Prędzej czy później miliardy nowo wydrukowanych dolarów i franków szwajcarskich dotrą do Europy Środkowej i Wschodniej, co może częściowo rozwiązać problem braku finansowania zagranicznego.
Złoty znacznie zyskał na ostatniej sesji w ubiegłym tygodniu, choć wcześniej systematycznie - przez cztery dni - tracił na wartości. Z krótką przerwą w czwartek przed południem, gdy zyskiwał na fali optymizmu wywołanej decyzją Rezerwy Federalnej USA. Fed postanowił odkupić od banków komercyjnych amerykańskie papiery skarbowe za 300 mld dol. To wzmocnienie jednak nie trwało długo, bo już w czwartkowe popołudnie złoty zaczął gwałtownie tracić na wartości.
Według analityków osłabienie złotego z poprzedniego tygodnia wcale nie musi być kontynuowane w następnych dniach. Ich zdaniem to była przerwa w kilkutygodniowej korekcie po silnych spadkach wartości naszej waluty z pierwszej połowy lutego.
- Poza tym akurat w czwartek wiele zamieszania wywołała niefortunna wypowiedź premiera o rozmowach z MFW w sprawie negocjowania przez polski rząd linii kredytowych w funduszu. Rynek w końcu nie wiedział, czy Polska potrzebuje tych pieniędzy, czy nie. To też ściągnęło złotego w dół - mówi Sebastian Cichy z BNP Paribas.
Jednak już w piątek złoty zaczął się umacniać. Według dilera BNP Paribas ten trend może być kontynuowany w następnych dniach.
- Miliardy dodrukowanych dolarów w którymś momencie dotrą i do naszego regionu. A naszym głównym problemem jest finansowanie w walucie zagranicznej. Jeśli do tego dodać, że wcześniej agresywną ilościową politykę pieniężną zapowiedział Bank Szwajcarii, to może mieć wpływ na umocnienie złotego - ocenia Sebastian Cichy.
- Piątkowe umocnienie daje nadzieję, że kurs euro może spaść do 4,45 zł. Jeśli przebije ten poziom, to następna granica jest w okolicach 4,25 zł za euro. Otoczenie globalne zmieniło się na naszą korzyść. Obraz rynku może się zmienić na bardziej optymistyczny w ciągu kilku najbliższych dni - dodaje.
W duże umocnienie złotego nie wierzy Marek Wołos, analityk TMS Brokers.
- Na początek trendu wzrostowego jest za wcześnie. Złoty będzie się raczej wahał w szerokim paśmie, między 4,50 a 4,70 zł za euro - mówi Marek Wołos.
Według niego osłabienie z ostatniego tygodnia było wywołane przez inwestorów, którzy starali się zamykać pozycje przy korzystnych kursach.
Złotemu nie zaszkodził też wywiad z wiceprezesem banku Witoldem Konińskim, jaki w piątek został opublikowany na stronach internetowych NBP. Wiceprezes powiedział, że tzw. kurs centralny złotego w ERM2 powinien być zbliżony do tzw. kursu równowagi.
- Według ostatnich szacunków kurs równowagi złotego do euro byłby o około 1 zł niższy niż obecny kurs rynkowy. Dlatego mówimy, że złoty jest niedowartościowany, podobnie jak wcześniej jego wartość rynkowa była przeszacowana - powiedział Witold Koziński.
Jeśli złoty dalej będzie się umacniał, to przeciwnikom obniżek stóp procentowych w Radzie Polityki Pieniężnej może wypaść oręż z rąk.
- Osłabienie złotego dotąd było argumentem za tym, żeby nie zmieniać stóp - mówi Agnieszka Decewicz z Pekao.
- Ryzyko kolejnego osłabienia złotego oczywiście jest, ale duże zmiany kursu są raczej mało realne. Inwestorzy mają świadomość, że to może to wywołać reakcje instytucji państwa, w tym banku centralnego - mówi Marcin Mróz, ekonomista Fortis Banku.