PSE Operator chce zbudować kilka lokalnych rezerwowych źródeł produkcji energii elektrycznej o łącznej mocy 600 MW. Byłby to pierwszy przypadek w Europie, że operator sam buduje źródła mocy.
Krajowy system elektroenergetyczny nadal dysponuje nadwyżkami nad szczytowym zapotrzebowaniem na moc, ale ten margines bezpieczeństwa stale się zmniejsza. Jeszcze w 2006 roku nadwyżka mocy nad zapotrzebowaniem wynosiła około 5,3 tys. MW, w 2007 roku spadła do około 4,6 tys. MW, a w pierwszych miesiącach tego roku znowu spadła - do 2-3 tys. MW. Inwestycje w nowe moce zaczął więc rozważać PSE Operator, który jako operator systemu przesyłowego teoretycznie nie powinien się zajmować produkcją energii.
- Chcemy sami, może jeszcze w tym roku, wybudować kilka niewielkich gazowych rezerwowych źródeł mocy. Byłby to pierwszy przypadek w Europie, że operator sam buduje źródła mocy, w sumie ok. 600 MW - mówi Stefania Kasprzyk, prezes zarządu PSE Operator.
Te 600 MW to wcale nie jest mało, bo w przybliżeniu taką mocą dysponuje np. elektrownia Ostrołęka. Projektowane źródła miałyby stanowić częściową alternatywę dla elektrowni węglowych, które są przestarzałe i coraz bardziej awaryjne.
Realizacja projektu PSE Operator może pomóc, ale na trwałe nie zażegna widma kryzysu energetycznego, który wisi nad Polską. Od 2003 do 2007 roku popyt na energię elektryczną wzrósł o prawie 10 proc. i jak tak będzie nadal to zrównoważenie popytu i podaży stanie się niemożliwe, bo producenci energii prawie nic nie budują.
- W ciągu najbliższych czterech lat do użytkowania oddane zostaną trzy nowe jednostki - Pątnów II, Łagisza, Bełchatów II - o łącznej mocy 1753 MW. W tym samym okresie wycofanych z użytkowania zostanie 440 MW mocy. Przyrost podaży netto wyniesie więc zaledwie 1313 MW - mówi Janusz Bil, dyrektor ds. regulacji i rozwoju rynku w Vattenfall Poland.
Inwestycje w nowe mo- ce zapowiadają wprawdzie wszystkie polskie grupy energetyczne, rozważa je RWE Stoen i CEZ, a Vattenfall chce w tym roku wybrać lokalizację, ale plany to nie inwestycje.
- Szacuje się, że mniej niż połowa z ogłaszanych projektów budowy nowych mocy jest rzeczywiście realizowana - mówi Piotr Piela, partner Ernst & Young.