W następstwie pandemii koronawirusa 43 proc. działających za granicą niemieckich firm musiało już zmniejszyć zatrudnienie - ujawniła przeprowadzona przez Niemiecki Związek Izb Przemysłowych i Handlowych (DIHK) ankieta, której wyniki opublikowano w środę.

Prezentując je w Berlinie, szef działu gospodarki zagranicznej DIHK Volker Treier ostrzegł, że globalnej działalności niemieckich firm grozi w 2021 roku "wielki upływ krwi". Jak wyjaśnił, należy się liczyć z likwidacją 200 tys. miejsc pracy w innych państwach oraz z negatywnymi skutkami dla zatrudnienia w uzależnionych od eksportu przedsiębiorstwach w Niemczech.

W roku 2018, z którego pochodzą najnowsze dostępne dane, dla niemieckich firm pracowało za granicą około 7,9 mln ludzi.

Ponad 80 proc. z około 3,3 tys. ankietowanych przez DIHK przedsiębiorstw z różnych stron świata spodziewa się zmniejszenia obrotów, 63 proc. odczuło skutki ograniczeń w podróżowaniu, a 59 proc. odnotowało spadek popytu na swe produkty względnie usługi. 38 proc. stara się w obliczu aktualnych problemów znaleźć nowych dostawców, czego efektem mogłoby być przeniesienie się do Niemiec i Unii Europejskiej.

W opinii respondentów obecny kryzys będzie długotrwały, a wielu z nich liczy na powrót własnej działalności do normalnego poziomu dopiero w roku 2022 lub nawet później.

Treier wyraził przypuszczenie, że w razie utrzymywania się ekonomicznej niepewności bezpośrednie inwestycje niemieckie za granicą spadną w bieżącym roku o połowę, do 50 mld euro.