Spółka, która ma niski stopień zadłużenia i dobre parametry finansowe, tym bardziej powinna w takim czasie inwestować. Myślę choćby o fuzji z Lotosem – mówi DGP Daniel Obajtek.
Mamy kryzys koronawirusowy. Co w tym szumie informacyjnym jest najważniejsze z punktu widzenia Orlenu?
Pilnie obserwujemy, co się dzieje zarówno w Polsce, jak i w krajach, w których jesteśmy obecni czy z którymi handlujemy. 60 proc. przychodów Orlenu pochodzi z rynków zagranicznych. Śledzimy, jakie restrykcje wdrażają poszczególne państwa, jak wygląda plan produkcyjny, pozyskiwanie surowców i komponentów do produkcji. Sprawdzamy, jak wygląda zysk netto i proces prowadzenia inwestycji. Uważam, że w czasie kryzysu również trzeba prowadzić inwestycje.
W jakiej kondycji jest spółka?
W dobrej. Jeśli chodzi o paliwa, konsumpcja spada w Niemczech, Czechach i również w Polsce. Ale Orlen to nie tylko paliwa. Mamy kilka obszarów działalności, m.in. petrochemię, a na produkty petrochemiczne zapotrzebowanie rośnie. Trzymamy rękę na pulsie. Powołałem zespół interwencyjny do monitorowania i reagowania w tej nadzwyczajnej sytuacji. Są w nim ludzie od produkcji, handlu i inwestycji. Zarządzamy nie tylko kryzysem, lecz także procesem biznesowym. I patrzymy w przyszłość. Każdy dzień zaczynamy od spojrzenia na ceny produktów i ropy. To, że mamy dziś jedno z najtańszych paliw w Europie, wynika ze świadomych działań długoterminowych. I jest możliwe, bo wcześniej zabezpieczyliśmy sobie zdywersyfikowane źródła dostaw i przeprowadziliśmy wiele procesów optymalizacyjnych. Teraz dzielimy się z Polakami marżą, obniżamy ceny, również broniąc własnego rynku i interesów. To także nasze wsparcie dla polskiej gospodarki. Taka jest rola koncernów narodowych, zwłaszcza w czasach kryzysów. Co prawda niedawno wmawiano nam, że kapitał nie ma narodowości, że lepszym wariantem jest prywatyzacja, ale to nieprawda. Kapitał ma narodowość.
Chciałbym wrócić do spadków konsumpcji. O jakich spadkach mowa?
Jesteśmy spółką giełdową, szczegóły będą w raporcie za pierwszy kwartał. Produkcja również trochę spadła, w kwietniu spadek może być nieco większy, ale nie wpłynie to na dostawy na stacje paliw. Jeżeli rynek w Polsce topnieje, eksportujemy paliwa poza Europę. W rafinerii nie zmienialiśmy planów produkcyjnych.
Jak bardzo w obliczu epidemii załamał się polski rynek?
Każdy z nas widzi, że rynek wyhamował. Rozmawiam z szefami różnych firm i wiem, że wiele z nich zmaga się poważnymi problemami. Z perspektywy takiej firmy, jak Orlen, widzę to tak: jest czas, kiedy się zarabia więcej, i czas, kiedy zarabia się mniej. Rodzima firma musi inwestować przede wszystkim w macierzysty rynek, bo on jest najbardziej stabilny. W eksporcie-imporcie tej stabilności nie ma. Teraz obniżamy ceny, choć płacimy za baryłkę ropy tak samo jak inne europejskie kraje, bo uważamy, że musimy chronić swój rynek, ponieważ nam się to opłaci. Po pierwsze, firmy nie będą za bardzo obciążone, czyli będą korzystać na współpracy z nami. Rozumie to także polski rząd, mamy duże wsparcie ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina. Gdy polska gospodarka się rozwijała, rozwijał się też Orlen. Gdy się nie rozwijała, to i Orlen się nie rozwijał. Po drugie, klienta dziś wiąże się nie tylko biznesowo. Klient musi wiedzieć, że nie chodzi nam wyłącznie o zysk. I u nas się to sprawdza np. przy inwestowaniu w sport i akcje społeczne. Organizujemy wiele akcji pomocowych, robią to wszystkie spółki z grupy. Poprzez Orlen Deutschland zapewniliśmy żywność kierowcom stojącym w korkach na granicy niemiecko-polskiej, teraz sprowadzamy do kraju 7 mln masek ochronnych. Zwiększamy znacząco środki dla Fundacji Orlen, która wspiera szpitale i placówki medyczne. W ten sposób odwdzięczamy się tym, którzy są dzisiaj na pierwszej linii. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy wykonują tytaniczną pracę, walcząc z epidemią i ratując życie Polakom.
Przysparza to klientów?
Tak, mamy badania, które pokazują, że im więcej inwestujemy w sponsoring sportowy, tym więcej mamy klientów na stacjach. W pojmowaniu społeczeństwa stajemy się siecią narodową. Coraz więcej Polaków pozytywnie odbiera Orlen. I jeśli w czasie obecnego kryzysu Orlen będzie pomagał, to ludzie będą z nami bardziej solidarni. Nasz klient wie, że z każdej złotówki, którą wyda na naszej stacji, część pójdzie na innowacje, na rozwój firmy, a część na otwarcie linii do produkcji płynu do dezynfekcji.
Premier Włoch i prezydent USA mówili, że trzeba będzie przemyśleć współczesny model gospodarki z produkcją przerzuconą na inny kontynent.
Podejście do scentralizowania biznesów w pewnych obszarach świata powinno się zmienić. Niestety, biznes szybko zapomina o tym, co było. Jednakże popatrzmy na Chińczyków, którzy już zrozumieli, że nie mogą robić biznesu wyłącznie w swoim kraju. Tak jak my chcą mieć przychody z rynków zewnętrznych i inwestują np. w Afryce.
Widzi pan już wyścig do przestawienia przemysłu z powrotem do Europy?
Ekonomia rządzi się swoimi prawami. Wirusy mutują, a biznes mimo to będzie chciał wyprodukować jak najwięcej jak najmniejszym kosztem.
Nawet z ryzykiem, jakiego teraz doświadczamy?
Może niektóre kraje uruchomią własną produkcję. Ale czy za kilka lat, gdy wszyscy zapomną o kryzysie, będzie ona opłacalna? W Polsce główne spółki należą do Skarbu Państwa. Nasz biznes ma mocną narodowość i może się wzmocnić. Ale czy produkcja z innych części świata wróci do Europy? Będzie problem i z kosztami produkcji, i z siłą do obsługi tego biznesu. Jaki jest problem, by we Włoszech czy Francji wybudować kilkadziesiąt fabryk? Taki, że tam nie ma ludzi do pracy. Europa jest odsączona z ludzi, którzy mogą zasilić biznes. Ten stan tworzył się przez 20–30 lat, niełatwo go zmienić.
Wstrząs nie otrzeźwi biznesu?
Nie wierzę w to. W Europie biznes jest w większości prywatny. A takiemu po pierwsze brakuje długoterminowej perspektywy, a po drugie jest duża konkurencja. Nikt nie będzie produkował drożej, jeśli gdzie indziej może taniej. Jeżeli państwa wprowadzą pewne bodźce do inwestowania, a UE zmieni podejście choćby do koncentracji, biznes będzie się odradzał. Tylko na razie w Europie próbuje się ludziom wmawiać, że koncentracja i monopolizm działają na ich niekorzyść. Nieprawda. W większości działa to na korzyść klienta, bo optymalizuje koszty. I jeśli Unia nie zmieni zdania, to czy duży biznes będzie się tu lokował?
Obecnie biznes na całym świecie dostaje duże wsparcie.
Pięć filarów ogłoszonych przez polski rząd to bardzo ważne wsparcie. Choćby ulga w składkach na ZUS, dofinansowanie małych i średnich firm, stymulowanie przez BGK, kredyty obrotowe, dokapitalizowanie gospodarki poprzez zwiększenie inwestycji publicznych. To konkretna pomoc dla małych i średnich firm, które znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Ale skorzystają również duże firmy, bo gospodarka to system naczyń połączonych. My również skorzystamy, bo im więcej dużych inwestycji, tym większy zbyt na petrochemię i paliwa. Te wszystkie rozwiązania pomocowe przyjęte przez Sejm powinny wejść w życie jak najszybciej, bo z takim kryzysem żaden biznes nie poradzi sobie bez wsparcia. Gdy opanujemy epidemię i będziemy wracać do stanu normalności, tarcza antykryzysowa spowoduje szybszy rozruch gospodarki.
Na razie to Włosi niemal całkowicie zatrzymali gospodarkę.
Wciąż jednak mają zakłady, które produkują np. katalizatory, które sprowadzamy właśnie z Włoch. To, co podtrzymuje żywotny interes państwa włoskiego, funkcjonuje.
Orlen jest przygotowany do takiego totalnego kroku?
Jesteśmy przygotowani. Pracujemy dzień i noc. Ludzie w Orlenie są bardzo solidarni. Wszystkie stacje funkcjonują, zakłady produkcyjne pracują. Oczywiście stosujemy się do zaleceń w kwestii bezpieczeństwa, a nawet szybciej je wdrażamy. Ludzie traktują swoją pracę również jako misję i za to chciałbym im szczególnie podziękować. Orlen to spółka strategiczna i wszyscy pracownicy mają tego świadomość.
Komunikujecie to?
Oczywiście. Dobra komunikacja z rynkiem i pracownikami jest dla mnie bardzo ważna, a teraz wręcz kluczowa. Na bieżąco informujemy o naszych działaniach i decyzjach. Pracownikom stacji daliśmy gwarancję, że nawet przy gorszej sprzedaży nie ucierpią ich wypłaty. To sytuacja nadzwyczajna, nie zależy od ludzi. Pracownicy muszą mieć poczucie bezpieczeństwa, a Orlen musi być na tyle zabezpieczony, by sobie poradził. Magazynujemy produkty, musimy szukać innych rynków. To nie jest tak, że cały świat nie funkcjonuje.
Czy spółkę będzie stać na to, żeby jednocześnie dokonywać inwestycji, inwestować w przejęcia i CSR?
Spółka ma zadania społeczne, ale nawet one mają granice. I my nie przekroczymy granicy bezpieczeństwa finansowego spółki. Jestem odpowiedzialnym człowiekiem i mam bardzo odpowiedzialny zarząd. To nie pora i czas, żeby zmieniać plany inwestycyjne. Spółka, która ma bardzo niski stopień zadłużenia, dobre parametry finansowe, tym bardziej powinna w takim czasie inwestować. I powinna realizować plany akwizycyjne. Myślę choćby o fuzji z Lotosem. Liczę, że w czerwcu otrzymamy decyzję Komisji Europejskiej. W kwietniu powinna być decyzja KE w sprawie Energi. Zgodnie z terminami określonymi w wezwaniu, czekamy na odpowiedź większościowego akcjonariusza, czyli Skarbu Państwa, oraz pozostałych akcjonariuszy. Oczywiście inwestujemy w energetykę. W czasie kryzysu trzeba rozwijać wiele filarów biznesu.
Czy KE powinna odpuścić reguły dotyczące konkurencji?
Wszystkie gospodarki są osłabione. Właśnie połączenia, fuzje to procesy, które mogą wzmocnić gospodarki, bo wyzwalają synergie i optymalizacje. A to przekłada się na wzrost konkurencyjności. KE powinna zliberalizować podejście.
Energetyka odnawialna będzie nadal kluczowa?
Co w tym dziwnego, skoro pion energetyczny Orlenu dokłada do tego biznesu około 20 proc.? Mamy niskoemisyjne źródła, choćby elektrownie gazowe i gazowo-parowe, przygotowujemy potężny proces inwestycyjny. Energetyka odnawialna zyska na znaczeniu jeszcze bardziej po akwizycji Energi i Lotosu. Dzisiaj jesteśmy czwartą grupą energetyczną w Polsce. Orlen nie ma obszaru dystrybucji, Energa tak. My jesteśmy bardziej przygotowani, jeśli chodzi o sprzedaż. Grupy energetyczne nie mają takiego doświadczenia. Poza tym proszę policzyć klientów lojalnościowych Orlenu, Lotosu i Energi. Biznes to przecież też klienci. A mając ich szeroką bazę, można wchodzić w inne usługi.
Pojawia się pytanie, czy Unia nie będzie odchodziła od ambitnej polityki klimatycznej.
Liczy się też ekonomia. Kurczą się zasoby naturalne w Europie. A że są gdzieś na świecie, to kwestia obciążenia kosztami logistyki. Czy Unia zliberalizuje politykę, czy nie, to proces inwestycji w energetykę odnawialną będzie trwał. Chcemy być odpowiedzialnym inwestorem, mamy OZE, przygotowujemy się do budowy farm wiatrowych, wyposażamy nasze stacje w ładowarki elektryczne, przygotowujemy się do zajęcia pozycji na rynku wodorowym, ale stawiamy też na elektrownie gazowe. One są potrzebne ze względu na konieczność regulowania procesu produkcji energii. Jeżeli Orlen chce budować wiatraki na Bałtyku, musi mieć coś po drugiej stronie, co będzie regulowało moce w sytuacji, w której przestaje wiać wiatr. Energa ma dwa projekty gazówek.