W świetle ostatnich wydarzeń na Kaukazie dywersyfikacja dostaw ropy i gazu do Polski przestaje być problemem abstrakcyjnym. Budowa terminalu, który umożliwi nam import gazu ziemnego statkami, jest co najmniej tak samo kluczowa jak uruchomienie Naftoportu przed 15 laty.
Choć służy on obecnie głównie do eksportu rosyjskiej ropy, to sama możliwość sprowadzania surowca inną drogą niż rurociąg Przyjaźń daje naszym rafineriom szanse na przeżycie. Nasze bezpieczeństwo energetyczne wzrośnie, jeśli nawet gaz do Świnoujścia będzie przypływał z rosyjskiego terminala do skraplania gazu, który ma powstać koło Petersburga. Trzeba jednak pamiętać o tym, że zarówno Naftoport, jak i terminal LNG powinny na siebie zarabiać.