Na podstawie danych o zamawianych posiłkach można stwierdzić, że frekwencja w zakładach maleje. Są jednak branże, w których utrzymuje się na wysokim poziomie albo rośnie.
O ile jeszcze w marcu wiele firm chciało kontynuować swoją działalność, to ich optymizm osłabł wraz z początkiem kwietnia. Według danych ogólnopolskiej firmy SmartLunch dostarczającej posiłki do ok. 180 podmiotów zatrudniających prawie 35 tys. pracowników wynika, że od początku miesiąca rośnie absencja w miejscach pracy. W marcu obecność wynosiła powyżej 60 proc. w porównaniu do czasu sprzed epidemii, a teraz jeszcze spada. Wnioski są oparte na analizie reprezentatywnej próby 10 tys. pracowników regularnie zamawiających posiłki do firmy. Uwzględniane są tylko te podmioty, które nie zawiesiły produkcji całkowicie i zatrudniają od 100 do 2 tys. pracowników.

Trwa ładowanie wpisu

Spadek w kwietniu potwierdzają też inne przedsiębiorstwa dostarczające żywność do pracodawców. − W marcu mieliśmy standardową liczbę zamówień, natomiast w kwietniu obserwujemy spadek liczby abonamentów. Szacujemy, że liczba zamówień w tym miesiącu zmniejszy się o ok. 25 proc. − mówi Jakub Kukuła, pomysłodawca i założyciel cateringu dietetycznego Kukuła Healthy Food.
Jednak ze zgromadzonych danych wynika, że wbrew pozorom gospodarka nie stoi całkowicie – świadczy o tym fakt, że wskaźnik obecności w zakładach obsługiwanych przez SmartLunch wciąż utrzymuje się powyżej połowy. Z pracy zdalnej korzystają przede wszystkim pracownicy biurowi – mimo tego ich obecność w pracy nadal wynosi ponad 40 proc. Rzadziej swoje stanowiska opuszczają pracownicy produkcyjni – w pracy stawia się ich ponad 60 proc.
Dziś najbezpieczniejsze nie są firmy największe i osiągające największe obroty ani te, które skupione są w największych miastach czy w najbogatszych regionach Polski. Najłatwiej przetrwać podmiotom, które są w stanie szybko przestawić produkcję na kooperację z tymi, którzy mają największe szanse na przetrwanie – np. producentami farmaceutyków, środków czystości czy żywności – produktów, na których firmy, pomimo trudnych czasów, nie chcą bądź nie mogą oszczędzać. – Przedsiębiorstwa mające kontrahentów z tych branż potrzebują więcej posiłków niż wcześniej, bo pracują intensywniej niż normalnie – tłumaczy Krzysztof Gąsior, opiekun firm współpracujących ze SmartLunch.
Dane o cateringu zdają się też przynajmniej częściowo zaprzeczać temu, że na przestoju znajduje się cała branża motoryzacyjna. Pracę w swoich zakładach zawiesiły wszystkie produkujące samochody w Polsce koncerny, a mimo to na podstawie wydawanych posiłków można stwierdzić, że wciąż ok. 40 proc. pracowników przychodzi do firm. Chodzi przede wszystkim o mniejszych przedsiębiorców, dostawców komponentów, którzy wywiązują się z zawartych wcześniej umów.
Obecny kryzys nie uderza tak mocno w producentów opakowań – z racji kryzysowej sytuacji rośnie popyt w tym segmencie, a dodatkowo do łask wracają krytykowane wcześniej opakowania plastikowe i foliowe. Dlatego klienci SmartLunch w tym sektorze utrzymują zatrudnienie na stosunkowo wysokim poziomie oscylującym wokół 80 proc. – w kwietniu nawet większym niż w ubiegłym miesiącu.
Wciąż dużo pracowników przychodzi też do pracy w logistyce (ok. 55 proc.), gdzie duże ograniczenia w transporcie i wyłączeniu wielu dziedzin są częściowo rekompensowane poprzez wzmożone działania np. firm kurierskich, a także produkcji budowlanej (ok. 60 proc.), która nadal jest zaangażowana w realizację kontraktów dla wielu inwestycji.
W maju można spodziewać się jednak dalszego obniżania frekwencji w tych zakładach, które jeszcze pracują. – Firmy mogą jeszcze bardziej redukować zatrudnienie. Na razie znaczna ich część zrezygnowała z pracowników związanych krótkookresowymi umowami bądź wysłała pracowników na urlop. Dalszym etapem mogą być np. zwolnienia grupowe i widmo bankructw – prognozuje Krzysztof Gąsior.