Rośnie liczba samochodów demontowanych nielegalnie w dziuplach. Branża recyklerów aut ponosi straty. I postuluje zmianę prawa. Dziś swoje propozycje ma przedstawić Ministerstwu Klimatu.
Z danych CEPiK wynika, że w pierwszym półroczu 2020 r. do legalnych stacji demontażu trafiły 216 004 pojazdy, czyli o ok. 20 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku (w całym 2019 r. przyjęto do takich punktów 514 883 pojazdy). Jednocześnie wzrosła liczba aut nieubezbieczonych (brak OC). Na koniec 2019 r. było ich 12,7 mln, na koniec czerwca 2020 r. już 13,3 mln.
‒ Wynika z tego, że w ciągu sześciu miesięcy w szarej strefie zostało zdemontowanych ponad pół miliona pojazdów ‒ mówi Adam Małyszko, prezes Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów FORS. Jego zdaniem dane CEPiK potwierdzają szacunki branży, iż obecnie w ten sposób „znika” od 50 do 70 proc. pojazdów wycofanych z eksploatacji.
A to negatywnie odbija się na kondycji przedsiębiorstw zajmujących się profesjonalnie demontażem samochodów. ‒ Trudno jest oszacować straty finansowe branży, ale można powiedzieć wprost, że w wyniku działania szarej strefy przychody firm są mniejsze o 50 proc., czyli o ok. 2 mld zł rocznie – dodaje prezes Małyszko.
Oczywiście przy analizie najnowszych danych warto wziąć pod uwagę ewentualny wpływ pandemii. Jednak zdaniem ekspertów tylko pośrednio przełożyła się ona na spadek liczby kasowanych pojazdów. Wynika to z faktu, że w kwietniu br. drastycznie zmniejszyła się liczba sprowadzanych do Polski samochodów używanych, a w konsekwencji właściciele wysłużonych aut częściej je reperowali zamiast wymieniać na nieco młodsze.
‒ COVID-19 nie jest przyczyną załamania w branży, w naszej ocenie są nimi regulacje prawne oraz brak realnej reakcji służb kontrolnych na bezkarnie funkcjonującą szarą strefę ‒ mówi Adam Małyszko.
Jaka jest recepta na rozwiązanie problemu? Jednym z proponowanych rozwiązań jest wprowadzenie do ustawy z 20 stycznia 2005 r. o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1610 ze zm.) systemu depozytowo-premiowego. System miałby polegać na wypłacaniu premii w określonej wysokości (środowisko recyklerów proponuje np. kwotę 500 zł) ostatnim właścicielom aut, przekazującym je do stacji demontażu lub punktów zbierania pojazdów. Wypłaty środków mógłby dokonywać przedsiębiorca prowadzący taką stację. Na pieniądze mógłby liczyć jedynie właściciel auta zarejestrowanego na terytorium kraju, posiadającego numer VIN, kompletnego i mającego ważne ubezpieczenie OC.
Źródłem finansowania premii byłyby wpływy pochodzące z opłat depozytowych, wnoszonych przy pierwszej rejestracji, przez właścicieli pojazdów sprowadzanych z zagranicy. Opłata ta powinna być równa wysokości wypłacanej premii.
Jako uzasadnienie wprowadzenia systemu premiowego (tzw. systemu 500 za 500) branża recyklingowa wskazuje konieczność pełnej transpozycji art. 5 ust. 2 dyrektywy 2000/53/WE, który stanowi, że państwa członkowskie podejmą niezbędne środki w celu zapewnienia, że wszystkie pojazdy wycofane z eksploatacji będą przekazywane uprawnionym zakładom przetwarzania.
Jak przekonują przedstawiciele stowarzyszenia FORS, doświadczenia innych krajów dowodzą, że system premii realnie wpływa na ograniczenie szarej strefy i może obniżyć liczbę nielegalnie demontowanych pojazdów do poziomu poniżej 10 proc. Dobry przykład może stanowić Norwegia, w której aż 98 proc. pojazdów wycofanych z eksploatacji trafia do legalnych punktów demontażu.
Poprosiliśmy Ministerstwo Klimatu o odniesienie się do postulatów branży. Do zamknięcia wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.