Nie będziemy żądać dodatkowych zabezpieczeń kredytów. Jeśli ktoś spłaca raty, nie musi się bać - zapewniają PKO BP i Millennium. Polbankiem, który renegocjuje umowy z klientami, zajmie się grecki nadzór finansowy - pisze "Gazeta Wyborcza".

We wtorek "GW" ujawniła, że banki zaczynają naciskać na klientów spłacających kredyty hipoteczne, domagając się wyższych marż. Problem dotyczy osób, których kredyty - z powodu spadku cen nieruchomości oraz wzrostu kursu franka szwajcarskiego - stały się wyższe od wartości kupowanych za pożyczone pieniądze mieszkań.

Kilkadziesiąt tysięcy kredytobiorców stanęło przed perspektywą, że banki każą im zwracać pożyczone pieniądze. Najbardziej alarmujące wiadomości dochodziły od klientów Polbanku.

W środę po stronie kredytobiorców stanęła Komisja Nadzoru Finansowego: banki nie mogą wykorzystywać zawirowań na rynku do zwiększania własnego zysku kosztem klientów.

To samo mówią prawnicy

"To na bankach powinien ciążyć obowiązek przewidywania i ponoszenia ryzyka. Tymczasem one starają się przenosić tę odpowiedzialność na konsumenta" - ocenia mec. Mateusz Pogorzelski.

KNF zasugerowała też, że banki, które chcą renegocjować warunki zawartych umów, mogą mieć na sumieniu błędy w ocenianiu ryzyka kredytowego. Bankowcy zgrzytają zębami. "To niekonsekwencja nadzoru. Przecież niedawno domagał się, abyśmy monitorowali wartość zabezpieczeń kredytów. A jeśli jest zbyt niska - żebyśmy brali dodatkowe zabezpieczenia i renegocjowali umowy" - mówi pracownik jednego z największych banków.

Jak zauważa gazeta, komunikat nadzoru podziałał jednak na nich jak kubeł zimnej wody. Banki zaczęły po kolei zapewniać, że nie zamierzają domagać się od klientów dodatkowych zabezpieczeń ani wyższych marż.