Znacznie ponad 15 mld zł będzie kosztowało sektor finansów publicznych wprowadzenie dwóch niższych stawek PIT od 2009 roku i utrzymanie ulgi prorodzinnej. Niełatwo będzie skonstruować przyszłoroczny budżet spełniający wymagania Komisji Europejskiej.
Szacunki odnośnie do ubytku dochodów z tytułu ulgi prorodzinnej i zmniejszenia podatków były dość dokładnie policzone - mówi ekonomista Stanisław Gomułka, do niedawna wiceminister finansów. Wtóruje mu resort finansów.
- Ubytki z tego tyłu są uwzględnione w prognozie dochodów na rok 2009 i były zawarte w aktualizacji programu konwergencji - mówi Jakub Lutyk, rzecznik Ministerstwa Finansów. Rząd liczy, że szybki rozwój gospodarczy zwiększy dochody z np. podatków pośrednich, a wzrost płac i zatrudnienia zniweluje wpływ obniżki podatków na docho- dy z PIT. Pytanie brzmi, czy gospodarka nie spowolni pod wpływem niższego wzrostu na świecie.
- Założenie, że wystarczy powolny wzrost wydatków przy szybszym wzroście dochodów, jest niebezpieczne, bo w większym stopniu uzależnione od wzrostu. Kiedy gospodarka spowalnia, nie tylko przestają rosnąć dochody, ale mogą zacząć rosnąć wydatki, np. na zasiłki dla coraz większej liczby bezrobotnych. A my nie wiemy, kiedy gospodarka zwolni - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.
Ale jak przekonuje były wiceminister finansów, nawet wolny wzrost wydatków w tym konkretnym przypadku oznacza mocno zacieśnienie dyscypliny budżetowej w celu wypełnienia zobowiązań zapisanych w programie konwergencji.
- Wydatki nominalne publiczne całego sektora, w tym rządu, będą mogły mogą rosnąć w tempie 6-7 proc. rocznie uwzględniając finansowanie projektów unijnych. A to oznacza niezwykle mocną dyscyplinę budżetową przez 2009 i 2010 rok. To wszystko musi się odbyć bez większych reform, bo przecież słyszeliśmy, że rząd Donalda Tuska nie będzie eksperymentował z reformami. Około 70 proc. wydatków budżetu centralnego jest prawnie zdeterminowane istniejącymi ustawami, a więc redukcja wydatków musi się skupić na pozostałych 30 proc., co może oznaczać konieczność cięć niektórych wydatków - przekonuje Stanisław Gomułka.
Jego zdaniem zagrożenie ze strony spowolnienia gospodarczego jest, ale nie jest ono duże.
- Nawet jeżeli wzrost gospodarczy będzie na zakładanym przez ministerstwo poziomie 5 proc., to i tak realizacja budżetu na rok 2009 będzie niezwykle trudna, bez próby zreformowania sztywnych wydatków państwa - mówi Stanisław Gomułka.
- Taki budżet pochwali zapewne Komisja Europejska, a z drugiej strony można mieć wątpliwości, jak taki budżet przyjmie Sejm czy społeczeństwo, biorąc pod uwagę chociażby naciski płacowe ze sfery budżetowej - mówi były wiceminister finansów.
Resort finansów jest w trakcie przygotowywania założeń ustawy budżetowej na 2009 rok - zazwyczaj rząd przedstawia takie założenia w połowie czerwca.
- Deficyt sektora finansów publicznych w przyszłym roku jest już zapisany i ma wynieść 2 proc., co oznacza przełożenie na budżet centralny w postaci deficytu na przyszły rok w wysokości ok. 15 mld zł przy wykonaniu budżetu centralnego na poziomie ok. 20 mld zł w tym roku - ocenia Gomułka.
To właśnie obecnie dobre wyniki wykonania budżetu skłaniają ekonomistów do ostrożnego optymizmu.
- Ryzyko wzrostu deficytu przy tak szeroko zakrojonych planach obniżenia podatków jest zawsze, ale na razie wszystko to wygląda dość realistycznie, a przesłanką do tego jest też aktualne wykonanie ustawy budżetowej - twierdzi Ryszard Petru.
- Sytuacja od kilku lat się nie zmienia, obniżamy deficyt przy w sumie niewielkim wysiłku reformatorskim ze strony rządu, decyduje o tym dobra sytuacja gospodarcza. Nasze prognozy, choć mniej optymistyczne niż resortu finansów, nie przewidują przekroczenia kluczowej wartości deficytu finansów publicznych na poziomie 3 proc. PKB - podsumowuje Remigiusz Grudzień z PKO BP.
OPINIA
JANUSZ JANKOWIAK
ekonomista, Polska Rada Biznesu
Czy uda się obniżyć deficyt sektora finansów publicznych do poziomu wymaganego przez Komisję Europejską zależy od tego jak rząd podejdzie do tematu oszczędności. Będzie to zadanie trudne, bo dodatkowo, oprócz kosztów związanych z obniżeniem stawek PIT i z ulgą prorodzinną, trzeba się liczyć z wyższą składką Polski do budżetu UE, a także wyższym kosztem indeksacji rent i emerytur związanym ze wzrostem wynagrodzeń. Poszukiwaniu oszczędności służą obecnie konsultacje ministra finansów z poszczególnymi szefami resortów. Nie ulega wątpliwości, że przed rządem stoi trudne zadanie.
Skutki dla finansów publicznych / DGP