Od lipca 80 proc. ciężarówek może zacząć jeździć drogami krajowymi, zamiast płacić za autostrady. Ponad 700 mln zł pochłonie remont dróg, które zniszczą TIR-y wycofujące się z autostrad. Resort transportu chce wprowadzić opłaty za przejazd drogami krajowymi - ciężarówki zapłacą nawet 2,5 zł/km.
Od 1 lipca mają przestać obowiązywać winiety, które uprawniały do darmowych przejazdów płatnymi odcinkami autostrad kierowców ciężarówek oraz autobusów. Rada Ministrów przyjęła przygotowany przez resort infrastruktury projekt nowelizacji ustawy o drogach publicznych. Zamiast więc ponosić roczną opłatę w maksymalnej wysokości 2,5 tys. zł rocznie, kierowcy ciężarówek będą płacić za każdy przejazd większością autostrad.

TIR-y uciekną z autostrad

Nowe zasady są niekorzystne dla firm transportowych. Przewoźnicy nie chcą ponosić większych kosztów i deklarują: wybierzemy inne drogi.
- Kierowcy pojadą drogami krajowymi i wojewódzkimi, bo tak będzie taniej. Nie należy się dziwić, bo kwota, którą wydają obecnie za roczną winietę, w nowych warunkach wystarczy zaledwie na kilka lub kilkanaście przejazdów płatnym odcinkiem autostrady. Obecnie obowiązujące stawki są horrendalne i należą do najwyższych w Europie - mówi GP Tadeusz Noga, dyrektor departamentu transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.
Wkrótce trzeba będzie zacząć płacić również za przejazd dziś bezpłatnymi odcinkami autostrad: Konin-Stryków, Katowice-Krzyżowa.
- Pobór opłat na bezpłatnych odcinkach autostrad A2 i A4 rozpocznie się w 2010 roku - mówi Artur Mrugasiewicz z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Kiedy niższe opłaty

Większy ruch to większe zużycie drogi. Resort infrastruktury oszacował koszt dodatkowych remontów. Wyniesie to co najmniej 700 mln zł. Do tego należy doliczyć środki, które na ten cel wyłożą samorządy.
Eksperci szacują, że z płatnych autostrad może uciec nawet 75-80 proc. ruchu ciężarowego. Aby zatrzymać TIR-y, należałoby obniżyć opłaty. Nie należy się łudzić, że rządowi uda się to zrobić przed 1 lipca.
Mieczysław Skołożyński, wiceprezes Stalexportu Autostrady, operatora odcinka trasy A4 Kraków - Katowice, przyznaje, że trwają rozmowy z rządem na temat nowych stawek. Zastrzega jednak, że efekt rozmów nie może doprowadzić do pogorszenia sytuacji firmy, którą reprezentuje.
- To przedsięwzięcie komercyjne. Zarabiamy na tym, że samochody jeżdżą naszą autostradą - podkreśla Mieczysław Skołożyński.
Głównym użytkownikiem tej trasy są jednak przede wszystkim samochody osobowe. Inaczej, niż na płatnej części A2, gdzie pojazdy posiadające winiety stanowią aż 40 proc. ruchu. Daje to ponad 7 tys. ciężarówek i autobusów na dobę.
- Nie wiadomo, czy kierowcy ciężarówek będą ponosić pełną odpłatność za przejazdy czy też państwo będzie dopłacało część kosztów - mówi Zofia Kwiatkowska z Autostrady Wielkopolskiej, która zarządza A2.
Firmy transportowe negatywnie oceniają przyjęty przez rząd projekt nowelizacji. Ze środowiskiem przewoźników nikt go nie konsultował.
- Czekamy na to, co rząd zaproponuje w zamian za zniesienie winiet. To jest najbardziej niejasna strona pomysłu, który sam w sobie nie musi być zły. Największe szkody może spowodować niedopracowanie reformy systemu i bałagan organizacyjny związany z jego wprowadzeniem - ocenia Katarzyna Nowakowska, rzecznik prasowy giełdowego Pekaesu.
Z punktu widzenia budżetu likwidacja winiet jest rozwiązaniem racjonalnym. Wprowadzając darmowe przejazdy przez autostrady, rząd Marka Belki obiecał operatorom autostrad wypłatę rekompensat. Tak stworzony system kosztowałby państwo - według Najwyżej Izby Kontroli - aż 22 mld zł, które należałoby zapłacić operatorom. Zakładano, że te pieniądze będą pochodzić z wpływów z winiet. Okazało się, że są one niższe niż planowano (system jest nieszczelny m.in. na skutek ich fałszowania). Brakujące kwoty rząd musiałby dokładać ze środków na budowę i remonty dróg.

Nowy problem już powstaje

Projekt nowelizacji ustawy zakłada, że za około pięć lat w Polsce zacznie obowiązywać system opłat za przejazdy także drogami, które nie są autostradami. Ma objąć wszystkie drogi krajowe, a kierowcy ciężarówek mają płacić za każdy przejechany kilometr. Już teraz resort infrastruktury zdecydował, że pobierane będą maksymalne stawki opłat - 2,5 zł za kilometr.
- Ustawienie stawki za kilometr przejechanej drogi na takim poziomie to absolutne zdzierstwo. To sześć razy więcej niż w Niemczech, gdzie za kilometr płacimy około 40 gr. A kiedy porównamy jakość polskich dróg krajowych do niemieckich autostrad, to zestawienie kosztów wygląda jeszcze gorzej - mówi Tadeusz Noga.
To też dwa razy więcej niż żąda obecnie za przejazd TIR-ów najdroższy w Polsce operator - Autostrada Wielkopolska. Według jej cennika pojazdy, które nie mają wykupionych winiet (mimo że były one obowiązkowe) i mają cztery lub więcej osi, płacą za przejazd całym płatnym odcinkiem autostrady A2 189 zł. Daje to ponad 1,2 zł za kilometr.
W Niemczech wprowadzenie elektronicznego systemu pobierania myta trwało kilka lat. Pierwsza próba zakończyła się fiaskiem. Dopiero za drugim razem udało się system wprowadzić. Funkcjonuje już ponad trzy lata i zbiera bardzo dobre recenzje.
OPINIA
ADRIAN FURGALSKI
dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR
Likwidacja winiet to jedyne wyjście, by naprawić błąd, jakim było wprowadzenie rekompensat dla operatorów autostradowych za niepobieranie opłat za przejazd od ciężarówek. Inaczej już w przyszłym roku państwo płaciłoby im więcej niż miałoby przychodów z tytułu winiet. Na pewno ich likwidacja spowoduje przeniesienie ruchu ciężarowego na bezpłatne drogi krajowe i samorządowe. Szacuje się, że z tego powodu trzeba będzie dodatkowo wyłożyć ok. 1,5 mld zł na ich remonty. To jednak mniej niż kwota ewentualnych rekompensat.