Urzędnicy coraz lepiej rozumieją potrzeby zadłużonych przedsiębiorców. I choć nadal zdarza im się blokować układanie się dłużników z wierzycielami, to w ostatnich latach sytuacja znacznie się poprawiła
DGP
W ostatnich dniach wiele emocji wzbudziła sytuacja dotycząca spółki Action.
„Urząd skarbowy woli zniszczyć spółkę Action, niż doprowadzić do układu”, „Dlaczego fiskus niszczy spółkę?”, „Urząd skarbowy chce zatopić spółkę” – to tylko niektóre z komentarzy do wniesienia przez naczelnika urzędu skarbowego zażalenia na postanowienie sądu o zatwierdzeniu układu w postępowaniu restrukturyzacyjnym.
DGP postanowił więc sprawdzić, jak generalnie wygląda sprawa dogadywania się przedsiębiorców w tarapatach z fiskusem i organem rentowym. Z opinii ekspertów na co dzień zajmujących się postępowaniami upadłościowymi i restrukturyzacyjnymi wynika, że całkiem przyzwoicie.

Plan Kozdronia

– Państwo musi skutecznie ściągać podatki i składki, to oczywiste. Ale będzie co ściągać wówczas, gdy firmy będą funkcjonowały. A zatory płatnicze niestety są jedną z głównych przyczyn upadłości – stwierdził w 2015 r. Jerzy Kozdroń, ówczesny wiceminister sprawiedliwości. Zapowiedział wtedy reformę prawa upadłościowego i wprowadzenie prawa restrukturyzacyjnego, która osłabi pozycję państwowych wierzycieli, co z kolei powinno – zdaniem Kozdronia – ich skłonić do chętniejszego rozmawiania z dłużnikami o układzie zamiast o upadłości. Z analiz Ministerstwa Sprawiedliwości wynikało, że wierzyciele odzyskują w toku postępowań upadłościowych średnio 17 proc. należności. Ale dane te zawyżały podmioty publicznoprawne: ich wierzytelności pokrywane były w ponad 30 proc. To efekt obowiązywania art. 342 prawa upadłościowego i naprawczego (Dz.U. z 2012 r. poz. 1112 ze zm.), który określał, w jakiej kolejności spłaca się zainteresowanych. I pierwszeństwo miały podmioty publiczne. W praktyce więc, gdy jeden przedsiębiorca upadał, inny swoich pieniędzy nie odzyskiwał. Wcześniej bowiem zaspokajane były fiskus i ZUS.
Urzędnicy nie mieli więc też motywacji, by dopuszczać do układu, skoro z masy upadłości zaspokajali się w pierwszej kolejności.
Zasadę zmieniono. Od 1 stycznia 2016 r. znacząco ograniczono katalog należności publicznoprawnych, które mają pierwszeństwo przy egzekucji (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 233 ze zm.). Tak by dłużnik chcący spłacać swoje zobowiązania, ale niebędący w stanie spłacić wszystkiego, płacił nie tylko fiskusowi czy ZUS, lecz także innym przedsiębiorcom.
Istotne przepisy wprowadzono też w prawie restrukturyzacyjnym. Podstawowe to instytucja testu prywatnego wierzyciela.
– W dużym skrócie test ten ma na celu ocenę, czy wierzyciel publiczny, głosując za układem, zachowuje się jak wierzyciel prywatny, działający w normalnych warunkach rynkowych, w szczególności czy prywatny wierzyciel zaakceptowałby przewidziane w propozycjach układowych warunki spłaty zobowiązań – wyjaśnia adwokat Bartosz Groele, wspólnik w kancelarii Tomasik Pakosiewicz Groele. I dodaje, że również istotną zmianą wpływającą na stopień przyjęcia układów było wprowadzenie promocji jedynie wierzycieli aktywnych, tj. głosujących. Innymi słowy, jak wierzyciel nie wykonuje swojego głosu, to nie jest brany pod uwagę w liczeniu większości, a nie jak uprzednio, był kwalifikowany jako głos przeciwko.

Beczka miodu

– Z moich doświadczeń wynika, że wspomniane instytucje prawa restrukturyzacyjnego podwyższyły stopień zawartych układów. Częściej też podmioty publiczne głosują – zachowują się aktywnie, by nikt nie zarzucił im pasywności i tym samym nienależytego udziału w postępowaniu – oraz głosują zgodnie z testem prywatnego wierzyciela. Bywają oczywiście głosy przeciwne niezależnie od testu, ale to zwłaszcza w sytuacjach ocennych, jak np. co do prawdopodobieństwa wykonania układu – wskazuje Bartosz Groele.
Doktor Patryk Filipiak, adwokat i kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny z kancelarii Filipiak Babicz Legal, mający doświadczenia w postępowaniach takich podmiotów jak Piotr i Paweł, Komputronik czy Mostostal, również dostrzega poprawę sytuacji. Filipiak wskazuje, że jeśli tylko zarządca bądź nadzorca wskaże wyraźnie, iż w ewentualnym postępowaniu upadłościowym organy takie jak ZUS czy urząd skarbowy otrzymają niższe zaspokojenie niż w układzie, to można liczyć na ich wsparcie układu.
– Tutaj zdecydowanie pomogło przeniesienie w postępowaniu upadłościowym wierzytelności urzędu skarbowego do kategorii drugiej, nieuprzywilejowanej – przyznaje ekspert. Zastrzega przy tym, że oczywiście zdarzają się niechlubne wyjątki, ale wynikają one raczej z niezrozumienia instytucji układu i np. uznawania, że układ danego podmiotu publicznego nie obejmuje, choć jest inaczej.
– Z reguły podmioty publiczne nie unikają też aktywnego uczestnictwa w postępowaniu, godzą się na członkostwo w radzie wierzycieli i wykazują zainteresowanie przekazywanymi im komunikatami. Raczej nie odnotowaliśmy problemów komunikacyjnych. Natomiast w ramach prac w radzie wierzycieli organy zachowują wysoki poziom zachowawczości. Choć przyznaję, że zdarzyła się sytuacja, gdy to prawnik ZUS zdołał przekonać pozostałych członków rady wierzycieli do akceptacji planu restrukturyzacyjnego – opowiada Patryk Filipiak.

Łyżka dziegciu

Jest więc znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Założenia MS, które legły u podstaw reformy, się sprawdziły. Choć jak przyznają eksperci, nadal do ideału sporo brakuje. Bartosz Groele spostrzega, że organy skarbowe zdecydowały się na większą aktywność przed sądem upadłościowym wobec osób obowiązanych do składania wniosku o ogłoszenie upadłości w postępowaniu o orzeczenie zakazu prowadzenia działalności gospodarczej. Postępowanie to jest dość uproszczone i relatywnie tanie, a pozwala stwierdzić, czy osoba złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości w terminie. Jeśli nie, dalece to ogranicza możliwości restrukturyzacji czy umorzenia zobowiązań takim podmiotom.
– Inną taktyką organów skarbowych w postępowaniach układowych czy sanacyjnych, czyli takich, których zadaniem jest rozstrzygnąć spory co do wierzytelności – w tym właśnie podatkowych – jest niezgłaszanie wierzytelności do postępowania, co ma pozwalać na rozstrzygnięcie tych sporów przed sądami administracyjnymi – wskazuje mec. Groele. W efekcie, jego zdaniem, choć odsetek układów jest wyższy niż dawniej, to nie można jednoznacznie stwierdzić, że doszło do pogłębienia zaufania do biznesu po stronie administracji publicznej.
Pewne zastrzeżenia ma też Patryk Filipiak, który twierdzi, że nadal zaobserwować można wysoki poziom niezrozumienia regulacji prawa restrukturyzacyjnego. I nie chodzi tu nawet o złośliwość, lecz realny brak wiedzy.
– Przydałyby się z pewnością dodatkowe szkolenia – konkluduje prawnik.