunku do poziomu z 1989 roku wzrósł najbardziej. Największy błąd w polityce gospodarczej to według niego schładzanie koniunktury na przełomie dekad.
– Dużo kosztowała nas minirecesja z 2001 i 2002 roku. Polska straciła wtedy dużo dystansu do innych gospodarek regionu. To spowolnienie wtedy nie było potrzebne. A było skutkiem zbyt restrykcyjnej polityki pieniężnej połączonej ze zbyt luźną polityką fiskalną – mówi ekonomista Akademii Leona Koźmińskiego.

Szansa: inwestowanie w wiedzę

Krzysztof Rybiński ocenia, że gwarancją sukcesu w kolejnych latach będzie inwestowanie w wiedzę.
– Polska musi budować przyszłość na gospodarce opartej na wiedzy. Nie osiągniemy sukcesu tylko jako kraj, który eksportuje zdrową żywność, czy specjalizuje się na czystym węglu. Musimy być innowacyjni – mówi ekonomista.
– Mamy olbrzymi potencjał. I wielką szansę. Lata 2011–2020 mogą być złotą polską dekadą – dodaje.
Jego zdaniem zaważą na tym takie czynniki, jak duży udział kreatywnego pokolenia w wieku 25–35 lat w populacji i budowa infrastruktury. Ekonomista Ernst & Young zwraca też uwagę na duży potencjał, jaki ma polska nauka w niektórych dziedzinach, np. w informatyzacji.
– W następnej dekadzie w Polsce może powstać firma na miarę Google’a – mówi Krzysztof Rybiński.
Marcin Piątkowski także uważa, że czeka nas złoty wiek. Ale w nieco późniejszej perspektywie i pod pewnymi warunkami.
– Do 2040 roku powinniśmy prawie dogonić Europę Zachodnią, przeciętny dochód powinien wtedy wynosić więcej niż 80 proc. dochodu Zachodu. Musimy jednak zmienić nasze dotychczasowe modele rozwoju – mówi Marcin Piątkowski.
– Dziś opieramy się na imporcie zagranicznych oszczędności i konsumpcji prywatnej, najczęściej na kredyt. A powinniśmy bardziej wykorzystywać własne oszczędności i położyć większy nacisk na wydajność pracy. Szybki wzrost wydajności jest kluczem do sukcesu – dodaje.