Najbardziej przydatne wskazówki nadejścia hossy przynosi jednak teoria Dowa opisująca cykle rynkowe.
Wzrost notowań z ostatnich tygodni na naszej giełdzie coraz częściej skłania do stawiania pytań o to, czy do przeszłości odszedł trwający przez kilkanaście ostatnich miesięcy rynek niedźwiedzia, a zaczęła się hossa. Jakie warunki muszą zostać spełnione, by rzeczywiście mówić o rynku byka?
Jedną z najprostszych definicji hossy jest określenie takim mianem ruchu w górę indeksu giełdowego lub szerzej ceny instrumentu finansowego o przynajmniej 20 proc. W obecnych czasach dużej zmienności notowań takie podejście wydaje się mało skuteczne. Bardziej trafne wydaje się opisanie rynku byka mniej wymiernymi elementami. Towarzyszyć mu powinny optymizm inwestorów oraz skłonność do zakupu akcji w przewidywaniu dalszego wzrostu cen akcji.
Najbardziej przydatne wskazówki w tym względzie przynosi jednak teoria Dowa opisująca cykle rynkowe. Wskazuje ona na trzy rodzaje ruchów giełdowych. Główny ruch może trwać krócej niż rok, ale też nawet kilka lat. Średniookresowe zwroty zajmują od dziesięciu sesji do trzech miesięcy. Krótkoterminowy zwrot trwa od kilku godzin do miesiąca. W tym kontekście obecne wydarzenia można co najwyżej traktować jako średniookresowy zwrot w ramach głównego ruchu. Takie podejście przestanie być uzasadnione, gdy czas trwania zwyżki przekroczy trzy miesiące. Stanie się tak w początkach czerwca.
Dow dalej podpowiada, że główne trendy rynkowe mają trzy fazy. Akumulacji – w jej trakcie kupuje się lub sprzedaje akcje wbrew opinii większości, a rynek podlega niewielkim zmianom. W którymś momencie dołączają do tej grupy inni inwestorzy, prowadząc do wzmocnienia i przyspieszenia trendu. Trwa on dotąd, aż nie zacznie się faza dystrybucji, kiedy przeważają inwestorzy o nastawieniu spekulacyjnym. Ostatnie wydarzenia trudno w taki schemat wpisać, bo brakowało wyraźnie okresu akumulacji walorów. W tym kontekście trzeba to traktować jako słabość trwającej poprawy koniunktury. Dow wskazuje też na oczywistą na pierwszy rzut oka zasadę, że trend trwa dotąd, dopóki się nie skończy. Ma ona pomóc w bardziej racjonalnej ocenie wtórnych ruchów względem głównego trendu.
Warto tu przypomnieć sobie, czy w momencie kształtowania tegorocznego dołka i w kolejnych tygodniach mieliśmy sygnały końca bessy.