Choć Komisja Europejska wznowiła rozmowy z Londynem, przedsiębiorcy poczynili już przygotowania do wyjścia bez umowy.
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w niedzielę wrócili ‒ za pośrednictwem negocjatorów ‒ do „rozmów ostatniej szansy” w sprawie porozumienia o wystąpieniu z UE.
Biznes jednak oswaja się z wizją twardego brexitu. Świadczą o tym wskaźniki makroekonomiczne oraz decyzje koncernów.
W zeszłym tygodniu podczas debaty organizowanej przez „Financial Times” Adrian Hallmark, przedstawiciel należącego do Volkswagena Bentleya, oznajmił, że marka przygotowuje się do zatorów na przejściach granicznych, dlatego zarezerwowano pięć transportowych antonowów, by sprowadzać do fabryki w Manchesterze niezbędne komponenty (kupują z kontynentu blisko 90 proc. części). Zwiększono też zapasy: mają wystarczyć na dwa tygodnie produkcji, a nie jak wcześniej dwa dni.
Nissan wprawdzie zaprzecza doniesieniom mediów, że dał rządowi brytyjskiemu ultimatum: albo dostanie zwrot środków za cła, albo wyniesie się z Wielkiej Brytanii, ale jego władze przyznają, że funkcjonowanie zakładu w Sunderland zatrudniającego ok. 7 tys. osób będzie problematyczne. Ewentualną receptą ma być cięcie kosztów i wzrost cen aut, co osłabi konkurencyjność nowych inwestycji. Carlos Tavares, szef grupy PSA, dał do zrozumienia, że w przypadku wprowadzenia planowanych 10-proc. ceł rozbudowa fabryki koncernu w Ellesmere Port będzie nieopłacalna, ale firma nie podjęła jeszcze w tej kwestii decyzji.
Po trwającej miesiąc blokadzie związanej z pandemią i przedświątecznym sezonem firmy przygotowują się na brexit, wytwarzają, ile się da.
Według danych IHS Markit produkcja poprawia się najszybciej od grudnia 2017 r. Według grudniowego raportu Chartered Institute of Procurement and Supply (CIPS) brytyjski przemysł zgromadził już zapasy na styczeń, ale problemy mogą rodzić inwestycje wykraczające poza I kw. 2021 r. Tak jest np. w przypadku drewna, którego może zabraknąć na rynku.
Brytyjska Izba Handlowa ubolewała wczoraj, że przedsiębiorcy wciąż nie uzyskali odpowiedzi na kluczowe pytania – np. w jaki sposób produkować swoje towary, by zakwalifikowały się do preferencyjnych stawek celnych i czy będą okresy przejściowe i ulgi związane z dopasowaniem się do nowych wymogów.
Podczas gdy część producentów rozważa opuszczenie Wysp, właśnie to robią kolejne firmy z branży finansowej. J.P. Morgan jesienią zapowiedział, że przed końcem roku z Londynu wyjedzie 200 jego pracowników – głównie do Paryża i Frankfurtu. W 2021 r. dołączyć ma do nich kolejna setka. W niemieckim centrum finansowym firma ma ulokować nawet 200 mld euro aktywów. Natomiast Commonwealth Bank of Australia ogłosił wczoraj, że w ciągu najbliższych miesięcy przeniesie swoją siedzibę z Londynu do Amsterdamu. Bloomberg informował w zeszłym tygodniu, że Goldman Sachs otwiera w Luksemburgu specjalną placówkę, która będzie pomagała podczas brexitu najbogatszym europejskim klientom. A według informacji „New York Times’a” wcześniej ma przenieść część zarządzanych przez siebie aktywów ‒ 40‒60 mld euro ‒ z Wielkiej Brytanii do niemieckiej spółki zależnej.