• Popyt na energię rośnie, mocy brakuje, a sprzedawcy nawet nie udają, że konkurują o gospodarstwa domowe. Dlaczego tak jest?
- To prawda, że rynek w Polsce jeszcze nie działa, mimo że formalnie każdy klient może wybrać sprzedawcę. Dzieje się tak, bo brak jednolitych zasad umów pomiędzy dystrybutorami i sprzedawcami energii. Mamy umowy z ponad dziesiecioma dystrybutorami, ale są one bardzo różne i aby sprzedać energię na przykład w Szczecinie i Białymstoku, musimy stosować różne procedury. To powoduje, że rosną koszty administracyjne. Handel staje się skomplikowany, drogi, a opłacalność pozyskiwania nowych klientów wątpliwa. W tej sprawie regulator powinien wziąć inicjatywę w swoje ręce i wprowadzić rozwiązania standardowe, a uchylający się od nich powinni ponosić konsekwencje określone przez regulatora.
• A czy pana zdaniem regulator słusznie proponuje zmuszenie firm do sprzedaży nadwyżek mocy na aukcjach?
- Moim zdaniem wszyscy producenci powinni być zmuszeni do sprzedaży 50-80 proc. produkcji energii przez giełdę. Dopiero wtedy możliwe byłoby ustalenie prawdziwej rynkowej ceny energii, która nie byłaby do zakwestionowania ani przez regulatora, ani przez sprzedawców. Dzisiaj, gdy na giełdzie jest sprzedawane ledwie kilka procent energii, mamy taką sytuację, że nikt nie wie, jaka jest cena rynkowa.
• Sprzedawcy wskazują także, że rozwój konkurencji hamuje deficyt mocy i regulacja cen. Podziela pan te opinie?
- Nowe moce są potrzebne. W Warszawie, gdzie chcemy w 2014 roku oddać do użytku blok o mocy 480 MW, latem z roku na rok popyt na energię rośnie nawet o 10 proc. i są dni, kiedy podaż i popyt są na zbliżonym poziomie. Jednak nie wiem, czy wzrost mocy pozytywnie wpłynie na konkurencję. To będzie kwestia ofert. Natomiast regulacja cen na pewno hamuje rozwój konkurencji, bo ceny zatwierdzane przez URE są najbardziej atrakcyjne na rynku i nie da się złożyć lepszej oferty. Ceny w taryfach zatwierdzonych przez URE to około 19 groszy za 1 kWh, a faktyczna cena rynkowa to 24-25 groszy za 1 kWh.
• Co się będzie dalej działo z cenami?
- Te ceny, które widzimy w Polsce, są dla Polaków wysokie, ale ciągle niższe niż na przykład w Niemczech. Ta różnica jest niewielka, bo to już tylko kilka euro, więc do obecnego poziomu cen trzeba się przyzwyczaić. Sądzę, że w 2009 roku ceny detaliczne mogą wzrosnąć o 25 proc. w stosunku do cen zatwierdzonych przez URE na 2008 rok, a to może nie być koniec.
• Dlaczego nie? Kiedy osiągniemy stabilizację cen?
- Jeśli polska energetyka z powodu decyzji Komisji Europejskiej musiałaby kupować od 2013 roku na aukcjach 100 proc. uprawnień do emisji CO2 to wtedy cena energii konwencjonalnej musiałaby wzrosnąć do około 300 za 1 MWh, bo inaczej inwestycje nie będą opłacalne. Przypomnę, że na IV kwartał tego roku ta energia jest sprzedawana po około 210 zł. Stabilizację cen osiągniemy, jak sądzę, dopiero po znacznej rozbudowie międzynarodowych zdolności przesyłowych. To problem całej Unii, że poszczególne rynki krajowe są ciągle izolowane.
• Czy propozycje KE dotyczące handlu emisjami CO2 po 2012 roku są sprawiedliwe dla polskiej energetyki opartej w ponad 90 proc. na węglu?
- Mam nadzieję, że system ograniczający emisję CO2 przeżyje i stanie się systemem ogólnoświatowym, bo jaka jest alternatywa dla ochrony środowiska i przyszłych pokoleń? W takich krajach jak Polska mniejszy nacisk powinien być położony na energię ze źródeł odnawialnych, a większy na rozwój czystych technologii węglowych. Trzeba wypracować rozwiązania bardziej sprawiedliwie dla wszystkich krajów Unii. Inaczej takie kraje jak Polska zostaną zmuszone do importu energii z innych krajów, gdzie udział energetyki węglowej jest minimalny.
• URE zapowiada uwolnienie cen od stycznia 2009 r. Kiedy powinien podjąć decyzję, żeby sprzedawcy zdążyli przygotować oferty?
- Jeśli chcemy mieć efekt w postaci ofert w styczniu 2009 r., to decyzja powinna być podjęta najpóźniej we wrześniu, bo trzeba czasu na przygotowanie kampanii ofertowych i samych produktów. Jeśli stanie się to później, to firmy nie zdążą się przygotować i rynek zacznie działać później, może od lutego czy marca 2009.
• Oddanie większości zapowiadanych inwestycji w nowe moce planowane jest na lata 2014-2015. Co zrobić, żeby możliwie bezboleśnie przetrwać następną dekadę?
- Oszczędzać energię i to jest realne, bo w Polsce dużo można w tym zakresie zrobić. Do tej pory ceny były stosunkowo niskie i nie było wielkiego zainteresowania oszczędzaniem energii. Zwykle, żeby oszczędzać, trzeba inwestować, a te inwestycje się nie opłacały, bo ceny były niskie. Teraz jest już inaczej. Potencjał do oszczędzania jest bardzo duży także w energetyce. My na przykład ograniczyliśmy straty w dystrybucji energii z 9 do 6 proc., dzięki czemu nasi klienci płacą łącznie za energię i dystrybucję rachunki jedne z najniższych w Polsce.
TORBJÖRN WAHLBORG
objął 1 marca 2008 r. stanowisko dyrektora generalnego Vattenfall na Polskę. Ukończył Politechnikę w Goeteborgu. Pracował jako inżynier w Nynäs Pertroleum, a następnie podjął pracę w Vattenfall