Wskaźniki analizy technicznej nie są od prognozowania kursów, ale głównie od obrazowania aktualnych tendencji na rynkach
Postępowanie według prostych sygnałów płynących ze wskaźników analizy technicznej nie uchroniło przed stratami – doniosła jedna z renomowanych agencji informacyjnych, tytułując depeszę: Wykresy akcji oblały test z prognozowania. Nawet w znanych instytucjach brakuje zrozumienia, do czego służy analiza techniczna.
Z obliczeń agencji wynika, że od szczytu ostatniej hossy jesienią 2007 roku do dołka z pierwszej połowy marca tego roku jedynie dwie na osiem podstawowych strategii, opartych na sygnałach kupna i sprzedaży płynących z przebiegu popularnych wskaźników analizy technicznej przyniosły zyski. Najlepiej wypadła strategia bazująca na wskaźniku MACD, opisującym kierunek i siłę trendu: prawie 26 proc. zysku wobec prawie 57-proc. przeceny S&P 500.
Niewiele gorzej wypadł Directional Movement Indicator, wskaźnik pomagający zidentyfikować obecność trendu na rynku danego instrumentu. Taka strategia pozwoliła zarobić 24 proc. (do dziś 9 proc.). Najgorzej wypadł wskaźnik RSI, porównujący ruchy w górę i w dół z zamknięć poszczególnych sesji w określonym czasie. Poleganie na sygnałach płynących z RSI przysporzyło w bessie 49 proc. strat (do dziś 34,1 proc.). Przeszło 40 proc. strat przyniosła również strategia oparta na sygnałach wskaźnika R Williams (do dziś 43,1 proc.) – podpowiada momenty wykupienia i wyprzedania rynku. Jest w tym podobny do Stochastica, który jednak wypadł znacznie lepiej (strata sięgnęła 24,1 proc. w bessie i ok. 22 proc. do dziś). Zbadano jeszcze wstęgę Bollingera (wskaźnik wykupienia i wyprzedania rynku), Parabolic (wskaźnik kierunku trendu) oraz Commodity Channel Index (mierzy odchylenie ceny danego papieru wartościowego od średniej wartości ujętej statystycznie, przez co też jest wskaźnikiem opisującym wykupienie i wyprzedanie rynku). Takie strategie poniosły straty rzędu 30–40 proc. w bessie i 22–40 proc. do dziś.
Widać więc, że znacznie lepiej poradziły sobie w trakcie bessy wskaźniki trendowe, a nie oscylatory. To przypomina o nadrzędności zasady inwestowania zgodnie z trendem ponad wszelkimi innymi regułami. Udowadnia, że wskaźniki analizy technicznej nie są od prognozowania kursów, ale głównie od obrazowania aktualnych tendencji na rynkach. Jednocześnie płynących z nich sygnałów nie można słuchać w oderwaniu od zachowania innych czynników, zwłaszcza kursu instrumentu finansowego.