Dzisiaj na kontach przedsiębiorców ma znaleźć się w sumie 3,5 mld zł z Tarczy Finansowej PFR.
Pomoc, której ma udzielać Polski Fundusz Rozwoju, była najbardziej wyczekiwana i zebrała najlepsze recenzje, bo do firm miała popłynąć, i to szybko, gotówka. Oficjalnie program wystartował w ubiegłą środę. Do wczoraj o wsparcie zwróciło się blisko 16 tys. podmiotów. To firmy mikro, małe i średnie, dla których w sumie PFR ma 75 mld zł. Dzisiaj na rachunki bankowe przedsiębiorców ma zostać przelane około 3,5 mld zł. W długi weekend majowy o pieniądze aplikowało 6,5 tys. firm na kwotę 1,4 mld zł.
– Te przedsiębiorstwa zatrudniają 250 tys. pracowników – podkreśla prezes Funduszu Paweł Borys i szacuje, że o pomoc z Tarczy Finansowej sięgnie około 300 tys. podmiotów.
Na razie mogą to robić te mikro (do 9 pracowników) oraz małe i średnie (do 249 osób). Dla nich – w zależności o utrzymania zatrudnienia – do 75 proc. subwencji może być bezzwrotne, a na spłatę reszty bez odsetek będą mieli dwa lata. W sumie mikrofirma ma dostać średnio 72 tys. zł, a ta z sektora MSP – 1,9 mln zł. PFR wciąż czeka na zgodę Komisji Europejskiej na uruchomienie pomocy publicznej dla dużych firm. Na ten cel przewidziano 25 mld zł. Proces notyfikacji w Brukseli trwa i jest znacznie trudniejszy, bo w tym przypadku oprócz pożyczek płynnościowych czy preferencyjnych kredytów fundusz zakłada też branie udziału w nowych emisjach akcji czy skup obligacji korporacyjnych.
– Spodziewamy się decyzji w tej sprawie do końca tygodnia – mówił wczoraj w radiu Tok FM szef PFR.
Chociaż pomoc funduszu dopiero się rozkręca, to, jak informował Paweł Borys, akceptację wniosków o subwencje przechodzi ok. 70 proc. aplikujących. Z naszych informacji wynika, że wiele firm, które odeszły – przynajmniej na razie – z kwitkiem, poległo na pomyłce systemu czy niejasnej biurokracji związanej choćby z tym, jak obliczyć liczbę etatów w firmie lub zaksięgować obroty, uporać się z deklaracją VAT.
– Firmy podają liczbę zatrudnionych i obrót po to, aby upewnić się, że obie strony mają prawidłowe dane. A jak są rozbieżności, to można je wyjaśnić. Ponadto dla części firm bazujemy tylko na oświadczeniu – tłumaczył Paweł Borys.
Zwracał też uwagę, że firmy mają do dyspozycji ok. 6 tys. przeszkolonych pracowników infolinii bankowych, którzy służą im pomocą w ubieganiu się o pieniądze. Jeśli dostaną zaś odmowną decyzję przez błędy, to mogą się od niej odwołać lub raz jeszcze złożyć aplikację. Z dotychczasowych doświadczeń PFR wynika, że część wniosków została odrzucona dlatego, że przedsiębiorca błędnie wskazał miesiąc, za który wnioskował o pieniądze. W systemie pojawiły się też aplikacje od samozatrudnionych, a tarcza jest dla mikrofirm zatrudniających – z wyłączeniem właściciela – co najmniej jedną osobę. Kolejnym z częściej występujących uzasadnień odmowy były zaległości w urzędzie skarbowym lub ZUS.
Kolejny problem, jaki napotkali przedsiębiorcy, była niższa kwota subwencji, niż wnioskowali. To jednak zdaniem prezesa PFR wynika z błędnego przeliczenia etatów, a dla mikrofirm pieniądze przyznawane są na pracownika.
Fundusz na razie pozyskał na tarczę 16,3 mld zł z emisji obligacji. Przy takiej dynamice wzrostu wniosków o pomoc źródło finansowania szybko wyschnie, więc wkrótce należy spodziewać się kolejnych emisji papierów PFR. W sumie program ma mieć wartość 100 mld zł, ale wiadomo już, że rząd dał gwarancje na 115 mld zł, co oznacza, że może zostać zwiększony w zależności od potrzeb, jakie będą zgłaszali przedsiębiorcy.