Na zakazie handlu w święta najwięcej mogą stracić małe sklepy, które nie są w stanie zrekompensować sobie przerw w pracy. Konkurencja ze strony dużych sieci jeszcze wzrośnie.
• Wzrosła liczba klientów, którzy robili zakupy w supermarketach, a nie większych hipermarketach. Z czego to wynika?
- Supermarkety są bliżej klienta - dlatego, że są mniejsze i bardziej elastyczne, jak też dlatego, że znajdują się bliżej miejsc zamieszkania klientów, są w większej liczbie mniejszych miast. Mają bardziej sprofilowaną ofertę, są mniej męczące. Obecnie mamy też do czynienia z trendem sięgania po produkty z wyższej półki cenowej, ale także jakościowej. Owszem są one droższe, ale klienci są coraz bardziej skłonni więcej zapłacić za komfort bliskości zakupów i sprofilowaną ofertę. Dzięki temu supermarkety rosną, powstają w kolejnych miejscowościach.
Wprowadzenie zakazu handlu w święta rzeczywiście odbiło się na sieciach handlowych spadkiem przychodów, zwolnieniami?
- Największe sieci - posiadające największy potencjał operacyjny, finansowy, marketingowy - potrafią zrekompensować uszczerbek w sprzedaży. Na przykład używając instrumentów wsparcia sprzedaży na krótko przed dniem wolnym, stosując odpowiednią politykę promocji, wydłużając godziny pracy, być może - za jakiś czas, gdy koniunktura się pogorszy - sięgając po wyższą marżę. Ale nie wszyscy są w stanie sobie to zrekompensować i nie do końca. Przepisy o zakazie handlu w święta nie traktują wszystkich równo. Jeśli prowadzi pan nieduży sklep osiedlowy, zatrudniający trzy osoby, musi go pan zamknąć. Ale jeśli nikogo pan nie zatrudnia - bo pracuje u pana córka i żona - może pan spokojnie handlować. Wbrew pozorom takich przypadków jest dużo. A dyskryminacja zawsze boli i tworzy złe gospodarczo precedensy i próby obejścia.
Ale co w tym złego, że mały, niezależny handel kwitnie?
- Niecały i kosztem klienta. I to często tego najmniej zamożnego, którego często nie stać na to, żeby raz w tygodniu przywieźć zakupy samochodem z hipermarketu, bo tego samochodu nie ma. W sytuacji, kiedy tylko niewielka liczba sklepów jest otwarta, bo inne muszą być zamknięte, można dowolnie windować marże. Restrykcje odbiją się na najmniej zarabiających także dlatego, że duże sieci, które chcą zrekompensować wolne dni, też zaczną podnosić marżę. W ujęciu szerszym, rynkowym, wysiłek dużych graczy skieruje się na budowę małych obiektów, co doprowadzi do szybszej konsolidacji rynku, a ostatecznie - do zaniku niezależnego handlu - małe sklepiki nie wytrzymają konkurencji i albo się sprzedadzą, albo zamkną. We Francji, po 15 latach takich restrykcji, udział niezależnych sklepów spadł z 23 proc. do około 3 proc.
Jak za rok będzie wyglądał rynek, zarówno pod względem przyzwyczajeń konsumentów, jak i kierunków rozwoju sieci handlowych?
- Z jednej strony umocnią się centra handlowe. To będzie rosnący segment. Równolegle na rynku pojawi się jeszcze więcej sklepów o mniejszych powierzchniach, nawet w obszarach wiejskich. Jeśli chodzi o konsumentów, coraz większa ich liczba będzie sięgać po produkty z wyższych półek. Po drugie, ponieważ zaczniemy odczuwać symptomy dekoniunktury, dojdzie do polaryzacji - kosztem segmentu standardowego zyska z jednej strony dyskont, a z drugiej - najwyższy delikates. Na rynku zaczną pojawiać się coraz częściej specjalistyczne super- i hipermarkety; przykładowo - tylko z butami, odzieżą, elektroniką.
ANDRZEJ FALIŃSKI
doktor nauk humanistycznych. Od 1999 roku w biznesie: były dyrektor Izby Przemysłowo-Handlowej Inwestorów Zagranicznych, od 2000 roku dyrektor POHiD