Obowiązująca od pół roku prostsza procedura jest popularna wśród przedsiębiorców. Ministerstwo deklaruje, że obawy o nadużywanie wzmocnionej pozycji przez dłużników okazały się nieuzasadnione.
DGP
Na dziś otwarte są 244 uproszczone postępowania restrukturyzacyjne. Przyznam szczerze, że nie spodziewaliśmy się aż takiego sukcesu – mówi DGP Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Z danych, którymi dysponuje resort, wynika, że nowy instrument jest z miesiąca na miesiąc coraz częściej wykorzystywany. Obecnie siedem na 10 wszczynanych postępowań restrukturyzacyjnych to te nowe, oparte na opublikowanych w czerwcu 2020 r. przepisach. I z każdym kolejnym miesiącem ten odsetek rośnie.

Bez egzekucji

Przypomnijmy: uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne zostało wprowadzone wraz z czwartą tarczą antykryzysową (Dz.U. z 2020 r. poz. 1086). Ustawodawca uznał wówczas, że w związku z pandemią trzeba zmienić zasady otwierania postępowań. Wcześniej potrzebna była do tego aktywność sądu. Sęk w tym, że w czasie trwania stanu epidemii dostęp do wymiaru sprawiedliwości jest utrudniony, a rozpatrywane sprawy ciągną się miesiącami. W postępowaniu uproszczonym zaś jego otwarcie jest możliwe samodzielnie przez przedsiębiorcę. Aby to uczynić, będzie on musiał zawrzeć umowę z doradcą restrukturyzacyjnym oraz opublikować obwieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym.
Otwarcie postępowania skutkuje zawieszeniem egzekucji oraz niemożnością wypowiadania dłużnikowi kluczowych umów (m.in. takich jak umowy dzierżawy, najmu czy rachunku bankowego). Zarazem ustawodawca uznał, że dłużnik ma maksymalnie cztery miesiące na porozumienie się z wierzycielami. Jeśli tego nie uczyni – znów można prowadzić egzekucję oraz wypowiadać umowy.
Gdy uchwalano przepisy, część środowiska biznesowego przeciwko nim protestowała. Wskazywano, że to kolejne ułatwienie dla dłużników kosztem wierzycieli. I że mogą zdarzać się przypadki otwierania postępowań bez realnej chęci porozumienia się z wierzycielami, a jedynie po to, by skorzystać z 4-miesięcznego okresu ochronnego.
– Uznaliśmy, że warto zaufać przedsiębiorcom. Zresztą tak przewiduje Konstytucja biznesu, czyli zasady ujęte w prawie przedsiębiorców. Okazuje się, że mieliśmy rację. Nie widać prób nadużywania prawa, za to bez wątpienia nowe przepisy pomogły już wielu firmom – wskazuje Marcin Warchoł. I dodaje, że jest dumny ze swojego zespołu w Ministerstwie Sprawiedliwości, bo opracowanie w dobie pandemii przepisów restrukturyzacyjnych, które w zasadzie wyparły inne instytucje wynikające z ustawy, to najlepszy dowód na słuszność postępowania.
– Faktem jest, że przedsiębiorcy korzystają z uproszczonego postępowania restrukturyzacyjnego, więc ustawodawcy udało się stworzyć narzędzie, z którego biznes chętnie korzysta. Za to plus – chwali adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC.
– Dodatkowo rzeczywiście uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne opiera się na zaufaniu do przedsiębiorców, które powinno być zasadą przy tworzeniu wszelkich aktów prawnych. Za to drugi plus – dodaje mec. Płonka. Trzeci plus daje zaś za to, że Ministerstwo Sprawiedliwości weryfikuje to, jak funkcjonuje nowa instytucja i sprawdza m.in. to, czy nie dochodzi do prób nadużywania swych praw przez dłużników. Bo – jak wskazuje ekspert – należy zakładać, że 99 proc. przedsiębiorców postępuje uczciwie, ale ważne jest też zidentyfikowanie tego jednego procentu i uniemożliwienie obchodzenia prawa, gdyż to najczęściej wiąże się z poszkodowaniem uczciwie postępujących wierzycieli.

Obawy pozostają

Więcej wątpliwości co do skuteczności uproszczonej restrukturyzacji ma dr Patryk Filipiak, adwokat i kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny z Filipiak Babicz Legal. Jego zdaniem niesłuszna jest koncepcja, że ocena instytucji powinna zależeć po prostu od jej popularności. Równie istotne, o ile nawet nie bardziej, jest to, czy otwarte postępowania doprowadzą do zawarcia układu między dłużnikiem a wierzycielami.
– Obawiam się, że w sytuacji braku zawarcia układu w postępowaniu uproszczonym firmy zaczną składać wnioski o otwarcie sanacji, przy czym będą to tzw. uproszczone wnioski. Nie sądzę, aby w wielu przypadkach po upływie 4-miesięcznego okresu ochrony firma po prostu wracała na rynek – wskazuje dr Filipiak. Z jego doświadczeń wynika, że w części przypadków postępowanie uproszczone to swoiste preludium do sanacji. Przez cztery miesiące bowiem przedsiębiorca nie jest w stanie ustabilizować swojej działalności tak, aby zaproponować rozsądne propozycje układowe.
– Z moich obserwacji wynika również, że uproszczone postępowania nie zawsze są dobrze przygotowane przez przedsiębiorcę i jego doradców. Pamiętajmy, że aby obwieścić o otwarciu postępowania w monitorze, przygotowane muszą być propozycje układowe. A te wynikać powinny z rzetelnej prognozy finansowej bazującej na ocenie stanu obecnego. Jeśli dane wejściowe są zniekształcone, to w trakcie postępowania konieczna będzie zmiana propozycji układowych poprzez ich obniżenie, co naturalnie zmniejszy wiarygodność tego procesu w oczach wierzycieli, w tym instytucji finansowych – spostrzega prawnik. Ma też wreszcie obawę o to, czy tak duża liczba nowo otwartych postępowań będzie prawidłowo kontrolowana i monitorowana przez wierzycieli finansowych. Kontrola z ich strony jest – jak wskazuje dr Filipiak – kluczowa szczególnie w sytuacji, gdy nadzorca układu jest wybierany samodzielnie przez dłużnika.