Przez ostatnie miesiące podstawowym tematem, którym zajmowali się ekonomiści i publicyści ekonomiczni, był kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa. Zastanawialiśmy się głównie, ile będzie fal i jak duże one będą, do jak głębokiej recesji doprowadzi kryzys, kiedy się skończy i czy podjęto adekwatne środki, aby zminimalizować jego skutki. Teraz, gdy pojawiła się szczepionka, coraz śmielej będziemy myśleć o 2021 jako „roku końca COVID-u”, przynajmniej w jego ekonomicznym wymiarze.
Warto zastanowić się dziś nad tym, co zostanie z nami po pandemii. Jakie procesy gospodarcze i społeczne wywołała, wzmocniła, przyspieszyła bądź zahamowała i co z tego wynika dla globalnej, europejskiej i polskiej gospodarki.
Pierwszym efektem kryzysu, o którym myślą ekonomiści, jest znaczący wzrost zadłużenia publicznego. Trudno nie zgodzić się z panującym powszechnie przekonaniem, że globalna ekspansja fiskalna na wielką skalę była konieczna, by zminimalizować koszty kryzysu i będzie konieczna, by z niego wyjść. Pogląd ten wspierają także najbardziej konserwatywne instytucje światowego ładu finansowego, na czele z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.
W ślad za ekspansyjną polityką fiskalną idzie ultraluźna polityka monetarna. Sprowadza się ona do kontroli krzywych rentowności obligacji publicznych w największych gospodarkach świata. Jednocześnie, nie przypadkiem zresztą, ułatwia i promuje zaciąganie dodatkowych zobowiązań przez szukający płynności sektor prywatny. Aby umożliwić bankom kredytowanie sektora niefinansowego w okresie znacząco pogorszonych bilansów, rachunków zysków i strat oraz zwiększonego ryzyka zdecydowano się także na rozbudowane programy gwarancyjne.
Bank of International Settlements podał, że w I kw. 2020 r. globalna relacja zadłużenia prywatnego i publicznego do PKB wynosiła ok. 250 proc. Nagły wzrost tej wartości w okresie podwyższonego globalnego ryzyka musi prowadzić do rozważań o sposobie wyjścia z tej sytuacji. Scenariuszem bazowym na najbliższe lata jest okres stabilnego, relatywnie wysokiego wzrostu gospodarczego i umiarkowanego poziomu inflacji. Przy utrzymujących się niskich stopach procentowych powstanie przestrzeń umożliwiająca zmniejszanie zadłużenia.
Możliwe są jednak inne scenariusze, które będą mniej optymistyczne. Strukturalne problemy pozostawione w gospodarkach po kryzysie, trudna sytuacja finansowa wielu firm, przede wszystkim w najbardziej dotkniętych kryzysem branżach, czy utrzymująca się dłuższy czas niepewność mogą spowolnić tempo wzrostu gospodarczego na poziomie globalnym, regionalnym (w rozumieniu regionów świata) czy krajowym. Utrudni to oczekiwany proces „wyrastania z dodatkowego długu”.
Jednakże szybko rosnący popyt w krajach mniej dotkniętych kryzysem, np. w Chinach, może prowadzić do szybkiego wzrostu cen surowców i gwałtownego przyspieszenia inflacji. To może wywołać konieczność podwyżek stóp procentowych na głównych rynkach, a w ślad za tym także i peryferyjnych. Może to zakłócić płynną obsługę zadłużenia, nie mówiąc już o jego zmniejszaniu.
Aby zapobiec pojawianiu się tego typu napięć lub zminimalizować ich skutki jest potrzeba prowadzenia skoordynowanych działań w skali międzynarodowej. Problem polega jednak na tym, że sam kryzys oraz ewentualne trudności przy wychodzeniu z niego nie będą ułatwiać koordynacji.
Wyzwania gospodarcze nie prowadzą zwykle do łagodzenia istniejących napięć i konfliktów, tylko do ich wzmocnienia. Dobrym przykładem jest najbardziej znany globalny konflikt gospodarczy pomiędzy USA i Chinami, w którym stawką jest zdominowanie technologii decydujących o kierunkach rozwoju gospodarczego w najbliższych latach.
W tym miejscu trafiamy na kolejny skutek koronawirusowego kryzysu. W jego wyniku znacząco przyspieszyła konieczność wdrażania nowoczesnych technologii, w tym przede wszystkim informatycznych. Przeniesienie do świata wirtualnego znaczącej liczby czynności zarezerwowanych do tej pory dla „realu” pozostanie już z nami na zawsze. Przyspieszyć mogą też procesy związane z wykorzystaniem nowoczesnych, używających technologii IT, sposobów produkcji, np. druku 3D. Wiąże się to z coraz większym naciskiem na bezpieczeństwo globalnej sieci.
Pandemia może także nasilić kryzys migracyjny, z którym Europa boryka się od kilku lat. Szacunki Banku Światowego wskazują, że w znaczący sposób podniesie się poziom nierówności i biedy na świecie. W trudnych czasach strukturalnych przemian i makroekonomicznych napięć dalszemu wzmocnieniu mogą ulec także tendencje protekcjonistyczne. Pretekstem do nich mogą być np. przesunięcia w łańcuchach dostaw i wartości globalnych wytwórców dóbr.
Wszystkie te zjawiska mogą zaburzać postpandemiczną odbudowę. Sama koordynacja klasycznej polityki makroekonomicznej prowadzonej przez banki centralne i ministrów finansów, która zresztą wychodzi nam całkiem dobrze, nie wystarczy, by utrzymać globalną gospodarkę na pożądanej ścieżce wyjścia z kryzysu. Warunkiem powodzenia jest także zapanowanie nad innymi wyzwaniami. Nie tylko stricte ekonomicznymi, lecz także biznesowymi, politycznymi i społecznymi.
Aby było to możliwe, musimy w pierwszej kolejności odejść od linearnego, segmentowego sposobu myślenia o świecie, który każe nam rozpatrywać i rozwiązywać czekające nas wyzwania osobno. To, co ułatwia nam opis i uporządkowanie zjawisk z różnych dziedzin, nie zawsze wystarcza do przygotowania się na nie i do znalezienia właściwych rozwiązań. Wydaje się, że obecny kryzys uwypuklił siłę tych związków i zależności. W takim momencie konieczne jest myślenie i rozwiązania horyzontalne. Czy jesteśmy do takiego myślenia zdolni i czy jesteśmy w stanie zastosować odpowiednie rozwiązania w praktyce? Mam nadzieję, że tak.