Można się oburzać na politykę kredytową banków, które znacznie ograniczyły dostęp – głównie firmom – do źródeł finansowania.
Trudno nie zgodzić się też z premierem Pawlakiem, który niemal przy każdej okazji apeluje o odkręcenie kurków z kredytami dla polskich przedsiębiorców. Teoretycznie też, – patrząc na taki bank jak Pekao, który mimo kryzysu tylko w samym I kwartale zarobił na czysto ponad 0,5 mld zł – trudno zrozumieć ostrożność (by nie powiedzieć kunktatorstwo) banków w udzielaniu kredytów. Zanim rzucimy kamień, warto jednak pamiętać, że banki – i ich zarządzający – w pierwszym rzędzie muszą dbać o bezpieczeństwo powierzonych im pieniędzy oraz o akcjonariuszy, zarówno tych drobnych polskich, jak i wielkich zagranicznych korporacji, którzy w te banki zainwestowali własne pieniądze. Warto też pamiętać ostatnie przykłady banków z USA, Niemiec, Belgi czy Holandii, gdzie rozpasana polityka kredytowa skutkowała tym, że rządy tych państw na ratowanie banków musiały wyłożyć setki miliardów dolarów i euro. Z kieszeni podatników.