Oprócz Komisji Europejskiej także Wielka Brytania szykuje dla gigantów cyfrowych regulacje i wysokie kary.
Bloomberg
W tym tygodniu zostaną zaprezentowane dwa projekty zasad prawnych dotyczących platform internetowych – jak Google i Facebook. Oba przyniosą nowe obowiązki, nieprzestrzeganie których może oznaczać spore wydatki.
Pakiet przepisów od dawna przygotowuje Unia Europejska. To kodeks usług cyfrowych (Digital Services Act ‒ DSA) i towarzyszący mu akt o rynku cyfrowym (Digital Market Act ‒ DMA). Pierwszy dokument będzie rewizją dyrektywy o handlu elektronicznym sprzed 20 lat. Przepisy DSA mają m.in. ujednolicić procedury zgłaszania i usuwania nielegalnych treści z sieci oraz uregulować sprawę moderowania treści przez platformy internetowe. Cyfrowi giganci zostaną więc zmuszeni do wyjaśnienia, jak działają ich algorytmy, i do większego zaangażowania w walkę z mową nienawiści.
Jak podaje agencja Reuters, która zapoznała się już z projektem DSA, kary za nieprzestrzeganie nowych przepisów mogą sięgnąć 6 proc. obrotów firm internetowych. To dwa razy więcej niż stawka projektowanej daniny cyfrowej, nad wprowadzeniem której toczą się prace w Unii i szerzej na forum OECD – przy dużym oporze Stanów Zjednoczonych, skąd pochodzą cyfrowi giganci.
O ile DSA dotyczy wszystkich graczy internetowych, o tyle DMA skupia się na dużych platformach – tzw. gatekeepers, blokujących innym dostęp do rynku. Celem tego aktu jest ograniczenie działań antykonkurencyjnych w sieci. Jak podaje Reuters, jako gatekeepers zostaną w DMA sklasyfikowane tylko firmy technologiczne z milionami użytkowników w Europie lub działające w co najmniej dwóch obszarach – np. wyszukiwania i reklamy internetowej. „To będzie dość krótka lista” ‒ stwierdza rozmówca agencji.
Plany nowych regulacji dotyczących platform internetowych ma w tym tygodniu ujawnić także wychodząca z Unii Wielka Brytania. Jak podaje „The Times”, będą one dotyczyły zasad usuwania komentarzy w mediach społecznościowych i zmierzają do utemperowania „arbitralnych” decyzji platform w tym zakresie. Według informacji gazety brytyjski rząd niepokoi się, że platformy społecznościowe mogły dotychczas usuwać legalne treści tylko dlatego, że były kontrowersyjne. Dlatego chce nałożyć na nie obowiązek zachowania bezstronności i staranności, który będzie egzekwowany przez Ofcom – odpowiednik Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Uchylającym się będą groziły wielomilionowe kary, a nawet zablokowanie danego serwisu w Wielkiej Brytanii.
Ponadto w kwietniu 2021 r. na Wyspach powstanie nowa jednostka ds. rynków cyfrowych, działająca w ramach Urzędu ds. Konkurencji i Rynków (CMA). Będzie patrzeć na ręce Google’owi i Facebookowi oraz innym platformom technologicznym. Jak podaje BBC, w razie wykrycia zachowań antykonkurencyjnych regulator – po uchwaleniu odpowiednich przepisów ‒ będzie mógł wymierzyć firmom kary do 10 proc. ich globalnych przychodów.
Żeby sięgać do kieszeni cyfrowych gigantów, nie trzeba jednak wprowadzać nowych regulacji. Wykorzystując już istniejące przepisy o prywatności, francuski regulator rynku (Krajowa Komisja Informatyki i Wolności ‒ CNIL) w ubiegłym tygodniu nałożył 100 mln euro kary na Google’a (historyczny rekord CNIL), a 35 mln euro na Amazona. W obu przypadkach regulator stwierdził, że francuskie strony internetowe tych firm, nie pytając o zgodę internautów, zapisywały na ich urządzeniach reklamowe ciasteczka ‒ pliki danych przechowywane podczas nawigacji w sieci. CNIL podkreślił, że Google i Amazon nie poinformowały użytkowników, w jaki sposób zamierzają korzystać z ciasteczek. Firmy nie zgodziły się z decyzją regulatora.