Połowa klientów indywidualnych kupuje samochody na kredyt. Żeby kupić nowe auto, Polacy zadłużają się średnio na około 40 tys. zł. Najtańszy kredyt producenta już na poziomie 2 proc., ale tylko na wybrane modele.
Koncerny samochodowe coraz częściej oferują atrakcyjne finansowanie kupna samochodu, żeby przyciągnąć klientów do salonów. Niechętnie zdradzają szczegółowe wyniki promocji.
- Szczegółowe dane to tajemnica, można powiedzieć, że przynajmniej 50 proc. klientów detalicznych kupuje auta korzystając z różnych form kredytowania - mówi Wojciech Osoś, z biura prasowego General Motors Poland.
Podobne szacunki prezentują przedstawiciele innych koncernów.

Kredyt mile widziany

Na tej podstawie można oszacować, że w tym roku na kredyt kupimy około 100 tys. nowych aut. Za około 40 proc. zakupów odpowiadają klienci flotowi, którzy korzystają zwykle z leasingu lub wynajmu długoterminowego. Przy założeniu, że w tym roku sprzedaż nowych aut wyniesie 330 tys., klienci indywidualni kupią około 200 tys. nowych aut.
Choć nie ma na ten temat oficjalnych statystyk, to uczestnicy rynku obserwują też wzrost wartości kredytu.
- Można zaleźć wyliczenia, że przeciętny kredyt na koniec pierwszego kwartału 2007 r. wynosił około 38,5 tys. zł, a pod koniec marca było to już 42 tys. zł. W naszym przypadku średni kredyt w 2007 r. wynosił 39,4 tys. zł - mówi Paweł Florkiewicz z biura prasowego Santdander Banku.
Jego bank to jeden z czterech (obok Dominet Banku, GE Money Banku i Getin Banku) niezależnych od firm motoryzacyjnych graczy na tym rynku, których oferty można znaleźć w salonach samochodowych. Oferują tradycyjne kredyty, ale wchodzą też we współpracę przy konstruowaniu ofert promocyjnych na kredytowanie zakupu, współfinansowanych przez producentów. Na przykład Hyundai ma kredyt 50/50 (połowę płaci się przy zakupie auta, a resztę za rok) oferowany we współpracy z Getin Bankiem, ale tylko dla wybranych modeli: Getz i I30.
- Przymierzamy się do wprowadzenia takiego kredytu na zakup Accenta - mówi Monika Wilk, rzecznik Hyundai.
Dodaje, że z tej oferty korzysta około 50-60 proc. kupujących promowane w ten sposób auta. Podobnym zainteresowaniem cieszy się zwykła oferta kredytowa (we współpracy z Santander Bankiem i GE Money Bankiem).
- Z oferty kredytowej korzystają zwykle kupujący mniejsze auta - mówi Monika Wilk.
Dodaje, że w przypadku droższych modeli kupowane są one albo za gotówkę, lub - co częstsze - przez firmy, a więc z wykorzystaniem leasingu.

Tańszy kredyt producenta

Najwięksi sprzedawcy samochodów mają swoje banki. Stąd w ich salonach można znaleźć oferty znacznie tańsze od standardowej oferty banków, które oferują oprocentowanie na poziomie 10-11 proc.
Najbardziej popularne są tzw. kredyty 50/50, które polegają na tym, że w momencie zakupu wpłacamy połowę wartości auta, a resztę np. po roku, ale bez odsetek. Trzeba zwykle doliczyć 3-5 proc. prowizji. Tak sprzedawcy usiłują zrekompensować sobie niskie oprocentowanie pożyczek. Podobnie jest w przypadku ofert nieoprocentowanego kredytu na dwa, pięć lat. Promocyjne warunki często odnoszą się tylko do wybranych, mniej poszukiwanych modeli, lub mają pomóc w sprzedaży aut z poprzedniego roku. Na przykład Fiat przyciągał ostatnio klientów reklamami kredytu 5x0, czyli udzielając nieoprocentowanego kredytu na pięć lat. Oferta dotyczyła jednak tylko modeli Linea i Brava z 2007 roku. Na Fiaty z tego roku promocja jest ograniczona do dwu-, trzyletniego okresu kredytowania.
Alternatywą dla kredytu są opusty. Na przykład na Astrę Classic kupowaną za gotówkę można dostać 5960 zł opustu. Jeśli korzystamy z promocyjnej oferty kredytowej GMAC, opust może wynieść 2960 zł. Opłacalność zależy głównie od tego, na jak długo chcemy pożyczyć pieniądze. W Oplu promocyjna stawka 3,99 proc. jest tylko przy kredycie do 36 miesięcy. Przy kredytach na cztery i pięć lat rośnie ona już do 5,99 proc. Oznacza to, że jeśli bierzemy kredyt na nasze przykładowe auto na 48 miesięcy, to nieco bardziej opłaca się przynieść gotówkę (nawet pożyczoną na 11 proc.) do salonu i dostać 6 tys. opustu. Pożyczając 20 tys. zł na 5,99 proc. zapłacimy 2,5 tys. zł odsetek, a przy kredycie na 11 proc. będzie to 4,8 tys. zł. To 2,3 tys. zł więcej, a zyskujemy przynajmniej 3 tys. zł opustu, bo wiadomo, że przy zakupach za gotówkę sprzedawcy są w stanie albo zejść z ceny albo dodać jeszcze jakieś wyposażenie w cenie.

Kredyt czy opust

Różne warianty kredytu powinni rozważyć też klienci Toyoty, w której salonach pojawiła się oferta Niska rata. Zakłada ona spłacanie możliwie niskich rat miesięcznych, przy założeniu, że na koniec okresu kredytowania pozostaje nam do spłaty jedna duża rata. Na przykład przy aucie za 86 tys. zł, przy kredycie na 36 miesięcy zakłada się że ostatnia rata wyniesie około 30 tys. zł. Można ją spłacić wymieniając samochód, a resztę przeznaczyć na wpłatę własną na nowe auto. To oferta dla osób ceniących sobie wygodę i chcących cały czas jeździć autem na gwarancji. To jednak dość droga opcja, bo oprocentowanie takiego kredytu to 9,99 proc. Alternatywą może być inna opcja promocyjnego kredytu, w którym wysokość oprocentowania rośnie wraz z długością okresu kredytowania, np. dwa lata - 2 proc., trzy lata - 3 proc. i cztery lata - 4 proc. Pożyczając 52,5 tys. zł na cztery lata przy promocyjnym kredycie zapłacimy ratę 1128 zł, przy czym po tym terminie auto będziemy mieli spłacone w całości. Korzystając z kredytu - Niska rata na ten sam okres będziemy płacili niewiele niższą ratę, bo 921 zł, a do spłaty zostanie około 25 tys. zł. Niestety, te promocyjne warunki taniego kredytu są dostępne tylko dla niektórych, zwykle podstawowych wersji poszczególnych modeli.
Przy założeniu, że w tym roku sprzedaż nowych aut wyniesie 330 tys., klienci indywidualni kupią około 200 tys. nowych aut. / ST