Rząd może wrócić do pomysłu wzrostu składki na ubezpieczenie społeczne, by ratować dochody. Nie ma dużych szans na przeprowadzenie kolejnych cięć w wydatkach. Wzrost deficytu budżetowego może przełożyć się na wyższe koszty zadłużenia Polski.
Ministerstwo Finansów spodziewa się dużo szybszego, niż w poprzednich latach, tempa realizacji planu wydatków w pierwszych miesiącach roku. Resort dopuszcza też możliwość niższych - niż to zaplanowano w ustawie budżetowej - wpływów do budżetu. W efekcie deficyt już w czerwcu sięgnie niemal 93 proc. planu rocznego.
Jest bardzo mała szansa, że resortowi finansów uda się zrealizować całoroczny plan budżetowy - oceniają ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy. Ich zdaniem deficyt budżetu w tym roku może wynosić 25-28 mld zł, a nie 18,2 mld zł, jak zaplanował to sobie rząd.

Można zwiększyć podatki

Ministerstwo Finansów, przedstawiając harmonogram miesięcznych dochodów i wydatków, już zapowiedziało ponowny ich przegląd w połowie roku. Wtedy ma paść odpowiedź na pytanie: nowelizować budżet czy nie.
- To będzie dobry moment na taką analizę, bo w czerwcu są przygotowywane założenia makroekonomiczne do budżetu na 2010 rok - mówi Remigiusz Grudzień, ekonomista PKO BP.
Co się stanie, jeśli okaże się, że prawdopodobieństwo niezrealizowania planu dochodów jest zbyt duże? MF ma dwa wyjścia: zwiększyć limit deficytu w drodze nowelizacji ustawy budżetowej, albo szukać dodatkowych źródeł wpływów. Kolejne głębokie cięcia wydatków resort sam wyklucza.
Szukanie nowych źródeł dochodów nie jest wykluczone, bo możliwość podniesienia składki rentowej sygnalizowali ostatnio czołowi politycy rządzącej PO.
- Ewentualne zwiększenie składki rentowej mogłoby dać nadzieję na zmniejszenie napięć po stronie dochodowej budżetu - przyznaje Grzegorz Ogonek, ekonomista ING BSK.
- Jednak spowolnienie gospodarcze i tak zrobi dziurę w dochodach i deficyt będzie o około 10 mld zł wyższy niż plan - dodaje ekonomista ING BSK.



Według Dariusza Winka, ekonomisty BGŻ, nowelizacji i tak nie da się uniknąć, a zwiększanie danin publicznych - jak składka rentowa - spowoduje tylko spiętrzenie problemów na rynku pracy.
- Mogłoby to spowodować wzrost pozapłacowych kosztów pracy, co nasilałoby redukcje zatrudnienia. Dlatego podwyżka byłaby niekorzystna, bo w jej efekcie mógłby nastąpić spadek dochodów, a nie wzrost - mówi ekonomista BGŻ.
- Dlatego do tego raczej nie dojdzie, tym bardziej że na tle ogólnoświatowego spowolnienia polska gospodarka prezentuje się jeszcze całkiem nieźle - dodaje Remigiusz Grudzień.

Jak sfinansować wyższy deficyt

Ministerstwu Finansów pozostaje więc druga droga: zwiększenie deficytu budżetowego.
Remigiusz Grudzień uważa, że rynek nie przyjąłby źle zwiększenia deficytu do 25 mld zł.
- Przy zwiększeniu deficytu do takiej wielkości nie trzeba by było podnosić składek czy akcyzy. Jeśli przy tym cały czas mielibyśmy dodatni wzrost gospodarczy, to rynek zinterpretowałby to działanie jako dostosowanie się polityki fiskalnej do zmieniających się warunków makro. To nie musiałoby być negatywnie odebrane - mówi Remigiusz Grudzień.
- Dodatkowy deficyt może nas dużo kosztować, bo dodatkowe potrzeby pożyczkowe trzeba pokryć na rynku długu. Widać, że część inwestorów jest nieco zdezorientowana, dla nich polskie finanse nie są do końca przejrzyste. Przy takim nastawieniu rentowności obligacji mogą łatwo wzrosnąć - uważa Grzegorz Ogonek.
Jego zdaniem wzrost kosztów obsługi długu publicznego w przyszłości trzeba będzie jakoś sfinansować i niewykluczone, że stanie się tak przez wzrost podatków.
Według ekspertów to właśnie problemy ze sfinansowaniem deficytu powodują, że w połowie roku resort finansów stanie przed naprawdę trudnym wyborem: albo szukać dodatkowych dochodów, albo powiększyć dziurę budżetową.
- Trudno jest uzyskać finansowanie. Percepcja kraju jest osłabiona wizerunkiem innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Inwestorzy zagraniczni niechętnie kupują obligacje. Dlatego emisjami papierów trudno może być pokryć deficyt - mówi Grzegorz Winek.
- Trzeba jednak spróbować. Można się zastanowić nad jakimiś wspólnymi działaniami rządu i NBP. Środowisko bankowe postuluje wykup papierów skarbowych przez NBP na rynku wtórnym. Można by wykorzystać ten wariant w sytuacji awaryjnej - dodaje.
DGP