Strach i nadzieje to dwie podstawowe emocje, które rządzą inwestorami na giełdzie.
Grzegorz Zalewski
ekspert DM BOŚ, założyciel portalu futures.pl
Zdecydowana większość funduszy inwestycyjnych działających na rynku polskim uzyskała w ciągu ostatnich 12 miesięcy wynik ujemny. Z tygodnia na tydzień w statystykach i podsumowaniach widać, że jest coraz więcej funduszy, w których strata przekracza 40 procent, a w kilku przypadkach sięgnęła już 50 procent.
Na forach internetowych pojawiają się błagalne wpisy posiadaczy jednostek funduszy akcyjnych: pomóżcie, co mam robić. Niestety, większość owych błagalnych wpisów pochodzi od osób, które stały się posiadaczami jednostek uczestnictwa agresywnych funduszy zdecydowanie przez przypadek. Część skusiły ogromne zyski, o jakich można było przeczytać w mediach i reklamach. Część zaufała doradcom finansowym i pracownikom banków. Zbyt dużo takich niedzielnych inwestorów ulokowało w funduszach pieniądze, które miały być przeznaczone na jakieś wydatki w najbliższym terminie. Pominę tu ekstremalne pomysły niektórych doradców z ubiegłego roku, by brać kredyt hipoteczny i te pieniądze inwestować w fundusze małych i średnich spółek.
Co zrobić, gdy strata z inwestycji przekracza 50 procent, a my nie jesteśmy spekulantem, który liczył się z takim ryzykiem w momencie rozpoczęcia inwestycji? Niestety, w takiej sytuacji każde rozwiązanie może być złe. Mówi się często, że na giełdzie dwie podstawowe emocje to strach i chciwość. Niestety, w przypadku wielu inwestorów funduszy, którzy stracili połowę kapitału, to strach i tylko (aż) nadzieja. Te dwie emocje nie pozwalają im na podjęcie jakichkolwiek działań.
Z jednej strony, nadzieja mówi, że gorzej być już nie może i nie należy sprzedawać, bo może odbije. Ta sama nadzieja pojawiała się, gdy straty wynosiły 15, 20 i 30 procent. Mimo że ta nadzieja jest coraz słabsza, pojawia się strach. Strach, że w momencie gdy sprzedamy bessa się zakończy. Więc lepiej nie sprzedawać. Ale, z drugiej strony, mamy strach przed tym, że będzie jeszcze gorzej. W konsekwencji mamy totalny paraliż decyzyjny.
Niestety, to zjawisko jest nie do uniknięcia, jak napisał autor jednej z najsłynniejszych i najstarszych książek o maniach spekulacyjnych Charles Macka (Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów, 1841) Ludzie, jak słusznie się twierdzi, myślą stadnie; zobaczymy, że stadami popadają w szaleństwo, a wracają do zdrowych zmysłów powoli i pojedynczo. Każdy z tych, którzy podjęli decyzję motywowaną chciwością, teraz musi sam podjąć decyzję co dalej. Pamiętając, że aby odrobić 50 procent strat musi zarobić 100 procent. A to w przypadku funduszy akcji może zająć trzy, cztery i więcej lat.