Już 5 proc. budżetu na żywność wydajemy, stołując się poza domem. 9 mld zł wydamy w restauracjach, a 13 mld zł w barach, kawiarniach i fast foodach. Obroty polskiej gastronomii rosną o 10 proc. rocznie.
Holenderski właściciel grupy AmRest, która przejęła we wtorek 5 proc. akcji w sieci restauracji Sfinks, nie ukrywa, że interesuje go zwiększenie zaangażowania w łódzkiej firmie. AmRest prowadzi w Polsce lokale m.in. takich światowych marek, jak KFC i Pizza Hut, i dobrze wie, że polski rynek gastronomiczny wchodzi w najlepszy etap rozwoju.

Polacy wyszli z domów

Zdaniem ekspertów polski rynek jest bardzo perspektywiczny. Mimo wyraźnej poprawy, statystyczny Polak tylko kilka razy do roku bywa w restauracji. Inaczej niż przeciętny Anglik, Francuz, Włoch lub Niemiec, który chodzi do restauracji 50-70 razy w roku, lub Amerykanin, który bywa w nich średnio 150 razy w roku. Znacznie częściej korzystamy z usług fast foodów, ale to przychody firm gastronomicznych nastawionych na zamożnych klientów rosną najszybciej - nawet 30 proc. rocznie.
- Naszymi klientami są biznesmeni, artyści i sportowcy - mówi Mariusz Zarzycki, prezes winiarni Vinoteka LaBodega. Firma nie planuje otwarcia nowych placówek, ale musi rozbudowywać te istniejące, bo brakuje w nich miejsc.
- Polski klient może jest coraz bardziej zamożny, ale też bardziej wymagający - uważa Andrzej Blikle, właściciel sieci kawiarni i sklepów delikatesowych.
W sumie z naszych domowych budżetów przeznaczanych na żywność około 5 proc. wydajemy na jedzenie poza domem. Dla porównania, Amerykanie wydają połowę.
Szacunki mówią, że w tym roku w różnych lokalach gastronomicznych wydamy 22 mld zł, czyli aż 2 mld zł więcej niż przed rokiem. Z tego 8-9 mld zł zostawimy w restauracjach, a resztę w pubach, kawiarniach i barach szybkiej obsługi. Jednorazowe wydatki w punkcie gastronomicznym nie rosną szybko, ale coraz częściej jadamy poza domem. W ubiegłym roku Polak wydał na konsumpcję poza miejscem zamieszkania około 526 złotych. Rok wcześniej 460 złotych. Bardzo daleko nam do krajów Europy Zachodniej, jeśli chodzi o wydatki na jedzenie poza domem i liczbę placówek gastronomicznych. Wzrost dochodów powoduje jednak, że coraz częściej decydujemy się na posiłki poza domem.

Gastronomia inwestuje

Największą firmą gastronomiczną na polskim rynku nadal jest McDonald. O rynek trwa jednak ostra walka. AmRest, największy konkurent McDonalda, planuje w tym roku otwarcie w Polsce około 50 nowych restauracji.
- W 2008 roku połowa wszystkich naszych otwarć na świecie będzie miała miejsce w Polsce - mówi Mateusz Sielecki z AmRest.
Najszybciej mają być rozbudowywane restauracje KFC, ale w drugiej połowie roku w Polsce ma się też pojawić pierwszy Starbucks Cafe, znana na świecie sieć kawiarni. W 2007 roku polski rynek był dla amerykańskiej firmy największym źródłem przychodów.
Sfinks, którego akcje kupił AmRest, także zapowiada nowe lokale.
- Chcemy otworzyć w tym roku 30 restauracji - mówi Leszek Rodak, prezes Sfinksa. 11 placówek już działa. Firma inwestuje także poza granicami. Ma restauracje w Pradze, Budapeszcie i w Rumunii. W ciągu czterech lat Sfinks chce zwiększyć posiadaną sieć lokali gastronomicznych do 300 placówek. Leszek Rodak zwraca uwagę, że Polacy nie są przyzwyczajeni do jadania poza domem, a przyzwyczajenia zmieniają się bardzo powoli. Jednak właśnie perspektywa zmiany nawyków decyduje o dużym potencjale naszego rynku.
- W ciągu czterech lat chcemy mieć 100 restauracji - mówi Jan Kościuszko, szef sieci Polskie Jadło.
Cały ubiegłoroczny zysk firmy został przeznaczony na inwestycje. Restauracje, które mogą się pochwalić dwucyfrowym wzrostem sprzedaży, uzyskują to zwykle dzięki budowie nowych placówek. Ich liczba w skali kraju rośnie o ponad 30 tys. rocznie. I pojawią się problemy.
- Chcemy w tym roku otworzyć 15 nowych placówek, ale są kłopoty ze znalezieniem atrakcyjnych lokalizacji - mówi Dariusz Bąk z Telepizzy.
Eksperci zwracają uwagę, że mimo dużego potencjału, wydatki na jedzenie poza domem rosną wolniej niż sprzedaż detaliczna.
- Polacy mają więcej pieniędzy, ale nie muszą tej nadwyżki zostawiać w lokalach gastronomicznych - twierdzi Andrzej Blikle.

Duzi liczą na franszyzę

Z punktu widzenia firm gastronomicznych najprostszym i najtańszym sposobem rozbudowy własnej sieci jest franczyza. Nie brakuje osób zainteresowanych wejściem do sieci z własnym lokalem lub budową takiego lokalu. W Polsce, w gastronomi, działa już ok. 70 sieci franczyzowych.
- Mamy tylko jednego franczyzobiorcę w Rumunii, ale planujemy rozwój naszej sieci w kraju w oparciu o ten system sprzedaży - mówi szef Sfinksa.
- W naszej sieci jest dziewięć placówek w Warszawie i tyle samo poza stolicą. Tylko w Warszawie są to nasze placówki, reszta to punkty franczyzowe - dodaje Andrzej Blikle.
Trwa wyścig o polski rynek gastronomiczny. Kto szybciej zainwestuje, rozbuduje swoją sieć, ma szanse na rosnące latami dochody.
ZE STRONY PODATKÓW
Nie uznaje się za koszty uzyskania przychodów firmy wydatków na reprezentację, zwłaszcza na usługi gastronomiczne, zakup żywności i napojów, alkoholu (przepisy ustaw o podatkach dochodowych). Usługi gastronomiczne oraz poczęstunki artykułami spożywczymi stanowią formę reprezentacji. Zatem wszelkich wydatków związanych z takimi formami podejmowania kontrahentów lub potencjalnych klientów, np. obiadów w restauracjach, bez względu na to, przy jakiej okazji ma to miejsce, nie można zaliczyć do kosztów podatkowych. Zdarza się jednak, że firma zamawia np. ciastka czy cukierki, na opakowaniu których jest jej nazwa i adres. Słodycze te wręczane są klientom. Wydatki na takie artykuły spożywcze mogą być zaliczone do kosztów firmy. KT
Polacy wyszli z domów. Zdaniem ekspertów polski rynek jest bardzo perspektywiczny. Mimo wyraźnej poprawy, statystyczny Polak tylko kilka razy do roku bywa w restauracji. / ST