Pierwsze wyniki potwierdzają sygnały, że kontrahenci wciąż są przez nie wykorzystywani.
DGP
Cel kontroli prowadzonej przez UOKiK jest jeden: sprawdzenie, czy sieci handlowe nie wykorzystują swojej przewagi kontraktowej kosztem kontrahentów. A dokładnie w jakiej wysokości i kiedy naliczają rabaty i upusty oraz na jakich zasadach pobierają dodatkowe opłaty. Producenci i dostawcy od lat skarżą się, że stosowane przez największe podmioty zasady współpracy są dla nich krzywdzące.
– Skala opłat i upustów sięga w sumie 30 proc. wartości dostawy. Dodam, że im dłużej trwa współpraca, tym bardziej rosną wydatki. Zaczyna się bowiem od niewielkich rabatów i pojedynczych opłat, potem dochodzą kolejne, większe, które jeszcze bardziej wiążą nas z siecią. I po latach nagle okazuje się, że tyle już zainwestowało się we współpracę, że rezygnacja z niej oznaczałaby stratę. Poza tym na skutek postępującej konsolidacji rynku ciężko szukać nowego odbiorcy. Zwłaszcza że zasady współpracy są wszędzie takie same – mówi jeden z producentów żywności współpracujący z największymi firmami handlowymi w kraju.
Idzie jednak nowe. UOKiK ma plan, jak to zmienić.
– Chcemy znormalizować warunki współpracy pomiędzy przedsiębiorcami, sprawić, by korzyści czerpały w równym stopniu obie strony kontraktu – tłumaczy Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I dodaje, że pierwsze pokontrolne wnioski nie pozostawiają złudzeń co do tego, że jest to konieczne.
Rynek kieruje się zasadą, że rabat nalicza się od wysokiej kwoty dostawy. Ale w przypadku współpracy z sieciami ta zasada nie obowiązuje. – Bywają sytuacje, gdy kontrahent ma obowiązek udzielania rabatu już przy dostawie o wartości kilku tysięcy złotych. A przypominam, że kontrakty opiewają czasem nawet na kilkaset milionów złotych w skali roku. I nie jest to tylko jedna opłata. Dostawca musi zgodzić się na stały lub zmienny rabat w zależności od wielkości obrotu z siecią, a do tego na wiele różnych opłat za możliwość współpracy. Mowa np. o opłacie za ekspozycję na określonym miejscu, za umieszczenie logo marki przy cenie, za udział w programie lojalnościowym – wymienia Tomasz Chróstny. I dodaje, że dzieje się tak również w sytuacji, gdy umowy zawierane są na krótkie okresy, np. półroczne lub roczne, zaś ich przedłużeniu towarzyszą twarde negocjacje zmierzające do obniżenia ceny dostarczanych do sieci produktów. To, że sieć wiąże dostawców nie jedną, ale wieloma różnymi umowami, nie pozostawia wątpliwości, że chce na tym jak najwięcej zarobić.
Zdaniem ekspertów takie działania urząd powinien był podjąć wiele lat temu. Pozwoliłoby to uchronić wiele firm przed kłopotami finansowymi, a niektóre nawet przed bankructwem.
– Dostawcy niechętnie bowiem decydują się na walkę o swoje w sądzie. Nawet wtedy, gdy prawo jest po ich stronie. Pójście do sądu oznacza dla nich utratę odbiorcy, a gdy sieć jest głównym kontrahentem, oznacza to drogę tylko w jedną stronę. Dlatego na sprawę w sądzie decydują się firmy tuż przed likwidacją lub w jej trakcie, kiedy już nic nie mają do stracenia – wyjaśnia Łukasz Misiak, radca prawny z kancelarii Wertus Windykacja i Restrukturyzacja, dodając, że od występowania na drogę sądową firmy powstrzymuje też to, że sprawy ciągną się latami.
Celem analizy prowadzonej przez UOKiK jest też dokładne wskazanie, gdzie leży problem, i wprowadzenie rozwiązania, dzięki któremu zostanie on usunięty.
– W stosunku do tych podmiotów, które w największym stopniu stosują krzywdzący mechanizm rozliczeń z dostawcami, nie wykluczamy konsekwencji. Mowa o karze finansowej wynoszącej do 3 proc. rocznego obrotu – mówi Tomasz Chróstny. Pierwsze zarzuty dotyczące zasad, na jakich dostawcy muszą udzielać rabatów, zostały już postawione Jeronimo Martins Polska (właściciel sieci Biedronka).
W kolejnym etapie niewykluczona jest zmiana obowiązujących przepisów. Choć zdaniem prawników obecne są dobre, powinna się jedynie zmienić ich interpretacja. Według nich każde pobieranie dodatkowej opłaty powinno być traktowane jak utrudnienie w dostępie do rynku.
– Tymczasem teraz trzeba to wykazywać. Poza tym sądy niekiedy odmawiają racji dostawcom, podkreślając, że ci przecież zgodzili się na udzielanie rabatów i ponoszenie dodatkowych opłat. Problem jednak w tym, że nie mieli innego wyjścia – zaznacza Łukasz Misiak.
Kontrola sieci potrwa do końca roku. Potem mają nią zostać objęte inne podmioty z rynku. Zdaniem prawników kontrole powinny zostać przeprowadzone nie tylko w sieciach spożywczych, lecz także tych działających w innych branżach. Ich zdaniem problem dotyczy także dostawców współpracujących z marketami budowlanymi, z elektroniką użytkową, sprzętem AGD czy księgarniami.