Przedsiębiorcy domagają się od rządu uwzględnienia swoich postulatów w kolejnej odsłonie tarczy antykryzysowej, a zwłaszcza zawieszenia naliczania należności.
Przedsiębiorstwom, które z powodu pandemii nie wywiążą się np. z narzuconych limitów recyklingu, grożą wysokie kary.
Rząd w kolejnych ustawach antykryzysowych dba o pomoc dla firm. Jednakże zabrakło w nich regulacji rozwiązujących problem opłat za niewykonanie założonych planów.
Sprawa dotyka np. branży AGD. Jeśli producenci nie osiągną w tym roku wymaganego 60-proc. poziomu recyklingu od średniej sprzedaży z poprzednich trzech lat, zostaną obarczeni dodatkowymi opłatami. Spełnienie kryteriów, jak twierdzą, będzie utrudnione – sklepy stacjonarne są zamknięte, a gminne punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych działają w ograniczonym stopniu.
– Nie mamy skąd brać wymaganej ilości odpadów. Jeśli nie uda się tego zrobić, największe firmy zapłacą nawet po kilkanaście milionów złotych – mówi Wojciech Konecki, dyrektor zarządzający związku pracodawców AGD Applia.
Nawet jeśli złagodzilibyśmy krajowe przepisy dotyczące gospodarowania odpadami, to i tak z odzysku i recyklingu śmieci Polska musi rozliczyć się przed Komisją Europejską. – Jeśli cele zakładane przez UE nie zostaną zrealizowane, możemy ponieść konsekwencje – przyznaje Izabela Szadura, dyrektor departamentu kontroli gospodarowania odpadami w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska.
Z analogicznym problemem boryka się przemysł drzewny. Firmy, które rezygnują z zamówionego wcześniej drewna, mogą być obarczone karami umownymi naliczanymi przez Lasy Państwowe. Są także zobowiązane do zapłaty odsetek i opłat rekompensacyjnych od niezrealizowanych w terminie płatności. Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego już teraz szacuje te wydatki na setki tysięcy złotych.
– Moi odbiorcy płacą z opóźnieniem, bo nie prowadzą działalności, a ja muszę płacić pracownikom. W tym samym czasie otrzymuję od Lasów Państwowych informację, że muszę uiścić opłatę rekompensacyjną nawet za jeden dzień spóźnienia – mówi Wiesław Ciura, właściciel firmy Wirex. Lasy Państwowe odpowiadają, że do tego zobowiązuje je prawo.
Za każdą niezebraną tonę elektrośmieci firmy AGD będą musiały zapłacić 1800 zł. Według szacunków związku pracodawców AGD Applia w tym roku zatrudniająca 100 tys. pracowników branża powinna oddać 241 tys. ton zużytego AGD. To równowartość unijnego celu, zakładającego, że do recyklingu musi zostać oddane 60 proc. wagi sprzedanych sprzętów.
By podołać kryteriom, przedsiębiorcy współpracują z zakładami przetwarzania odpadów. Te z kolei mają podpisane umowy z gminami na odbiór produktów z punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK), a także sklepami detalicznymi – dzięki temu klienci przy zakupie nowego sprzętu od razu pozbywają się starego.
W obecnej sytuacji dwa główne źródła pozyskiwania zużytych produktów zostały zablokowane – PSZOK-i ze względów bezpieczeństwa dopiero stopniowo wznawiają działalność, a wiele sklepów wciąż jest nieczynnych. Zdaniem związku pracodawców AGD Applia na skutek tego firmy zebrały nawet 50 proc. sprzętów mniej, niż planowały. To jeszcze pogorszy i tak trudną sytuację producentów, którzy odnotowują straty związane z zawieszeniem gospodarki.
Zdaniem Wojciecha Koneckiego z AGD Applia sytuację komplikuje to, że wymagana do zebrania średnia jest obliczana na podstawie poprzednich lat, a więc okresu koniunktury. Biorąc pod uwagę to, że w tym roku produkcja najprawdopodobniej spadnie, może okazać się nawet, że firmy będą musiały zebrać tyle, ile obecnie będą sprzedawać.
– Można mieć nadzieję, że w obecnej sytuacji Komisja Europejska podejmie kroki, aby ten rok potraktować w sposób szczególny – dodaje Izabela Szadura, dyrektor departamentu kontroli gospodarowania odpadami w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska.
Problemy wynikające z patowego położenia ma też przemysł drzewny. Branża meblarska, a także producenci drzwi i okien nie potrzebują obecnie tyle drzewa, ile planowali; z części chcą więc zrezygnować. – Ale nie mamy takiej możliwości bez ponoszenia konsekwencji. I choć Lasy Państwowe wydłużyły terminy płatności do 90 dni, to niewiele to zmienia, bo wciąż są od nich naliczane odsetki. Firmy już bez tego są zagrożone bankructwem, a w obecnej sytuacji staje się ono coraz bardziej prawdopodobne – mówi Rafał Szefler, dyrektor Biura Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. Według szacunków organizacji obecnie branża zatrudnia 300 tys. pracowników.
Lasy Państwowe odpowiadają, że robią, co mogą, żeby pomóc firmom drzewnym. Rzeczniczka Lasów Państwowych Anna Malinowska podkreśla, że część postulatów branży wymaga zmian ustawowych. Zapewnia jednak, że obecnie trwają pracę nad trzecią tarczą antykryzysową, w której mają znaleźć się postulowane przez przemysł i LP zmiany.
Przedstawiciele przemysłu drzewnego zwrócili się zatem o pomoc do rządu – jak twierdzą, na razie bezskutecznie. Ministerstwo Rozwoju zapewnia jednak, że podejmie działania w tej sprawie. – Analizujemy z uwagą informacje o narastających trudnościach (…). Jesteśmy także w stałym kontakcie z Ministerstwem Środowiska (…) i razem pracujemy nad mechanizmami wsparcia dla przemysłu drzewnego – odpowiedział resort na pytanie DGP. Od Ministerstwa Środowiska nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Zdaniem Elizy Rutynowskiej, prawniczki Forum Obywatelskiego Rozwoju, można spodziewać się, że Komisja Europejska w obecnej sytuacji złagodzi swoje wymagania względem państw członkowskich. – Już teraz UE przymyka oczy na udzielaną pomoc przez poszczególne kraje. W przypadku naliczanych kar wszystko zależy jednak od woli ustawodawców. W ramach tarczy antykryzysowej zawarto przepisy, które równoważą kwestie budżetowe. Z jednej strony mamy deklarowane wsparcie dla przedsiębiorców, a z drugiej strony próbuje się naprawiać budżet środkami od nich pozyskanymi – podkreśla.