Inflacja w marcu wzrosła aż do 3,6 proc. Ekonomiści nie mają wątpliwości: efekt wpływu słabego złotego na ceny towarów importowanych zaczął się ujawniać.
Tak wysokiego wzrostu nie spodziewał się nikt, na czele z Ministerstwem Finansów, które szacowało marcowy CPI na 3,5 proc.
Inflacja wzrosła przede wszystkim przez drożejącą żywność. W ciągu poprzedniego miesiąca jej ceny wzrosły o prawie 2 proc.
- Spodziewaliśmy się 0,8-0,9 proc. Prognozowaliśmy, że najbardziej podrożeją owoce południowe, ale nie sądziliśmy, że aż o 12 proc. - mówi Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.
- Wzrost CPI wynika z dużego wzrostu cen żywności, zwłaszcza cytrusów. Kurs walutowy przekłada się na ceny niemal natychmiast - dodaje Tomasz Kaczor z BGK.
Żywność ciągnie w górę tzw. świński dołek.
- Mamy małą podaż żywca na rynku krajowym i dość duży popyt eksportowy na wołowinę. To powoduje wzrost cen mięsa - mówi Dariusz Winek.
- Mamy niedobór cukru w Unii i niską podaż wieprzowiny na rynku krajowym. Wiele wskazuje na to, że w kwietniu możemy mieć inflację zbliżoną do marcowej - mówi Marcin Mazurek, ekonomista BRE Banku.
Eksperci wskazują, że inflacja znów jest poza dopuszczalnym pasmem odchyleń od celu inflacyjnego NBP. Wynosi ono plus-minus 1 pkt proc. od 2,5 proc.
- W kwietniu Rada Polityki Pieniężnej nie powinna ciąć stóp. Wypadnięcie inflacji poza górną granicę pasma odchyleń od celu jest argumentem, by się wstrzymać z kolejną redukcją - mówi Dariusz Winek z BGŻ.