Profesor Nouriel Roubini przyjmuje milcząco, że aktualnie mamy do czynienia z recesją w Stanach Zjednoczonych. Trudno polemizować z tak postanowioną tezą, ponieważ o tym, czy amerykańska gospodarka znajduje się w fazie recesji, dowiadujemy się zazwyczaj już po fakcie, czyli po publikacji amerykańskiego National Bureau of Economic Research.
Załóżmy, że rzeczywiście od pierwszego kwartału bieżącego roku amerykańska gospodarka weszła w fazę recesji. Definicyjna recesja musi trwać minimum dwa kwartały, stąd ośmiomiesięczna recesja uznawana jest za stosunkowo krótką. W latach 30. recesja trwała 43 miesiące. Roubini oczekuje recesji trwającej do 18 miesięcy, czyli zbliżonej do tej z lat 1973-1975 i 1981-1982, kiedy recesja trwała 16 miesięcy. Skala problemów amerykańskiej gospodarki jest niewspółmiernie duża w porównaniu z poprzednimi kryzysowymi sytuacjami, albowiem dotyka dużych sektorów gospodarki, takich jak rynek nieruchomości, sektor gospodarstw domowych, rynek kredytowy czy wreszcie sektor finansowy.
W tym ostatnim przypadku sprawa wydaje się o tyle poważna, że istnieje zawsze możliwość pojawienia się efektu domina, potęgującego rozmiary kryzysowej sytuacji. Stereotypowe porównanie systemu finansowego do obiegu krwionośnego światowej gospodarki nabiera w aktualnej sytuacji szczególnie na znaczeniu. Prawdopodobnie to właśnie wyniki sektora bankowego będą mogły wskazywać na ewentualne wychodzenie poszczególnych zapaści gospodarek poszczególnych krajów.
To, co szczególnie nas powinno interesować, to wyniki europejskiego sektora bankowego, w tym szczególnie sektora niemieckiego (naszego największego partnera handlowego), który ze względu na wysoki stopień zaangażowania w sektor nieruchomości może przeżywać jeszcze trudne chwile. Jeżeli przyjmiemy, że w Stanach Zjednoczonych mamy już do czynienia z recesją, wówczas z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że z opóźnieniem dwóch do trzech kwartałów kraje UE będą przeżywały wtórne efekty amerykańskiej recesji. Zmniejszenie aktywności w krajach strefy euro może dodatkowo powiększyć problemy polskich eksporterów, którzy coraz wyraźniej odczuwają skutki silniejszej złotówki oraz dynamicznie rosnących płac.
Zmniejszający się popyt zewnętrzny i powiększający się w efekcie deficyt handlowy stanowi jedno z podstawowych zagrożeń polskiego wzrostu gospodarczego. Ostatnie dane statystyczne (produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna) przyczyniły się do pogorszenia perspektyw wzrostu gospodarczego w Polsce. Przyspieszenie procesu prywatyzacji oraz kontynuacja napływu FDI skłania jednak do powstrzymywania się przed kasandrycznymi ocenami. W przypadku Polski, buforem bezpieczeństwa, który może neutralizować negatywne skutki spowolnienia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych i UE, są inwestycje w ramach projektów unijnych. Co prawda Polska zaliczana jest do grupy krajów wschodzących, jednak komentarz profesora Roubini nie dotyczy naszego kraju. Roubini w sposób dość powierzchowny traktuje problem światowej inflacji. Ryzyko globalnego wzrostu cen powinno być traktowane równie poważnie jak efekty amerykańskiej recesji, ale to już inny temat.