Tylko szybka prywatyzacja może zapobiec powtórce kryzysu ze stoczniami w innych branżach. Jeśli plany dla stoczni Gdynia, Gdańsk i Szczecin są realistyczne, to możemy liczyć na przychylność Brukseli.
Do Komisji Europejskiej trafiły trzy programy restrukturyzacyjne dla stoczni: Gdańsk, Gdynia i Szczecin. Zdaniem ekspertów, jeśli były przygotowane dobrze, to możemy liczyć na przychylność Brukseli w ich realizacji.
- Komisja Europejska jest nastowiana łagodnie, co widać choćby po tym, jak dużo czasu mieliśmy na przygotowanie programów restrukturyzacyjnych. Jeśli plany są realistyczne, to sadzę, że zostanie przyznany jakiś okres na wyjaśnienia - mówi Wojciech Roman, partner zarządzający działem doradztwa finansowego w Deloitte. Dodaje, że na razie nie ma co się cieszyć, że rozwiązano już problem stoczni.
- Złożenie jakichś dokumentacji nie jest rozwiązaniem problemu. Może być co najwyżej pierwszym krokiem. Potrzeba kolejnych działań restrukturyzacyjnych, w tym dotyczących zatrudnienia - podkreśla.
- Interesy społeczno-socjalne muszą być podporządkowane interesowi ekonomicznemu. Do tego muszą być zaangażowane związki zawodowe - dodaje.
Resort skarbu nie ujawnił szczegółów planów, jednak znane są ogólne założenia. Najwięcej wiadomo o planach, jakie potencjalni inwestorzy - Mostostal Chojnice i norweski Ulstein Verft - mają wobec stoczni szczecińskiej. Pierwszy chce produkować prócz statków także wielkogabarytowe, stalowe elementy konstrukcyjne. Drugi z inwestorów chce ulokować w Szczecinie budowę specjalistycznych jednostek do obsługi platform wiertniczych. Inwestorem dla Stoczni Gdynia ma być z kolei ukraińska spółka ISD, ta sama, która jest właścicielem sprywatyzowanej w 2007 roku Stoczni Gdańsk. Ta stocznia też ma kłopoty. Okazało się, że nie ma podpisanego i uzgodnionego z Komisją planu restrukturyzacji. Bez tego KE może zażądać od Gdańska zwrotu pomocy publicznej szacowanej na 700 mln zł.
- Wśród wymienianych w mediach inwestorów nie widzę takich, którzy odgrywają istotną rolę na rynkach międzynarodowych. Myślę, że trzeba by szukać partnerów, którzy mogliby wspomóc nasze stocznie technologicznie i organizacyjnie. Przyszłość relatywnie małych stoczni, takich jak nasze, leży w wysokiej specjalizacji - mówi Wojciech Roman.
Jeżeli KE nie zaakceptuje planów restrukturyzacyjnych, stoczniom grozi zwrot pomocy publicznej, szacowanej na ok. 5 mld zł. Konieczność zwrotu wsparcia przyznanego przez rząd od 2004 roku polskim zakładom może oznaczać ich upadłość.
- Sprawa stoczni to klasyczny przypadek zaniedbań w reformowaniu polskiej gospodarki i odkładania spraw na później. Takich przedsiębiorstw, a nawet całych gałęzi, jest sporo - PLL LOT, PKP, służba zdrowia, energetyka czy górnictwo. Właściciel państwowy nigdzie na świecie nie okazał się sprawny i efektywny. Dlatego najlepszym wyjściem jest prywatyzacja. Jeśli nie będziemy się spieszyć z prywatyzacją tych branży, to prędzej czy później możemy mieć w nich podobne kryzysy - podkreśla Wojciech Roman.
515 mln zł rząd planuje przeznaczyć w ramach pomocy dla Stoczni Gdynia
224 mln zł z tej kwoty w akcjach PKO BP i ZCh Police