Najpierw brak pracowników i chęć przyspieszenia obsługi po wprowadzeniu wolnych niedziel, a teraz koronawirus – to motory automatyzacji branży
W kasy samoobsługowe inwestuje dziś już większość sieci, niezależnie od segmentu. Choć prym ciągle wiedzie sektor spożywczy.
Biedronka od stycznia do czerwca zainstalowała ponad 700 nowych kas samoobsługowych. Tym samym ich liczba w całej sieci wzrosła do 3,5 tys. W Kauflandzie kasy samoobsługowe pojawiły się w tym roku w kolejnych 25 marketach. To oznacza, że co trzeci sklep, w którym zainstalowano takie urządzenie, zyskał je w ciągu ostatnich kilku miesięcy. ‒ Dążymy, by do końca roku takie kasy były dostępne w ponad 100 placówkach – wyjaśnia Łukasz Pawlicki z biura prasowego Kaufland Polska Markety.
Auchan, właściciel 500 samoobsługowych stanowisk, w ciągu dwóch lat chce podwoić ich liczbę. Nowe urządzenia wdraża również Lidl, który w najbliższych dniach osiągnie liczbę 1 tys. kas na ponad 700 sklepów. Carrefour ma już ok. 600 automatów. ‒ Dalsze instalacje zależą od indywidualnych potrzeb sklepów – słyszymy w biurze prasowym sieci.
Na tego rodzaju urządzenia stawiają jednak markety nie tylko spożywcze, lecz także budowlane, z wyposażeniem wnętrz, sportowe czy drogerie.
Ikea, która ma już ponad 200 kas bez kasjerów, w tym roku zwiększyła liczbę maszyn o ponad 30. Wymienia już starsze urządzenia na nową generację, tzw. easy express, która pozwala na szybszą obsługę.
Rossmann w czerwcu dysponował 1,3 tys. kas samoobsługowych w 825 sklepach, a docelowo chce mieć taki automat w każdej z 1,4 tys. swoich drogerii. W tym roku uruchomił pół tysiąca urządzeń.
Wzrost zainteresowania samoobsługowymi kasami potwierdzają też dostawcy urządzeń. Jak szacują, sprzedaż wzrosła o kilka do kilkunastu procent. ‒ Rozwiązania samoobsługowe pojawiają się w nowych branżach typu sklepy budowlane czy drogerie. Prognozuje się, że już wkrótce kasy samoobsługowe pojawią się także w aptekach – wyjaśnia Martyna Prencel, specjalista ds. marketingu w firmie Elzab.
Powody wzrostu zainteresowania sieci samoobsługą w kasach? Na początku, jak tłumaczą handlowcy, takie urządzenia były odpowiedzią na trudności w znalezieniu rąk do pracy oraz rosnące koszty zatrudnienia. Potem chodziło o rozładowanie kolejek, zwłaszcza pod koniec tygodnia w związku z wprowadzonym zakazem handlu w niedzielę. Od tego roku natomiast doszedł nowy powód: COVID-19.
‒ Epidemia koronawirusa przyspieszyła automatyzację w sklepach. Kasy samoobsługowe są idealnym rozwiązaniem w tym trudnym okresie ze względu na bezpieczeństwo przy dokonywaniu zakupów. Brak kontaktu z drugą osobą, płatność bezgotówkowa minimalizują ryzyko zarażenia – tłumaczy Martyna Prencel.
Kolejnym krokiem ma być ograniczenie kontaktu klienta z urządzeniem. Jak dowiedzieliśmy się w firmie Posnet, trwają prace nad kasami obsługiwanymi głosowo, czyli bez konieczności wyszukiwania i wbijania kodu bądź nazwy towaru na ekranie.
‒ Poczynione inwestycje w sprzęt oraz rozwiązania – patrząc na całą ścieżkę zakupową klientów oraz podejście wielokanałowe do prowadzenia sprzedaży ‒ pomogły nam lepiej przygotować sklepy na ponowne otwarcie po zamrożeniu oraz zapewnić bezpieczeństwo zakupów w wymagających warunkach wymogów sanitarnych w czasie epidemii ‒ deklaruje Anita Ryng z biura prasowego Ikei. ‒ Jesteśmy zainteresowani zwiększonym używaniem kas samoobsługowych, nie tylko w związku z COVID-19, ale przede wszystkim dlatego, że liczy się dla nas szybkość obsługi i wygoda klienta ‒ dodaje Ryng.
Firmy handlowe zapewniają, że inwestycje w kasy nie przekładają się na ograniczenie zatrudnienia. Pracownicy z kas są delegowani do innych obowiązków, jak wykładanie towaru czy obsługa klienta. Sprzyja temu to, że większość sieci wciąż uruchamia nowe sklepy. Dlatego Agata Nowakowska ze spółki Rossmann, która w tym roku otworzy ponad 60 placówek, podkreśla, że zatrudnienie w sieci cały czas rośnie. ‒ W 2015 r. firma zatrudniała 15 tys. osób. Dziś jest to 19 tys. – wskazuje.
Związki zawodowe działające w sieciach zaznaczają, że nie zawsze jest możliwość przekierowania osoby z kasy do innego zadania. Szczególnie gdy wymaga ono wysiłku fizycznego, a osoba taka nie może się go podjąć. Wtedy może dojść do rozwiązania umowy o pracę.