Polska ma 90 proc. nadwyżki w handlu z Gruzją. Z powodu konfliktu w Osetii Południowej polski eksport do Gruzji niemal się zatrzymał.
Jeśli chodzi o realną wymianę gospodarczą Polski i Gruzji, dwustronne kontakty są niemal symboliczne. Polska eksportuje do Gruzji głównie leki, meble i artykuły spożywcze. Nie jest jednak dla nas dużym partnerem gospodarczym. Nasze roczne obroty choć szybko rosną, nadal wynoszą tylko ok. 30 mln dolarów.
- Oni nie mają nam co zaoferować poza winem - mówi Andrzej Polaczkiewicz z Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
W ostatnich latach Gruzja rozwijała się bardzo szybko w tempie ok. 10 proc. rocznie.
- Nie żałujemy, że weszliśmy na ten rynek, bo zawsze warto być pierwszą europejską firmą akwarystyczną na takim rodzącym się rynku - mówi Marta Mielniczek kierownik działu eksportu w firmie Aquael. Teraz jednak sprzedaż na ten rynek została wstrzymana.
- Wysłaliśmy tam dwie dostawy i planowaliśmy kolejne, ale teraz te plany trzeba odłożyć - mówi Marta Mielniczek. Podobnie robią inne firmy.
- W obecnej sytuacji nie ma pewności zapłaty i odbioru towaru, więc firmy wstrzymują eksport do tego regionu - mówi Andrzej Polaczkiewicz.
Gruzja żyje głównie z przesyłu azerskiej ropy naftowej i turystyki. Wojna podcięła te dwa główne źródła gruzińskiej gospodarki.
Największym problemem dla firm jest transport. Najkrótsza droga dostaw towarów z Polski do Gruzji wiedzie przez Rosję, ale jest to droga zamknięta. Dla europejskich firm są tylko dwie drogi dostępu do rynku gruzińskiego: przez Morze Czarne i drogą lądową przez Turcję. Istnieją firmy zajmujące się transportem do krajów kaukaskich, ale koszty dotarcia tam są wysokie.
- Sięgają nawet 50 proc. wartości towaru - twierdzi Marta Mielniczek.